Boguś
🤎
Jej smutny wyraz twarzy, zostanie już w mej pamięci na zawsze. Wyrył mi się pod powiekami, powodując nieprzyjemny ucisk w sercu.
Szczerze to, wolałbym, żeby obrzuciła mnie milionem obelg, niż żeby tak milczała… i to w dodatku na smutno.
Odkąd opuściliśmy gabinet, tego Patafiana, któremu miałem ochotę rzucić się do gardła, najpierw za to, że niemiłosiernie przedłużał, a potem tak brutalnie odebrał jej nadzieję. Nie odezwała się ani słowem.
Tempo wpatrywała się w widok za oknem i nie reagowała na moje słowne zaczepki. Dosłownie jakby reszta otaczającego ją świata, przestała istnieć. Zamknęła się w sobie i pogrążyła się we własnych myślach.
Jej oczy, zazwyczaj tak pełne energii i ambicji, teraz były puste, jakby ktoś zgasił w nich światło. Czułem, jak powoli zalewa mnie fala bezsilności, nie wiedziałem, co powiedzieć ani jak ją pocieszyć. To, co czuła, musiało być przytłaczające… wszystko, na co pracowała przez lata, mogło się właśnie rozpaść.
Milczenie między nami stawało się coraz cięższe, niczym niewidzialna przepaść, która z każdym upływającym momentem stawała się trudniejsza do przeskoczenia. Próbowałem znaleźć odpowiednie słowa, coś, co mogłoby złagodzić jej ból, ale każda fraza, która przychodziła mi do głowy, wydawała się banalna, wręcz bezużyteczna.
No, bo jak można pocieszyć kogoś, kto stoi na krawędzi utraty wszystkiego, co budowało jego tożsamość?
Widok jej złamanego spojrzenia uderzył mnie mocniej, niż cokolwiek innego. Powodując nagłe oświecenie. Czułem się, jakby ktoś ścisnął moje serce w stalowym uścisku, bezlitośnie uświadamiając mi, jak bardzo mi na niej zależy.
Chciałem coś zrobić, cokolwiek, by jej ulżyć, ale każdy pomysł wydawał się trywialny w obliczu jej bólu.
Myśl, że być może straciła wszystko, o co walczyła, była nie do zniesienia. Próbowałem opanować własny strach i lęk, by móc być silnym dla niej, ale w środku czułem się tak samo zagubiony jak ona.
Gdybym tylko mógł, wziąłbym cały jej ból na siebie… ale nie mogłem. Sama musiała go unieść. Ja będę przy niej i pomogę jej go podźwignąć, ale to ona musi chcieć, go unieść całkowicie. Musi chcieć o siebie zawalczyć.
Jej ból stał się moim bólem, a jedynym celem było znalezienie sposobu, by jej pomóc przejść przez to wszystko, jak najmniej boleśnie.
Czy było to wykonalne?
Miałem wątpliwości. Wiedziałem, że nie da się całkowicie ochronić kogoś przed cierpieniem, zwłaszcza gdy to, co ją spotkało, było tak przytłaczające. Zrozumiałem, że nie mogę zabrać jej bólu, mogłem jedynie pomóc jej go znieść. Chciałem znaleźć rozwiązanie, coś, co choć trochę złagodzi ten ciężar, ale jednocześnie bałem się, że nic, co zrobię, nie będzie wystarczające.
Było to jak walka z cieniem. Czułem jego obecność, ale nie mogłem go uchwycić. Pozostawało mi być przy niej, oferować wsparcie, nawet jeśli nie mogłem zagwarantować, że będzie mniej bolało. Czy to wystarczy? Tego nie byłem pewien. Ale wiedziałem jedno: nie przestanę próbować… nawet jeśli, nie będzie tego chciała.
Wyrzuci mnie drzwiami? Wrócę oknem.
Zabarykaduje wszystkie wejścia? Zrobię podkop pod miejscem, w którym się ukryje.
Może mnie zwyzywać i przeklinać w myślach, ale ja i tak będę trwał, przy jej boku.
Bo jej obecność była dla mnie jak powietrze. To, co się działo teraz, było jak ciemna chmura, ale wiedziałem, że każda burza kiedyś mija, a ja miałem zamiar być tym, który pomoże jej przejść przez nią bezpiecznie, nawet jeśli miało to oznaczać wydeptywanie ścieżki w deszczu i błocie.
CZYTASZ
Tie-Break
Humor- Ta kobieta, pała do mnie miłością równie wielką, co mysz do kota. Jest straszną Jędzą, ale to nie zmienia faktu, że ma najpiękniejsze oczy, jakie w życiu widziałem. Oczy, które rzuciły na mnie klątwę, rozgaszczając się w moim umyśle i za nic nie...