Rozdział 26

242 21 0
                                    

HERMIONA

Draco potrzebował jej bardziej niż kiedykolwiek.

Po dziesięciu latach słuchania wewnętrznego bębna, który nieustannie przyzywał go, gdy ktoś go potrzebował, Draco Malfoy w końcu poddał się potrzebie posiadania kogoś. Jego pragnienie było jak rwący prąd, który chciał wciągnąć Hermionę pod powierzchnię razem z nim. Jego dni wciąż upływały w Nowym Ministerstwie, a wieczory często przerywały Patronusy od Theo lub Grega, które ich głosami gdzieś go wzywały.

Ale jego noce należały do niej.

Czasami otwierał drzwi do swojej sypialni i znajdował ją czytającą na jego łóżku, siedzącą na wierzchu narzuty. Po powrocie zrzucał ciężkie, skórzane buty i wspinał się na nią, pozwalając, by jego oddech muskał jej skórę, a usta delikatnie przesuwały się po jej karku, wnętrzu łokcia czy przestrzeni między piersiami.

Draco doprowadzał ją do ekstazy palcami, ustami, językiem, zostawiał ją drżącą i trzęsącą się, a potem powoli się w niej zanurzał, okrywając jej ciało swoim. Ich usta spotykały się w namiętnych pocałunkach, a jej nogi zaciskały się mocno wokół jego bioder, wciągając go głębiej w siebie. Jej paznokcie zostawiały ślady na jego plecach. Kiedy dochodził, pulsował głęboko w niej, a jego orgazmowi towarzyszył gardłowy ryk.

W takich chwilach wiedziała, że pozwalał sobie być całkowicie bezbronny. Jego palce delikatnie sunęły po nagiej skórze jej brzucha.

– Pamiętasz, jak cię uderzyłam? – zapytała go Hermiona pewnego dnia.

Draco parsknął śmiechem.

– Staram się nie – odpowiedział. – Wiesz, że przez lata mi z tego powodu dokuczali?

– To dlatego stałeś się tym, kim jesteś? – drażniła się. – Żeby Ślizgoni w końcu przestali wytykać ci, że szlama spoliczkowała cię na oczach wszystkich?

Uśmiechał się, choć w jego oczach czaił się smutek.

– Myślałeś kiedyś o małżeństwie? – Hermiona zapytała, przesuwając palcami po ostrych liniach jego obojczyków.

– Nieszczególnie – odpowiedział, a jego głos zadrżał w piersi. – Zakładałem, że ojciec zaaranżuje małżeństwo między mną a Pansy.

Wykrzywiła usta w uśmiechu, całując jego mostek i czując, jakby w końcu wygrała coś, czego mogła chcieć Pansy Parkinson.

– A ty? Planowałaś mieć hordę rudowłosych dzieci Weasleya, jak sądzę? – zapytał.

– Właściwie to tak – powiedziała Hermiona i zauważyła, jak mięsień w kącie jego ust drgnął, więc szturchnęła go żartobliwie w żebra. – To nie ma nic wspólnego z Ronem. Ja po prostu...

Urwała, ale poczuła, jak Draco przesuwa się, aby spojrzeć na jej twarz. Jej policzki oblał rumieniec. Nie wiedziała, jak wyznać mu to, co czuła. To było coś głęboko zakorzenionego w niej, coś, co od dawna tłumiła.

– Zawsze chciałam być matką – powiedziała, po czym z zażenowaniem ukryła twarz w jego ramionach. – To głupie?

Przez dłuższą chwilę milczał. Cisza trwała tak długo, że zaczęła się zastanawiać, czy go nie rozzłościła. Gdy w końcu się odezwał, w jego głosie czuć było ogromny szacunek.

– To nie jest głupie – powiedział. – To piękne.

Jego głos załamał się, gdy to mówił.

– Przepraszam, że ci to odebrałem – dodał, poruszając się z widocznym dyskomfortem.

[T] A SHIFT IN LOYALTY | dramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz