Rozdział 20 Mam nadzieję, że szybko wykrwawię się na śmierć.

179 16 1
                                    

Adam roześmiał się głośno, gdy uciekając przed metalową kulą, którą do mnie wystrzelił, upadłam na kolana przed nim, kuląc się.
-Podnieś się- rzuca lekceważąco, tak cholernie zadowolony z siebie.
Powoli wstaję na drżących nogach
-Czego chcesz?- pytam cicho- Czemu mnie po prostu nie zabijesz?- doďaję, na prawdę mając dość tego wszystkiego, ale wiem, że Adam na to nie pozwoli, będzie mnie dręczył i okaleczał tak długo aż się znudzi, może nie znudzi się nigdy.
Chyba, że się stąd wydostanę. Ta myśl przemyka mi przez głowę i szybko znika bez żadnego poparcia jej realności, bo wiem, że nie mogę teraz pozwolić sobie na nadzieję.
Czuję się taka słaba i żałosna.
-Chodź, porozmawiamy w milszej atmosferze- mówi, wyciągając do mnie rękę.
-Rozmowa podczas, której muszę patrzeć na twoją twarz nigdy nie będzie przyjemna- pozwalam sobie na ten dość chamski komentarz, bo to właściwie jedyne, czym mogę się jeszcze bronić. Bronić?
-Trudno, wychodź- mówi, ale jego głos jest poirytowany, otwiera kopnięciem drzwi, przez które mnie wypycha.
Potykam się o idealnie równą podłogę na korytarzu, przez ból biodra, co znów powoduje zadowolone z siebie parsknięcie Adama.
Jest późny wieczór, albo już noc, bo przez malutkie okna widzę ciemne niebo, ale szyby są zbyt małe, żebym mogła dostrzec cokolwiek więcej. Chyba pada deszcz, bo słyszę charakterystyczny szum i widzę coś jakby krople na oknie, ale nie jestem pewna, bo znów zostaję popchnięta. Korytarz oświetla słabe, sztuczne światło samotnej żarówki zwisającej na kablu z sufitu.
Adam znów otwiera kopnięciem drzwi do gabinetu, w którym byliśmy już wcześniej.
Nigdy nie krępowała mnie jakoś bardzo moja nagość, chociaż nigdy nie byłam w takiej sytuacji jak ta, gdy mam na sobie tylko majtki i stoję przed wrogiem, ale teraz na prawdę chcę się zakryć.
-Chcesz mi poopowiadać o akcjach waszego gangu?- pyta, obracając w dłoni nóż.
-Nie- mówię, chociaż wiem, że to było pytanie retoryczne, a on nawet nie zwraca uwagi ma moje słowa.
-Co to była za akcja z tym adwokatem? Coś mi się odbiło o uszy.
-Mi się nic nie obiło o uszy- mówię dla samej satysfakcji nie odpowiedzenia mu, bo ta informacja przecież nic by mu nie dała.
Na zewnątrz faktycznie pada deszcz, a właściwie to leje jak z cebra. Przez dłuższą chwilę patrzę jak krople rozbijają się o gruzy na ziemi.
-Co to za gruzy?- pytam, ale on tylko nieuważnie spogląda za okno i rząda
-Powiedz mi o tej sprawie.
-Nie ma o czym mówić- przewracam oczami, by zaraz znów patrzeć za okno. Na ciemnym niebie zapełnionym burzliwymi chmurami jest kilka gwiazd i kawałek ponuro lśniącego księżyca. Mam wrażenie, że księżyc świeci prosto w moją twarz jakby chciał ze mnie zadrwić.
-Ile razy muszę Ci powtarzać, że obchodzą mnie informacje a nie twoje zdanie?- pyta i od razu dodaje wrogim tonem- Lepiej zacznij mówić.
Ale ja wciąż milczę, skupiając się na spadających z nieba kroplach za oknem. Pamiętam, że po śmierci dziadka, gdy ostatecznie wyniosłam się z domu mojej matki też padał deszcz. Tamten deszcz był inny, taki jakby niebo płakało razem ze mną,  wtedy ostatni raz pozwoliłam sobie na łzy do dziś. Tamte krople były gęste, ale ledwo zauważalne, czułam się tylko jak zimna woda na mnie padała, ale nie widziałam ich. Te krople dzisiaj są grube i zdecydowanie widoczne, mam wrażenie, że słyszę jak upadają na gruzy.
Nie zauważyłam jak Adam do mnie podszedł i spostrzegam jego obecność dopiero gdy przeciągnął ostrzem po moim brzuchu. Syczę mimowolnie z niespodziewanego bólu.
-Zaczniesz mówić czy chcesz kontynuować?- pyta, przykładając nóż pod mój biust.
-Co mam ci niby powiedzieć?!- syczę przez zęby, robiąc krok w tył , przez co prawie przewracam się na sofę.
-Po, co zatrudniłaś się w kancelarii?
-Żeby dowiedzieć się kilku rzeczy.
Adam znów przecina moją skórę tym razem głębiej. Znów zaciskam zęby
-Jakich rzeczy?- warczy, przesuwając ostrze między moje piersi.
-Jakie informacje mieli o naszym gangu- wyduszam, próbując ignorować ból, ale to na prawde ciężkie, gdy on pulsuje z tylu miejsc w ciele.
-I jakie mieli?
-Nieprawdziwe.
-Co ty nie powiesz?- jego głos jest faktycznie zaskoczony- Sam im te informacje podałem.
-Najwyraźniej miałeś złe informacje- odpowiadam cicho.
-Więc zostawiliście je?
-Zniszczyliśmy i przypomnieliśmy, że mieszanie się, w niektóre sprawy może się źle dla nich skończyć- odpowiadam, starannie dobierając słowa.
-Ładnie to ujęłaś- krzywo się uśmiecha- Ale słyszałem, że was złapali, jakim cudem tak szybko udało wam się stamtąd wydostać?
-Dominic- mówię tylko, choć to nie do końca prawda, ale nie ma potrzeby mówienia mu o Liamie.
-Macie aż takie dobre wtyki?
-Na to wygląda- odpowiadam, ale prawda jest taka, że Dominic po prostu jest świetnym negocjatorem i potrafi każdego świetnie okłamać i okręcić sobie wokół palca.
-Co z Hiszpanią?- pyta teraz.
-Jaką Hiszpanią?
-Jakie macie tam akcje?
Przez chwilę czuję się zdezorientowana tym nagłym pytaniem o kraj w Europie, ale przypominam sobie, że chyba gdzieś w jego aktach było o pobycie tam, chyba jego gang tam zaczynał.
-Nie kojarzę nic- mówię, chwilę później czuję jak ostrze rozcina moją skórę.
-Lepiej żebyś zaczęła kojarzyć- grozi.
-Co z Francją?- pyta.
-Co ma Francja do Hiszpanii?!- pytam przez zaciśnięte zęby, przyciskając dłoń do rany.
-Odpowiadaj- nakazuje i równocześnie tnie skórę mojej dłoni, przez co gwałtownie odrywam ją od rany.
-We Francji tylko załatwiliśmy jednego policjanta, bo za dużo wiedział i mamy tam jeden sklep na czarnym rynku.
-Jaki sklep?- przesuwa tępą i zimną stroną noża wzdłuż mojego biodra.
-Z bronią- odpowiadam przez zaciśnięte zęby przez ból.
Co mi strzeliło do głowy, żeby chcieć samej przeszukiwać tę cholerną stacje?!
-Adres tego sklepu- rząda.
-Jaki adres?- syczę, gdy Adam przekręcił nóż i znów rozciął moją skórę.
-Z bronią we Francji- naciska ostrzem, pogłębiając rane. Zaciskam na chwilę powieki, próbując wyobrazić sobie, że ból znika.
-Nie ma żadnego sklepu- wyduszam- To nielegalna działalność-mówię bardzo powoli jakby miał nie zrozumieć.
-Powiedzmy, że Ci wierzę- warczy, odrywając wreszcie ode mnie ostrze, a ja ledwo powstrzymuję westchnięcie ulgi, gdy ból chociaż w tym jednym miejscu zelżał.
-Japonia- mówi, a ja odpowiadam od razu
-Dominic sprowadza stamtąd jakieś tanie podróby, które potem sprzedaje za wyższą cenę- mówię, ale to kłamstwo. Podróby Dominic sprowadza z zachodniej części Rosji, Chin i Australii, w Japonii mamy niepisany układ z tamtym gangiem, układ, z którego mamy zbyt duże korzyści, by pozwolić sobie na stratę tego, więc nic nie mówię.
-Z Japonii?- unosi brew.
-I Korei Północnej- dodaję. Jedyne co mamy wspólnego z Koreą to broń, którą zabraliśmy z ich wojska, ale Adam może mnie katować do mojej usranej śmierci, ale nic więcej nie powiem, co mogłoby mu się przydać.
-Kanada- mówi tylko, trzymając nóż niebezpiecznie blisko mojej szyi.
-Zniszczyliśmy tam jeden gang- mówię, bo wiem, że Adam jest zbyt głupi, by to wykorzystać. Gdyby był dość inteligentny to odnalazłby wszystkich ludzi, którym my zniszczyliśmy życie i połączyłby się z nimi, ale Adam to zwykły głupiec, który zbyt wiele sobie wyobraża.
-Jaki?- pyta.
-Nie wiem- gdy to mówię, on od razu strzela a ja odchylam się gwałtownie, by uniknąć pocisku, który przelatuje tuż przy moim policzku i trafia w sofę.
-Podaj mi nazwiska- rząda.
-Nie pamiętam ich do cholery!- syczę, znów próbując uspokoić oddech.
-Lepiej dla ciebie jeśli sobie przypomnisz- grozi, przesuwając piatoletem po moim brzuchu tuż pod piersiami, potem czuję chłód metalu nad linią moich majtek, jedynego materiału, który jeszcze osłania moje ciało. Wsuwa broń pod materiał przy udzie, wstrzymuję oddech, nie ośmielając się spojrzeć w dół. Na twarzy Adama wciąż jest tylko szelmowski uśmiech, gdy w końcu zabiera broń, a ja gwałtownie wypuszczam powietrze, on reaguje śmiechem.
Czuję ból w miejscach, w których mnie zranił i irytujące gorące łaskotanie krwi, która spływa po mojej skórze. Mam nadzieję, że szybko wykrwawię się na śmierć.
Nagle słyszymy huk, a podłoga dosłownie zadrżała pod moimi nogami.
Adam gwałtownie przyciąga mnie do siebie, przyciskając naładowany pistolet do mojej skroni.

* * *

LiarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz