1.

20.4K 715 69
                                    

Liceum w Ravenswood było po prostu Liceum w Ravenswood. Nie miało imienia, a grono pedagogiczne interesowało się losem tylko wybranych uczniów. Jawnie faworyzowało bogatych, chociaż zdarzyło się kilka wyjątków. Uwielbiali osoby mądre, które dużo czasu poświęcali nauce - stąd też darzyli mnie ogromną sympatią.

Nazywam się Jessica Granger, mieszkam w małym mieście Ravenswood od urodzenia, a mojej rodzinie się nie przelewa. Tatuś jest prawnikiem w taniej kancelarii, chociaż z jego umiejętnościami mogłby trafić dużo lepiej, a mama nie ma pracy, dorabia sobie udzielając korepetycji z angielskiego.

Tego dnia wcześniej przyszłam do szkoły, bo chciałam wypożyczyć książkę, która pomogłaby zrozumieć mi temat z matematyki (jedynego przedmiotu, którego nie ogarniałam). Przewidziałam na to za dużo czasu i kiedy szłam pod klasę, mało kto był już w budynku. Osoby, które przebywały już na terenie placówki, korzystały z ostatnich w roku ciepłych poranków. Nagle poczułam, że ktoś szarpie mnie za ramię. Zabolało. Odwróciłam się i ujrzalam jego.

Metr osiemdziesiąt czystego zła i kupy forsy. Główna dewiza: "bawić się za hajs rodziców", poboczna: "robić melanż". Justin Snow, o nazwisku określającym jego serce oraz wyglądzie pasującym do jego odpowiednika, Biebera, z tym że ciemniejszej karnacji i odrobinę przystojniejszym. Leciała na niego każda bogata laska, a nienawidziła większość biednych. Ten podział był tu bardzo widoczny. Gdzie się nie obejrzałam, ktoś z kogoś szydził. Nienawidziłam tej szkoły z całego serca.

- Kogo my tu mamy? - zakpił Justin. Próbowałam się wyrwać, ale w odpowiedzi chłopak tylko umocnił uścisk. W moch oczach zabłysły pierwsze łzy, spowodowane bólem. - Mamusia nie nauczyła odpowiadać?

- Puść mnie, debilu! - krzyknęłam. Wiedziałam, że tym przezwiskiem nic nie osiągnę, a jednak nie umiałam się powstrzymać. W końcu odpłacam się pięknym za nadobne.

Zaśmiał się, rzucił mi pogardliwe spojrzenie i poluźnił uścisk. Odskoczyłam jak oparzona i uniosłam na niego oczy. Uderzyła mnie jego pogarda, więc uciekłam, jak największy tchórz.

Czułam się upokorzona. Jak zawsze po potyczce z nim, lub jednym z jego najlepszych kumpli, Maxem czy Adrienem. Oboje byli tak samo obrzydliwie bogaci, przystojni i od lat wmawiali mi, że jestem nikim. Oczywiście nie byłam wyjątkiem - nie oszczędzali moich przyjaciół i znajomych, ogólnie całej części szkoły, która nie miała pieniędzy.

Postanowiłam znaleźć Bonnie, Harry'ego i Davida. Stanowiliśmy zgraną paczkę od początku naszej szkolnej kariery, chociaż Bonnie dołączyła do nas dopiero rok temu. Bezgranicznie im ufałam i spędzaliśmy razem mnóstwo czasu. Chciałam po prostu z nimi być, bo bałam się, że któryś z nich znowu mnie znajdzie.

* * *

Po lekcjach odbywał się sprawdzian do drużyny cheerleaderek oraz, równocześnie, do szkolnej drużyny koszykówki. Nie brałam udziału w żadnym, ale obiecałam przyjaciołom, że dotrzymam im towarzystwa. Nie dla mnie był sport - wolałam poczytać książkę albo pograć na fortepianie i śpiewać. O moim zainteresowaniu muzyką wiedziały cztery osoby: rodzice, straszy brat Daniel oraz David, który przyłapał mnie na gorącym uczynku. Obiecał jednak nikomu nie mówić; nie szukałam rozgłosu.

Bonnie została sprawdzona jako druga. Jako jedyna z naszej paczki miała bardzo dobrą sytuację finansową, więc została przyjęta. Cheerleaderki dbają o forsę. Nie, Bonnie Clyton nie była bogata, ale dzięki dużej posiadłości z ogrodem i basenem nie dokuczano jej, a nawet zapraszano na imprezy. Oczywiście, dziewczyna korzystała z tego jak mogła. Czasem robiło mi się przez to przykro, ale wiedziałam, że dziewczyna nie zostawiłaby mnie dla tych pustych lalek.

NiezdecydowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz