Przeklęty Lunapark część 9.1

85 5 0
                                    

---9---


Roywychylił lekko głowę, nad mały zwał ziemi. Widział tam kilkuludzi ale nie nimi najbardziej się przejmował. Obawiał się żeMike albo Todd jest gdzieś w pobliżu.

Onina pewno już wiedzą że blondyn uciekł. Rozglądnął siędookoła. Nagle poczuł jak Chica przybliża się do niego.Niebezpiecznie blisko zaczęła dotykać jego osoby.

-Chica. Możesz przestać. - odparł lekko poirytowany Roy i odepchnąłją. Chica przeprosiła i schyliła głowę. Zaczęła uderzaćpaluszkami, o siebie.

-Tylko że jak mówiłeś o szukaniu części zamiennych i narzędzi,to myślałam że to poszukamy w atrakcji Foxiego. - odparła lekkoprzestraszona. Roy poklepał ja po

głowie.

-Nie masz się czego bać. Jesteś dużym i silnym robotem. Dasz sobieradę. Po za tym. Tutaj na pewno będą mieli dużo użytecznychczęści. - odparł przekonany o tym.

Chicazgodziła się a nim. Jednak nadal nie mogła czegoś pojąć. Po coona tu była. Przecież nie pójdzie z nim do obozu. Była za duża iza mało przypominała człowieka by

wejśćtam niepostrzeżenie. Nie miała też przebrania, w postaci jakiejśpłachty jak Monorey. Jednak Roy miał już pewien pomysł.

-Nie wiem czy się na to zgodzisz. Jednak mam pewien plan... - Royzaczął jej wszystko skrupulatnie tłumaczyć. Chica gwałtownieodpowiedziała - Nie ma mowy! Zapomnij o

tym!- odparła zdenerwowana i zaczęła odchodzić w stronę miejscagdzie była wcześniej. Blondyn szybkim susem pojawił się przednią. Zagrodził jej drogę rozkładając

ręce.

-Proszę. To jedyne wyjście. - odparł. Chica jednak nie zamierzałago słuchać. Wystawiła tylko palec i trąciła nim mężczyznę wklatkę piersiową. - To absolutnie

wykluczone.Nie pójdę tam. To absolutnie nie przejdzie. - odparła stanowczo izłapał za ramię Roya by go przesunąć. Ten jednak złapał zadłoń kurczaka i ścisnął ją.

-Nie wiem jak ty ale mi zależy na tym by pomóc tej króliczce.Proszę. Musimy zdobyć te narzędzia i części. - odparł błagając.Wtem żółty animatronik przypomniał sobie

Bonbon.To wystarczyło by zmiękła. Westchnęła.

-Dobrze zgadzam się. - Roy się ucieszył. Jednak Chica próbowałapo chwili zgasić jego głupi entuzjazm. Złapał go za szyję.Delikatnie i nie ściskała ale miało to

sugerowaćże jak coś zrobi nie tak to wtedy marnie skończy. - Jeżeli jednakcoś pójdzie nie tak i słowa Bonniego o tobie się potwierdzą. Tonastępnym razem, zacisnę to

dłoń.Rozumiesz? - zapytała. Roy tylko odkiwał lekko przestraszony. Wkońcu nie codziennie słyszy się groźby, od dużego żółtegorobota. Chica z nie mała satysfakcją

puściłago i uśmiechnęła się klepiąc go po plecach.

-No. To wyłączaj się. Ja muszę zwołać kilku ludzi. - po chwilirozdarł sobie cześć koszuli i zadrapał się na ramieniu iprzedramieniu. Poleciała strużka krwi i kilka

kropelspadło na ziemię. Chica patrzała na to jak zahipnotyzowana. Dawnonie widziała krwawienia. Znaczy się widziała, jak niektórzy jejprzyjaciele i ona sama łzawili

krwią.Jednak to nie było tak naturalne jak to. Delikatna, niczym niepowstrzymana strużka, czerwonego płynu, niczym bystra rzeka sunęłapo jego ręku. Chica mogła

przypominaćwygłodniałego wampira, który patrzy na coś czego pragnął odbardzo dawna. Krwi. W tym wypadku Chica patologicznie, zapragnęłakrwawić. Czuć jak ucieka z

FNAF: Przeklęty LunaparkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz