8. Przed ołtarzem

2 0 0
                                    

Zwykła pustka. To ujrzałam w jego oczach kiedy zobaczyłam go po kilku latach. To właśnie on spośród milionów mężczyzn miał zostać moim mężem? Nie mając odwagi spojrzeć  na swojego "wybranka" uniosłam na niego zaszklone oczy dopiero wtedy, kiedy ojciec puścił moją rękę, nie byłam gotowa by na niego spojrzeć lecz to zrobiłam. Z szybko bijącym sercem patrzyłam jak z zadartą głową, w górę wpatruje się we mnie. Po tylu latach jego oczy były tak samo piękne i idealne jak wtedy, kiedy biły w nich uczucia. Teraz jednak były wspaniałe ale bez żadnej krzty emocji. Cisza jaka w nich panowała była otępiająca. 

Z oczu Zandera czytałam jak z książki, z jego postawy ciała i ruchów lub samego taktu mówienia, ale teraz byłam w stanie wyczuć jedynie chęć zakończenia tego całego teatrzyku. Nie był napięty ani rozluźniony. Stał prostu nie garbiąc się, przez co musiałam zadzierać wysoko głowę, by dotrzeć wzrokiem do jego twarzy. Jego linia szczęki stała się bardziej wyrazista, ale nie była idealnie gładka. Na jego twarzy pojawiły się maleńkie blizny, które nie były zauważalne dla gołego oka. Wyjątkowo dla moich oczu jego twarz ujawniała każdy szczegół i drobiazg, który się w nim zmienił.

Ksiądz, który stał obok nad cicho odchrząknął. Z opóźnieniem przeszłam do niego spojrzeniem dalej nie widząc co zrobić. Kiedy zawsze miałam wiele do powiedzenia teraz zabrało mi języka w ustach. To było wszystko jak przez mgłę. Siwy, starszy mężczyzna zaczynał wygłaszać przemowę duchową o miłości dwójki ludzi i chyba chodziło mu o mnie i bruneta stojącego obok mnie. 

Zawsze mówiono się, że spod ołtarza ucieka zdesperowana panna młoda w ostatniej chwili. Teraz byłam w stanie obalić ten mit gdy kątek oka widziałam, jak wielka dłoń Zandera wędruje do jego twarzy i kciukiem wraz z palcem wskazującym ściska nasadę swojego nosa chyba także nie dowierzając w to co się właśnie dzieje. 

-Teraz powtórz za mną- kapłan zwrócił się bezpośrednio do Zandera.- do nas podeszła moja przyjaciółka z obrączkami na malutkiej, białej, satynowej poduszce i wręczyła nam je. Zander Argento wziął pierścionek, który miał mi za lada moment włożyć na palca  

Straciłam poczucie rytmu, w mojej głowie zaczęło się kręcić. Nie słyszałam nic, wszystko było jak sen. Byłam tam tylko ciałem ale niczym innym. Zapomniałam jak się oddycha i na giętkich nogach stałam tam. W tej cholernej altance, gdzie miałam pierścionek na palcu i teraz ja powtarzałam słowa księdza. Dopiero ocknęłam się kiedy z ust księdza wydobyły się kolejne słowa. Z dłońmi złączonymi wpatrywałam się zamglonym wzrokiem na jego czekoladowe tęczówki. 

-Możecie się pocałować.- staruszek powiedział a w moim sercu zaczęło coś dudnić. Bałam się, że dostałam zawału. Bez śmiechów i żartów to było straszne... moje serce tak bardzo dudniło i obijało się o wnętrzności, że myślałam o wypluciu płuc. 

Zander pochylił się w moją stronę a ja jak słup wpatrzyłam się w niego rozbieganym wzrokiem. Gdyby ludzie to widzieli z bliska pomyśleli by, że jestem naćpana, że nie umiem kontrolować wzroku. Uspokoiłam się wtedy, kiedy jego usta musnęły lekko mój kącik ust. 

Oklaski doszły do naszych uszu niemal od razu. Oboje odwróciliśmy się w stronę gości nie bardzo wiedząc co dalej. Powoli schodziliśmy z małych stopni altanki. Z grzeczności i by zachować pozory Zander zaoferował mi swoją rękę widząc, że nie łatwo iść w takich butach po trawie. Szliśmy do hotelu gdzie miała odbyć się impreza. 

Czując jego ciało było mi dziwnie. Nie czułam się realnie bo takie przypadki nie zdarzają się. To było tak strasznie pokręcone. W chaosie nie byłam w stanie realnie pomyśleć. Przez samą informację straciłam poczucie rytmu i nie odliczałam dni do ślubu. Nie wiedziałam, jak mam wyciągnąć informacje o moim mężu co bardziej komplikowało a teraz obok mnie, z obrączką na palcu lewej dłoni szedł Zander Argento... 



It wasn't supposed to be like thatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz