Rozdział 15 - Urodziny

2 0 0
                                    

Lotta

Tydzień szybko minął w towarzystwie Kinny i Erny, które za pozwoleniem swoich rodziców mogły zostać u nas dłużej, aż do urodzin Lotusa. Przez tydzień zdążyłyśmy porobić wszystko co tylko zapragnęłyśmy, byłyśmy na targu, kilka nocy spałyśmy w szklanym domu, a nawet poszłyśmy razem na zajęcia z samoobrony i profesor Angus mocno dał nam popalić. Ostatnio nawet siedząc w bibliotece przypomniałam sobie kogo ostatnio tu spotkałam i postanowiłam w końcu opowiedzieć o tym Kinnie, która jak tylko się dowiedziała była taka podekscytowana, że aż nie mogła wysiedzieć.

Mnie też oczywiście ciekawiło, co z tego wyniknie i jak sytuacja się rozwinie, natomiast nadal było mi trochę przykro, że Lotus nie przyszedł i mi nie powiedział, a przecież zawsze trzymaliśmy się blisko. No ale może potrzebuje jeszcze czasu i powie mi, kiedy będzie gotów.

Dzisiaj nadszedł długo wyczekiwany dzień jego 15 urodzin. Przez ostatnie dni mój brat chodził taki szczęśliwy i podekscytowany, że aż dzisiaj, gdy leżałyśmy z Kinną na łóżku i rozmawiałyśmy wpadł do pokoju.

- Cześć dziewczyny, chcecie ze mną popływać? No zgódźcie się, dziś jest mój dzień! - powiedział z pełnią entuzjazmu, po czym z całym impetem rzucił się na łóżko obok nas, aż poskoczyłyśmy.

Spojrzałam od razu na Kinnę, ciekawa co powie.

- Idźcie beze mnie. - machnęła ręka - Obiecałam już Ernie, pomóc wybrać suknię na dzisiejszy wieczór. - podparła się na łokciach i wstała. - w zasadzie to już powinnam do niej iść. Uważajcie na siebie i widzimy się wieczorem. - puściła do mnie oczko i wyszła.

- To co za dziesięć minut przed pałacem? - Kiwnęłam głową w odpowiedzi, na co Lotus klasnął w dłonie, szeroko się uśmiechnął i ruszył w podskokach do drzwi.

*

Zdążyłam chwilę poleżeć, przyszykować się i zejść na dół a ten już na mnie czekał cały szczęśliwy.

- Aż jestem w szoku, że jesteś tu punktualnie. Nie podobne to do ciebie. - udał zaskoczenie i zaczął się śmiać.

Przekręciłam oczami - To gdzie płyniemy? - zapytałam ciekawa jego wyboru.

- A pokaże ci fajną miejscówkę tu niedaleko. - machnął ręką. - Płyń za mną.

Minęliśmy dziedziniec ze spoglądającymi na nas ogromnymi, kamiennymi posągami dawnych władców, ogrody królewskie, port, aleje z domostwami i tak płynęliśmy i płynęliśmy, aż w końcu z chwili zrobiła się bardzo długa chwila, więc postanowiłam w końcu zapytać.

- Lotus... Miało być niedaleko, a tymczasem płyniemy już trochę czasu...

- Oj tam narzekasz. Jeszcze trochę... - stanął w miejscu, jakby się zgubił, już miałam pytać, ale pierwszy oznajmił - O! Już jesteśmy! - rozłożył ręce i spojrzał w dół - I jak ci się podoba?

Podpłynęłam bliżej niego, zbytnio nie wiedząc na co patrzeć. Kiedy spojrzałam w dół, zaparło mi dech w piersi. Przede mną rozpościerała się gigantyczna przepaść, niczym bezkresny kanion, który pochłaniał światło, tylko po to, by oddać je w postaci magicznej poświaty. Dno przepaści było niewidoczne, skryte w tajemniczym mroku, ale to, co unosiło się w jej wnętrzu, przyciągało wzrok jak magnes.

Setki, a może tysiące meduz o przeróżnych kształtach i rozmiarach leniwie dryfowały w wodzie, tworząc spektakl barw i światła. Każda z nich emanowała własnym blaskiem – od chłodnych, lodowych błękitów, przez subtelne różowe łuny, aż po intensywny fiolet i złotą poświatę, która wydawała się rozświetlać najgłębsze zakamarki. Ich delikatne, niemal przezroczyste ciała pulsowały rytmicznie, a wijące się wokół ramiona wyglądały jak tańczące w powietrzu wstążki.

Dwie KoronyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz