Rozdział 16 Ignorowanie Uwag

170 23 0
                                    

Tamtego momentu chyba nigdy nie zapomnę w swoim życiu.. To było straszne. Z resztą, cały dzień był jakiś taki pokręcony..

Obudziłem się cały mokry.

- O, Leo w końcu się obudziłeś. - Siedział Oscar na moim łóżku czytając swoją książkę.

- A ja widzę, że teraz przesiadłeś się z tą książką na moje łóżko..

- Jesteś spocony.. - Spojrzał na mnie loczek

- Jeju, wiesz co mi się śniło?

- Że czytałeś te książki?

- No.. i potem

- Jane coś opętało?

- Skąd wiesz?

- Bo to było wczoraj, tylko, że zaraz potem zemdlałeś. - Powiedział obojętnie.

To jednak była prawda... To trochę dziwne, bo nigdy nie mdlałem.. mam wyrzuty sumienia..

- Ja lepiej wezmę prysznic.. - Wstałem, podszedłem do szafy i wziąłem czyste ubrania.

Skierowałem się ku drzwi, lecz zatrzymałem się przed nimi.

- A co... z Jane?

- Leży w izolatce.. Nigdy tam nie była. Pewnie się czuje samotna..

- Mhm.. - Otworzyłem drzwi i wyszedłem do łazienki.

***

Wyszedłem z łazienki ubrany niestety nadal o kulach bo jak mnie ten doktor capnie na korytarzu bez nich to mnie rozwali.

- Och, Bell! Tutaj jesteś! Szukałem Cię. - O wilku mowa..

- W czymś problem?

- Musimy porozmawiać. - Okropne dwa słowa. Zawsze kiedy ktoś je wypowiadał, miałem ciarki na plecach.

- Coś się stało?

- Chodźmy do mojego gabinetu. - Ruszył szybko.

- Pan zwolni, nie mogę biegać z tymi kulami.

- Wybacz. Zapominam, że masz jeszcze te kule.. - Weszliśmy do jego gabinetu.

Odsunął dla mnie krzesło i usiadłem.

- To coś poważnego? Coś zrobiłem nie tak?

- A zrobiłeś, że się czegoś boisz?

- W sumie.. - Ugryzłem się w język.

Nie mogę mu przecież powiedzieć, że to przeze mnie Jane trafiła do Izolatki. A może.. to jednak nie przeze mnie?

- Ale to nie istotne. Przejdźmy do pewnej sytuacji. Wczoraj widziałeś pewną sprzątaczkę.. Nazywała się.... Nazywała się...

- Samantha?

- Tak, Samantha Clarcks.

- Znalazła się?

- W pewnym sensie.

- To znaczy? - Zaciekawiłem się.

- Wczoraj wieczorem miałem trochę czasu i poszperałem w dokumentach.. I powiem Ci, że dużo się naczytałeś o naszym szpitalu.

- Ale ja.. - Nie dał mi skończyć.

- I pewnie Tobie się zdawało, że widziałeś tą panią, ponieważ ona nie żyje.

- Ale jak to umarła wczoraj?

- Czy ty udajesz czy co? Nie żyje od 15 lat! - Rzucił mi starą gazetę. - No śmiało, przeczytaj nagłówek.

"Śmierć i straszliwe szkody!
Pożar w Szpitalu Psychiatrycznym spowodował ogromne szkody i śmierć kilkadziesiąt pacjentów.

"Przykro mi 'obwiniać' całą tą przykrą sytuację panią Samanthe Clarcks, ale niestety no zginęła razem z pacjentami.." - Rzekł nowy dyrektor szpitala, który ma zamiar pokryć wszelkie koszty, aby odbudowano szpital.

Okazujemy wyrazy współczucia dla wszystkich rodzin, które straciły swoje dzieci w tym miejscu."

- Ale.. To niemożliwe! Przecież widziałem ją wczoraj.. Przysięgam!

- Leo, musimy przeszukać wasz pokój. Sądzę, że nie myślisz trzeźwo.

- Co pan ma na myśli?

- Masz jakieś środki odurzające?

- Oczywiście, że nie. - Spojrzałem na niego wrogo. - Najpierw zabieracie mi komórkę, potem wciskacie kity, że coś biorę!

- Ta gazeta nie jest dla Ciebie dowodem? Spójrz na datę. Gazeta wydana 15 lat temu. Mamy nawet zdjęcia, jak strażacy wyjmowali spod ruin szczątki ludzi!

- Nie wierzę.

- Proszę bardzo! O to kolejny dowód. - Rzucił mi kopertę.

Wyciągnąłem wszystkie zdjęcia, które były w kopercie.

- Proszę bardzo, tu masz swoją panią Samanthe.

- Tak, to ona..

- A tak wyglądała po pożarze. - Odszukał mi zdjęcie.

Te wszystkie zdjęcia sprawiły, że miałem ciarki na plecach. Ręce zaczęły mi się trząść. Niektórzy z tych ludzi mieli poobrywane kończyny.. Czy to po to właśnie był ten pokój ze stołem operacyjnym?

- Jakieś jeszcze pytania?

- Właściwie jeszcze jedno.

Nie pytaj o ten pokój!! Właściwie to nie miałem, ponieważ myślałem tylko o tym dziwnym pokoju pode mną.

- Jakie?

- Czy ten pożar... Zniszczył cały budynek?

- Nie. Jakbyś zauważył, to wygląd tego piętra jest taki, jaki był przed pożarem. Dwa piętra górne tylko spłonęły.

- Mhm, no dobrze.. może pan jednak ma racje.. może przewidziało mi się. - Wstałem i wyszedłem z jego gabinetu.

To dziwne.. Na początku, kiedy się bacznie wszędzie przyglądałem, tak ściany nie wyglądały!! Coś mi tu śmierdzi! Ale rzeczywiście, ściany są straszne. Dlaczego nie zwracałem na to wcześniej uwagi?

Dotknąłem jednej ze ścian.

Są chropowate.. A także poobdrapywane, w sumie to się nie dziwię, ponieważ każdy skubie te ściany

Powinienem się domyślić, że te piętro nie spłonęło, ponieważ za drzwiami panował stary wygląd i ten smród..

Poszedłem do pokoju. Nie było tam Brada. Podszedłem do jego łóżka. Na podłodze leżała jego książka z pogiętą okładką.

Przecież.. Oscar nigdy by tak swojej książki nie potraktował! Zawsze delikatnie się z nią obchodził i kładł ją powoli..

Rozejrzałem się po pokoju..

No nie! Otwarte drzwi!!

- Dlaczego tam wszedłeś SAM?! - Wziąłem szybko latarkę i podbiegłem do otwartego przejścia.

- Oscar! Jesteś tam?! - Odpowiedziała mi tylko głucha cisza..

Everything I Didn't Say / BronnorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz