...
- Ryan.. RYAN!
Ciemna postać wystrzeliła z mroku niczym z procy. Kapitan był sparaliżowany.. Ani drgnął. Staranowała go, ku jego zdziwieniu nadwyraz delikatnie. Kruki niczym sępy wciąż krążyły wokoło niego i napastnika, tworząc niewielką pustą przestrzeń.
Ryan odruchowo stworzył w swej dłoni ostry jak brzytwa sztylet, szybkie cięcie i po krzyku.. Ale jednak zatrzymał ostrze. Ledwie zatrzymał je tuż przy krtani bardzo dobrze znanej mu kobiety, kilka kropli zimnej krwi skapło na jego twarz..
- Ryan.. Tu jest tak ciemno.. Tak zimno..
W pierwszej sekundzie poczuł ulgę i radość, jednak gdy zrozumiał co się dzieję, przerodziło się to w obrzydzenie i strach. - Nie waż się.. - Postać chciała się do niego przytulić, lecz odepchnął ją. Ta upadła na pośladki, a on gwałtownie wstał, robiąc kilka kroków w tył. - NIE WAŻ SIĘ JEJ WYKORZYSTYWAĆ! - Wykrzyczał, patrząc na delikatną, bezbronną Mire siedząca zaledwie kilka metrów dalej.. Wściekłość z jaką pluł w jej kierunku z łatwością dało się wyczuć w powietrzu. Wykonał kolejny krok w tył, chciał uciekać, ale nie mógł odwrócić od niej wzroku..
- Czemu taki jesteś.. Zrobiłam coś nie tak? Czy może znowu nie masz pojęcia, kim tak naprawdę jesteś..? - Ostatnie słowa które padły z jej ust, brzmiały jak wypowiedziane przez stare, charczące głośniki. W moment jej twarz zaczęła spowijać czarna i gęsta niczym smoła maź, lecz równie szybko wszystko wróciło do normy..
- NIE.. JESTEŚ MARTWA! MINĘŁY LATA, PIERDOLONE LATA..! - Nastała chwila ciszy.. Przez moment czuł jakby rozrywał się na dwie osobne części, dwa wewnętrzne głosy toczące równą bitwę o kontrolę nad jego ciałem.. Udało mu się zachować zimną krew. - Nie ograsz mnie jakąś tanią iluzją.. To za mało na kogoś takiego jak ja..
- Martwa..? Wcześniej ci to nie przeszkadzało.. Wciąż szeptałeś moje imię przed snem, każdej pierdolonej nocy, zupełnie jak dziecko we mgle.. Zagubiony. - Wstała na równe nogi, i powolnym, lecz zarazem agresywnym krokiem zaczęła się zbliżać. Każdy krok sprawiał wrażenie jakby tworzył coraz to nowsze oraz głębsze szczeliny w jego sercu, i nie tylko. Zaczął powoli się cofać z przerażeniem wymalowanym na jego twarzy, jego nozdrza przepełniał zapach palącego się ciała. Strach i obrzydzenie potęgowały jej słowa, dzięki którym non stop wbijała szpilki w jego delikatny umysł. - Boisz się mnie.. Ryan? Jesteś takim tchórzem.. Bez przerwy uciekasz przed tym co ci straszne, nie jesteś w stanie stawić temu czoła.. Nie jesteś w stanie poradzić sobie nawet z samym sobą.
W moment w jego dłoni powstała włócznia stworzona z krwi, zamachnął się gotów by nią rzucić, lecz w ostatniej chwili się zawahał. Mira się zatrzymała, a on zastygł w tej pozycji patrząc w ziemię. Nie wiedział co się z nim dzieję.. W jednej chwili poczuł gwałtowny impuls, chciał rozerwać tą sukę na strzępy, lecz w ułamku sekundy jego podejście zmieniło się o 180°.. Jak mógłby jej to zrobić..?
- Naprawdę chcesz jej użyć..? Przecież to ona ci mnie odebrała.. To wszystko jej wina, waszej brudnej, splamionej mordem krwi. - Broń się rozpłynęła, a kobieta wznowiła swój chód. - Tak też myślałam.. - W moment znalazła się przy nim, zupełnie jakby skoczyła w czasie, ulotna jak jej życie. - Nie potrafisz.. Przyznaj to.
Odłożyła swoją delikatną dłoń na jego bark, trząsł się, każde pojedyńcze słowo było precyzyjnym atakiem. Starał się przywołać wszystkie dobre wspomnienia, lecz zdążył zapomnieć.. Wszystko co dobre zostało wymazane, nie pozostało po tym ani śladu, pozostało jedynie to co najgorsze, to czego nie pozwoli mu zapomnieć..

CZYTASZ
Mistbound
FantasyTen świat to chore miejsce.. Chociaż wydaję mi się, że chore to mało powiedziane. Gdyby to o samą chorobę się rozchodziło, może jakoś bym to zniósł, choć to co robi z ludźmi i nie tylko jest przerażające. - "Niestety mam wrażenie, że stoi za nią wie...