Rozdział 11

165 72 167
                                    

Aśka

🤎

W pierwszym odruchu chcę go odepchnąć i wsadzić mu moje metalowo-plastikowe, dodatkowe nogi w zad. 

Ale kiedy, delikatnie zasysa moją dolną wargę, a potem liże ją niespiesznie językiem. Poddaję się i rozszerzam usta, wpuszczając go do środka.

Nasze języki splatają się, a on przyciąga mnie bardziej do siebie, przez co wypuszczam kule z rąk i zaplatam palce na jego karku.
Pocałunek staje się coraz bardziej namiętny, dziki i obezwładniający, przez co jęczę prosto w jego usta.
Unosi mnie delikatnie nad ziemią, a po chwili, odrywa się ode mnie i podkłada mi jedną rękę pod nogi, a drugą obejmuje mnie w tali i niesie do łóżka.

Kładzie mnie na nim delikatnie i ląduje na mnie, podpierając się na przedramionach, po bokach mojej głowy. Całuje mnie ponownie i przyciska do mnie biodra, przez co czuję jego erekcję, która wbija mi się w udo.

- Zatrzymaj mnie, bo sam nie potrafię tego zrobić - wysapuje, gdy odrywa się od moich ust i przysysa się do mojej szyi, schodząc pocałunkami, coraz niżej.

- Nie ma mowy - odpowiadam z trudem, kiedy jego usta lądują na moim sutku i pieszczą go, sprawiając,  że oczy uciekają  mi w głąb czaszki. - Boże - dodaję i ciągnę go za włosy, dociskając, bardziej do siebie.

Podnosi głowę i wygłasza. - Wystarczy, Boguś - wyszczerza się i puszcza mi oczko.

- Rozbieraj się - rozkazuję, ignorując jego głupi tekst.

Schodzi z łóżka i ekspresowo, pozbywa się skarpetek oraz spodni, razem z bokserkami, uwalniając swoją męskość. Koszulkę natomiast łapie za jej dół i podnosi, w niemiłosiernie wolnym tempie. - Nie drocz się ze mną - syczę, przez zaciśnięte zęby. - Tylko ściągaj to, i mnie przeleć.

- Taka niecierpliwa - mruczy i w końcu zrzuca z siebie ostatnią część, garderoby. Łapie za moje obie nogi i przesuwa je, sprawiając, że leżę teraz w poprzek łóżka. Klęka przede mną i składa czuły pocałunek na mojej stopie, po czym przerzuca sobie moją nogę na bark i przenosi się ustami na zdrową nogę. Wędruje nimi, tworząc mokrą ścieżkę pocałunków, coraz wyżej i wyżej, aż wreszcie dociera do mojego centrum.

- Ach, nie wytrzymam dłużej - sapię, gdy coraz intensywniej, pieści mnie językiem.

Już zapomniałam, jaki jest w tym dobry.

Odrywa się ode mnie i ponownie przerzuca moje nogi, wzdłuż łóżka. Następnie wdrapuje się na nie i stwierdza. - Dojdziesz, jak będę już w tobie - klęka na łóżku, łapie za obie moje nogi i kładzie je sobie na ramionach, po bokach swojej głowy. - W porządku? - dopytuję, a kiedy kiwam głową na zgodę, wbija się we mnie, jednym zdecydowanym ruchem, na co wydaję z siebie, głośny jęk. - Och. Śnieżko. Jesteś zajebista - wzdycha i daje mi chwilę na przyzwyczajenie się do jego rozmiaru.

Całuje moje obie kostki, a kiedy się rozluźniam, zaczyna się poruszać. Jest taki duży i gruby, że idealnie mnie wypełnia, sprawiając, że dosłownie kilka pchnięć, wystarcza, abym stanęła nad krawędzią rozkoszy.

- Ja… zaraz… - wysapuję.

- Jeszcze nie - rozkazuje. - Wytrzymaj - dodaje i zwiększa tempo. 

Czuję, jak napięcie narasta we mnie nieubłaganie. Podwijam palce u stóp i  wbijam paznokcie w materac, jakby to mogło pomóc zapanować nad falą rozkoszy. Dźwięki sypialni wypełnia rytm naszych ciał, stłumione oddechy i coraz głośniejsze jęki.

- Teraz - pada komenda, a ja poddaję się bez reszty. Dochodzę głośno i długo, jakby całe moje ciało rozpadło się na drobne kawałki, pozwalając, aby rozkosz mnie spętała. Pochłoneła całkowicie.

Tie-BreakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz