Rozdział 20 / Next lesson

182 23 1
                                    

Siedziałam na dole, obok Felixa. Film strasznie mnie nudził, jednak Sandy z zaciekawieniem go oglądał. Położyłam mu głowę na ramieniu i zamknęłam oczy. Moje myśli krążyły wokół Reed'a. Nie odzywaliśmy się już kilka dni, męczyła mnie ta sytuacja. Wiem, że Felix się z tego cieszył, mimo, że zaprzeczał. Ky miała prawdziwy kryzys, jednak ciężko było coś na to poradzić. Kazałam Felixowi się nie wtrącać, to ich sprawa, zresztą i tak się pogodzą. Czas to najlepsze rozwiązanie, skoro Oscar ufa Kylie to wystarczy, że jej to powie. Dziewczyny zabrały Green na zakupy, a chłopcy siedzieli na górze z Oscarem. Jako siostra starałam się go wspierać, jednak wyglądał strasznie.

W 90 minucie filmu (i całe szczęście bo więcej bym chyba nie zniosła) ktoś zadzwonił do drzwi. Zerwałam się i pobiegłam otworzyć. W drzwiach zobaczyłam chłopaka, mniej więcej w naszym wieku.

-Hej jestem Charlie Lewis - przedstawił mi się

Również się przedstawiłam i zaprosiłam go do środka. Felix wyłączył telewizor i zmierzył wzrokiem Charliego.

-Jestem waszym wielkim fanem - powiedział chłopak - I przyjacielem Kylie

Ups. Będą z tego kłopoty, pomyślałam. Czyli to o tego chłopaka poszło, no nie za dobrze. Modliłam się żeby Oscar nie zszedł na dół. Charlie wydawał się miły, był całkiem przystojny i miał tatuaż na lewej ręce. Ciemne włosy opadały mu na czoło, a brązowe oczy wpatrywały się w Sandmana. Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Niedobrze, pomyślałam. Ze schodów zwlekł się Enestad. Na widok gościa trochę oprzytomniał i odgarnął włosy z twarzy. Miał cienie pod oczami i lekki zarost na twarzy. Włosy miał nieułożone, a na sobie miał jakieś stare dresy.

-Hej - przywitał się Oscar

-Jestem Charlie - przedstawił się chłopak

Twarz Enestada zmieniła wyraz. W jego oczach dostrzegłam jeszcze większy żal i złość. Oscar zeskoczył ze schodów i wyciągnął rękę w stronę Charliego ale stanęłam przed nim. Posłałam mu głuche "to nie jego wina". Lewis stał zdziwiony w tym samym miejscu. Oscar opuścił rękę i jego oczy się zaszkliły. Przytuliłam mocno brata, a on nie chciał mnie puścić. Czułam jak jego łzy pokrywają moje ramię, ale nie przejęłam się tym. Mój brat cierpiał i to się liczyło. Postanowiłam jednak porozmawiać z Kylie i jakoś przekonać ją do rozmowy z Oscarem. Charliego zabrał Felix który zaczął opowiadać mu o zespole. Enestad puścił mnie po kilku minutach i spuścił głowę.

-Oscar - powiedziałam cicho - Spróbuję z nią porozmawiać, jestem pewna, że do siebie wrócicie. Kochasz ją?

-Nawet nie wiesz jak bardzo Cas - odpowiedział cicho - Spróbuj, proszę bo ja już nie daję rady Cassie, na prawdę, już nie mogę.

Nie mogłam znieść wyrazu jego twarzy, bólu w jego oczach. Wyglądał jakby był poważnie chory. Całą noc nie spał, nic nie jadł. Martwiłam się o niego, nawet bardzo. Po chwili do domu wpadł Felix.

-Charilie jest gejem! - wykrzyczał na cały dom

Oscar aż złapał się blatu, a na schodach pojawiła się reszta chłopaków. Omar poklepał Enestada po ramieniu i skinął na mnie.

-Okey, chłopaki... - zaczęłam - Dziewczyny niedługo wrócą, widzieliście ten plakat i napis na drzwiach Ky? - chłopcy przytaknęli - Dobrze, w takim razie odklejcie to i przylepcie na drzwi Oscara

Chłopaki spojrzeli na mnie z zaskoczeniem. Było już ciemno, a pokoje Ky i Oscara były obok siebie. Poza tym Kylie była wspaniała i w ogóle ale spostrzegawczość miała gorszą niż Felix.

***

Obudziłem się w swoim pokoju, była pierwsza w nocy. Za ścianą słyszałem odgłos lejącej się wody. Pomyślałem, że to Cas skoro nie było jej obok na łóżku. Zakradłem się do łazienki i oparłem o umywalkę. Światła nie było od wieczoru, więc nie za wiele widziałem. Nie widziałem Cassie ale przywarła do mnie i zawiesiła mi ręce na szyi. Jej mokre ciało pokrywał miękki ręcznik. Po chwili jej usta przywarły do moich i wtedy... Wtedy poczułem, że to nie Cassie. Oderwałem się szybko i usłyszałem znajomy głos.

-Hej Felix - powiedziała Berry

Wypadłem z łazienki na dół do salonu. Reed siedział na kanapie, a Cassie kurczowo ściskała bransoletkę. Mia i Olly przytulali się na fotelu, a Jane i Omar opierali się o blat. Stanąłem przed Cassie, a ona spojrzała mi prosto w oczy. Widziałem, że coś musiało się stać. Za mną stanęła Berry z szyderczym uśmiechem, wciąż w ręczniku. Cassie spojrzała na mnie pytająco, a ja nie wiedziałem jak jej to powiedzieć.

-Muszę ci coś powiedzieć - powiedzieliśmy równocześnie

-Ty pierwsza - dodałem

-Chodzi o to... - urwała - Reed mnie pocałował, ale ja go nie, znaczy na początku myślałam, że to ty ale później już nie i... Przepraszam to było... Naprawdę nie chcący...

Już dawno nie widziałem Cassie tak zdenerwowanej. Wciąż ściskała bransoletkę i wpatrywała się we wszystko tylko nie we mnie. Uniosłem jej podbródek i spojrzałem prosto w oczy.

-Miałem tak samo z Berry - wydusiłem

Cassie spojrzała na mnie ze zdziwieniem. Nie mogłem uwierzyć, że Berry zrobiła coś tak wstrętnego. Czekałem na gwałtowną reakcję Cas i na kolejną wielką kłótnie, jednak ona przybliżyła się do mnie i pocałowała na oczach Berry i Reed'a. Deming odwrócił wzrok, a Berry zrobiła się cała czerwona.

-Wynocha - warknąłem do Stephanie

-Ty też - dodała Cassie spoglądając w stronę Deminga

-Ale Cas, ja ci to wyjaśnię - błagał Reed - Proszę

-Tam są drzwi - odpowiedziała Cassie - Nawet nie waż się do mnie zbliżać, w innym wypadku Felix się tobą zajmie - dodała chwytając mnie za rękę

Reed spojrzał na nią błagalnie i wyszedł, a za nim oburzona Berry. Gdy drzwi się zamknęły Mia wstała i podeszła przytulić Cas. Whitemore była dość wysoką szesnastolatką, miała długie lekko kręcone na końcach włosy i zielone oczy. Była stuprocentową pesymistką, jednak nie dało się jej nie lubić. Była smukła i wysoka, co dodawało jej wdzięku. Olly był zapatrzony w nią jak w obrazek, jednak nie byli na tyle bliską parą jak ja i Cas.

-Dobra - rzuciłem - Wygarnij mi teraz, wolę mieć to za sobą Cassie

Cas spojrzała na mnie zdziwiona.

-Ale za co? - zapytała - Za to, że Berry się na tobie uwiesiła i nie mogłeś nic z tym zrobić? Chyba żartujesz, to jej wina, nie twoja.

Ulżyło mi gdy to usłyszałem. Do domu weszła Ky i obrzuciła nas wszystkich spojrzeniem swoich niebieskich oczu. Zauważyłem, że Cassie i Kylie są mimo wszystko bardzo podobne.

-Musimy porozmawiać - powiedzieliśmy w trójkę ja, Cas i Kylie

****

Siedziałem na sofie między Kylie i Cassie. Wysłuchałem już miliona szlochów Ky. W życiu bym nie powiedział, że ona jest zdolna do okazywania uczuć, dłużej niż 10 sekund. Po policzkach Green co chwila spływała łza którą cały czas ścierałem. Cas w ogóle nie zwracała na mnie uwagi, tylko cały czas wpatrywała się w Kylie.

-Musisz z nim pogadać - powiedziała - Słuchaj Ky, jesteś moją przyjaciółką i dobrze wiesz, że chcę dla ciebie najlepiej. Więc zepnij tyłek i idź z nim pogadaj! Przecież wiesz, że Oscar jak jest zazdrosny, to najchętniej zamknął by cię w słoiku

-On mi nie ufa. - rzuciła Kylie - Więc to nie ma sensu.

-Ufa, proszę cię, on też cierpi - powiedziała Cassie marszcząc nosek - Oscar to facet słonko, oni nie są idealni. No i czasem zachowują się jak dzieci, albo totalne dupki.... Ale mój brat cię kocha Ky, na prawdę

Spojrzałem wrogo na Cas ale ona nawet tego nie zauważyła. Dzieci i dupki. Kochana dziewczyna o swoim chłopaku i bracie.

-Przepraszam co? - przerwałem rozmowę - Jakie dzieci? Ja się nie zachowuję jak dziecko! - dodałem z oburzoną miną

-Tak Cas, masz całkowitą rację - zadrwiła Ky - Zgubiłeś lizaka, że ci się tak brewki marszczą? Ciocia Cas ci kupi następnego

Postanowiłem się zamknąć i wyjaśnić to później z Cas. Ky powiedziała, że musi to przemyśleć i poszła do kuchni. W duchu poprosiłem tylko, żeby się udało. Żeby tylko weszła do jego pokoju i go zobaczyła. Nawet Kylie potrafiła kochać, więc czas na następną lekcję - nauczyć się wybaczać.
****
Mam nadzieję, że rozdział się podoba, jeśli tak gwiazdkujcie, a jak nie to chętnie zobaczę krytykę w komentarzach ^^ dziękuję za to, że to czytacie, za te 2,49 K wyświetleń, dla mnie to dużo znaczy.

Zacznijmy od początku /TFC/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz