#emifightsFF
Tego dnia planowałam utopić się w pościeli i nie wychodzić z niej, nawet jeśli miałoby się walić, palić i nie wiadomo co jeszcze. Po poprzedniej nocy należało mi się trochę odpoczynku i wyciszenia, podczas którego mogłam się nie tylko pogrążyć we śnie, ale także w rozmyśleniach. A myślałam o wielu rzeczach, ale – nie oszukujmy się – najwięcej myślałam o Zaynie. O zmianie jaka w nim zaszła, a ja wiedziałam, że musiało być w tym coś więcej niż tylko sława.
Nie był człowiekiem, którego sposób widzenia świata tak łatwo zmienić. Wiedział czego chciał od życia i chociaż niejednokrotnie mówił mi, że One Direction to nie jest to, nie zamierzał tego rzucić z dnia na dzień. Marzył o tym, by kiedyś wydać coś swojego, z czym rzeczywiście stuprocentowo będzie mógł się identyfikować. Pokazywał mi swoje teksty, które zapisane w czarnym notatniku, czekały na to, by kiedyś ktoś je usłyszał i które brzmiały o wiele bardziej prawdziwie, gdy śpiewał mi je kilka lat temu. Teraz słyszałam w jego głosie, że w ogóle nie identyfikuje się z własnymi kompozycjami, a to przecież tego tak bardzo kiedyś pragnął. Bycia sobą w tym, co robi.
W życiu zależało mu jednak nie tylko na muzyce, ale też na przyjaźni. To jego przyjaciele byli powodem, dla którego wciąż był w zespole i – co więcej – nie żałował tego. Gdyby nie wspierali siebie nawzajem, rozpadliby się prędzej niż powstali – dokładnie tak mówił. I już wtedy wiedziałam czemu, bo zdążyłam zasmakować sławy w jego blasku. I fakt, że doskonale wiedziałam jak to wyglądało, wcale nie czynił mnie osobą przygotowaną na zderzenie z nową rzeczywistością. W szkole zaczęłam mieć nagle przyjaciół, którzy wcześniej byli moimi wrogami. I trwało to tyle, ile mój związek z Zaynem, bo potem nawet osoby, które były dla mnie miłe przed tym wszystkim zaczęły rzucać we mnie mięsem. Płakałam nocami, czytając wiadomości od wielu osób, które życzyły mi wszystkiego najgorszego. Najgorsze było to, że byłam przygotowana na to, że to się wydarzy, ale nie na to jak sobie z tym radzić. Chłopcy na początku nie wiedzieli o obu rzeczach.
A gdyby nie jego rodzina, w ogóle nie poszedłby do X Factora. To była kolejna rzecz, która mobilizowała go do pracy. Bo pójście do tego programu nie było szansą tylko dla niego na spełnienie marzeń, ale dla jego rodziny, by wreszcie wyjść na prostą. Nigdy nie wiodło im się jakoś najlepiej, więc czemu nie miał sprawić radości swoim bliskim skoro mógł sobie na to pozwolić? To chyba był ten moment, gdy byłam pewna tego, że ze mną czy beze mnie ten chłopak zajdzie daleko, bo na to zasługuje. Dobrzy ludzie powinni być przecież doceniani.
Ale od tamtego czasu zmieniło się wiele, w tym i sam Malik.
Nie byłam znawczynią tematu, bo nie zajmowałam się życiem gwiazd odkąd usunęłam CatchCeleb, ale i tak wiedziałam jak popularność wpływała na ludzi. Jak długo miałeś wsparcie rodziny i prawdziwych przyjaciół, tak długo miałeś dla kogo walczyć, by nie upaść na samo dno. Jak długo wiedziałeś, że wszystko, czego potrzebowałeś było przy tobie, nie chciałeś zaspokoić swoich wyimaginowanych pragnień rzeczami, które cię tak naprawdę rujnowały. Jeśli tych rzeczy brakowało, cóż... Próbowałeś poprawić sobie kiepski humor kolejną białą ścieżką na blacie szafki nocnej lub papierosem w toalecie, krzywdząc swoje zdrowie. Nie spałeś po nocach, bo za każdym razem po zamknięciu oczu widziałeś tylko swoje błędy i niezbyt kolorową przyszłość. Depresja otaczała swoimi długimi palcami twoje gardło i wyciskała z ciebie resztki, których jeszcze nie wydmuchałeś razem z papierosowym dymem. W końcu mało z ciebie zostawało, ku uciesze twoich menadżerów, którzy taką pacynką mogli robić dosłownie wszystko.
Czy martwiłam się, że chociaż pierwiastek tego dotyczył Malika? Ogromnie się martwiłam, że tak było, bo miałam ku temu powody. Dziwiłam się jedynie samej sobie, że pomimo tego, co mi zrobił nadal miałam w stosunku do niego takie ludzkie odruchy.
CZYTASZ
Emi Fights ✖ malik, lloyd
FanfictionEmi Blogs 2: Emi Fights Czy pamiętasz, że kiedyś wydawało ci się, że znasz kogoś lepiej niż siebie samą? A potem ta sama osoba okazała się zupełnie kimś innym, obcym? Zapewne dobrze też pamiętasz w takim razie, że trudno zmusić się do walki... Ale...