Każdemu należy się kara

118 2 0
                                    

-Czyżby to wszystko zależało od tej jednej,małej strzykawki..Naprawdę Pani Amber? Musi Pani to robić teraz?
Niska kobieta, która miała rane pod szyją, z której krwawiła, wyciągnęła paczkę papierosów z malutkiej torebki od Gucci'ego i nie minęła minuta kiedy stała na balkonie i wydmuchiwała dosyć nieregularne koła.
- Jeśli coś się w tobie zmieni, to czy może to być ta część, która ściga mnie po korytarzach i usiłuje zmienić?- zapytałem nie wystarczająco wkurzony, żeby sie z tego zaśmiać. Niech się załamie i odda mi pacjentke.
Rozwiązanie tego zadania wymagało nie tylko jakiejkolwiek znajomości na temat onkologii ale i trochę podstępu.
-Dobrze, zacznijmy od początku. Czy u Pani w rodzinie panowala jakaś choroba zakaźna?-
Jeff spytał delikatnie.
-Nie,nic mi o tym nie wiadomo. Tata pracował w wędzarni od lat. Jak byłam mała zabierał mnie tam i razem prowadziliśmy interes. Matki nie znałam. Typowa opowieść. Szczęśliwa rodzina,kłótnia,separacja,niedoświadczona życia nastolatka wychowywana tylko przez ojca...-Amber wzięła głęboko powietrze i znów dużym chaustem pociągnęła LM'a.
-Czy pije Pani alkohol albo jest na diecie typu Dukan albo bezglutenowej? Pytam o to z racji czy używa pani sacharyne albo cyklamat? Jedne z najbardziej szkodliwych słodzikow?
-Czy wyglądam na alkoholiczke? Nie,nigdy nie byłam na żadnej diecie. Nie musiałam się odchudzać. Zawsze miałam lekką niedowage. Dotąd nawet chudne jak nie zjem regularnie posiłku.-zaśmiała się lekko kobieta.
-Dobrze. Niech się Pani położy. Zbadam brzuch i w ostateczności będzie Pani musiała zostać na dodatkowe usg.
Stałem nadal w drzwiach i czekałem na dalszy przebieg badania.
Jeff pociągnął bluzke pacjentki.
Chyba coś zauważył.
-Siniaki? Skąd Pani je ma?
Kobieta się zawahała.
-Pewnie się gdzieś uderzyłam. Na klatce schodowej albo w parku. Biegam wyczynowo.
-Zlecę Pani jeszcze usg biodra w środę rano.
Po paru minutach pacjentka opuściła gabinet a ja nie mogłem znieść takiego niedociągnięcia.
Tylko usiadłem koło Jeffa i odetchnąłem głęboko.
-Wypisz symptomy.
-Co?- Jeff odwrócił się nagle i stanął przy tablicy.
-Pisz!- krzyknąłem ale bez skutku. Podszedłem, stanąłem koło tego kołka i wypisyłem najbardziej oczywiste objawy.
SPADEK WAGI
NIKOTYNA W SPOREJ ILOŚCI
DUŻY WYSIŁEK FIZYCZNY
SINIAKI
-Nawet dziecko rozwiąże takie zagadki.
Odłożyłem pisak na swoje miejsce i wróciłem do swojego gabinetu.
Brakowało mi rozrywki. Wszystkie przypadki były takie nudne. Pomyślałem, że wstąpie do baru, na lunch.
Ku mojemu zaskoczeniu spotkałem tam Bianke. Moją lewą rękę na odziale i przyjaciółkę. Nie zapominajmy. Znamy się tyle lat ale nigdy się do siebie nie zbliżyliśmy. Nie chodzi mi tu o poważniejsze związki ale rozmowe i pomoc w trudnych sytuacjach. Może to moja wina. To ja tu jestem socjopatą. Nie ona.
Spojrzałem na nią i nagle złapałem się oparcia o krzesło.
-Wszystko z tobą dobrze?
- Jeśli jest wtorek to mam kaca.
Popatrzyła na mnie jak zawsze przewracając oczami. Żeby zmienić szybko temat rzuciłem:
-Coś ciekawszego niż rak? Amputacja głowy albo kopyta zamiast rąk?
-Tylko zapalenie wątroby i zawał. Jakby było mi tak nudno już dawno siedziałabym w domu z pudełkiem lodów,chusteczkami higienicznymi i całym sezonem Sherlocka Holmesa. -odsapnęła głęboko,nakładając sobie na talerz kolejne kawałki sałaty z ogórkiem. Była weganką. Nadal nie rozumiem po co.
-Jesteśmy lekarzami na codzień, to takie nudne!-powiedziałem, patrząc na jej wystające kości policzkowe i obojczyki. Nie była anorektyczką ale szczupłą kobietą. Zawsze zakładała golfy albo koszule. Nigdy nie widziałem jej w sukience albo spódnicy. Nie zależało mi na tym tak jak Cameronowi z immunologi. Widać na pierwszy rzut oka, że coś do siebie czują. On na nią patrzy,ona go unika,on się wita,ona wpada w drzwi. To przecież całkiem normalne u dorosłych.
-Masz kogoś?- zapytała,gdy usiedlismy przy stoliku. W tym momencie wszedł Cameron.
-Schowaj mnie! Proszę!
Wskoczyła za moje krzesło i usiadła niczym dziecko, które bawi się w chowanego ze swoją bandą równie niemądrych przyjaciółek.
-Cameron? Naprawdę?- udawałem, że nic nie wiem. Po co ktoś ma wiedzieć, że interesuje się jego życiem prywatnym albo przeglądam kartoteki?
-Ostatnio,nie mam ochoty z nim rozmawiać. Sprawy się zbytnio pokomplikowały. A poza tym on jest antrofobem i cholerykiem. Ja jestem wrażliwą osobą i jak związek to tylko długotrwały, Carter.
To ja. Raven Carter. Jestem 31-letnim aroganckim anarchistą (dlatego właśnie jestem jeszcze szefem i pracownikiem w jednym) który poświęcił swoje lata samowolki na rozwiązywanie zagadek i wyleczaniu chorych w szpitalu St. Cole'a. Czasami zdarzają się ciężkie przypadki jak przeszczepy serca, choroby immunologiczne np.
Podostre stwardniające zapalenie mózgu spowodowane odmianą odry albo Zespół Cushinga, który powoduje podwyższenie poziomu kortyzolu w krwi. To tylko jedne z wielu,naprawdę miliona chorób z którymi spotkałem się przez okres 4 lat, kiedy tu pracuję.
- Jak mawiał filozof Jagger, „Nie zawsze możesz dostać to, czego chcesz".- Zaśmiałem się.
Pomogłem Biance wstać. Podwyższony puls. Czyli grzebanie w kartotekach nie poszło na nic. Byłem z siebie dumny. Wyczucie zawód miłosnych zwłaszcza w szpitalu gdzie ludzie nie patrzą i nie interesują się nikim innym opócz pacjentami to naprawdę sztuka.
Będziesz mi kiedyś dziękować pomyślałem. Zawołałem Camerona. Podszedł i pewnym siebie głosem odchrząknął.
-Zastąp mnie.-rzuciłem po czym Jeff wbiegł na jadalnie niczym zebra uciekający przed stadem zgłodniałych mięsożerców i krzyknął:
-Cartet, śpiączka a wcześniej duszności i zaczopowanie naczyń włosowatych płuc.
Podniosłem się, rzucając miłe wręcz aroganckie spojrzenie Cameronowi i udałem się za "szefem".
Amber leżała w sali 13. Podszedłem do niej i przyłożyłem rękę do szyi. Ponowne krwawienie. Wcześniej go nie było. Lecz przypomniały mi sie chusteczki całe zakrwawione w koszu, w gabinecie Jeffa. Może to krew Amber.
-Pobierzcie krew. Sprawdzimy poziom płytek i postaramy się ją obudzić. Przynieście słuchawki-powiedziałem do pielęgniarki Mariavi.
-Jak dobrze, że ktoś był tak dobry i stworzył pielęgniarki. To nasze prywatne zakonnice w tej świątyni.
Odwróciłem się,pewny siebie i dumny, że udało mi się spławić Mariavi. Jest taka upierdliwa jeśli chodzi o pacjentów.
Jeff już wypisał symptomy.
Szybko się uczy.
SINIAKI
ŚPIĄCZKA
DUSZNOŚCI
ZACZOPOWANIE NACZYŃ WŁOSOWATYCH PŁUC
Byłem pod wrażeniem ale wszystko minęło gdy skończyłem czytać.
Jednak nic się nie nauczył.
-Jednak nie takie łatwe zagadki dla dzieci.- szepnął Jeff.
Był taki pewny siebie.
Tylko lekko się uśmiechnąłem.
Postanowiłem dać mu szanse i dopisałem tylko
OBNIŻENIE POZIOMU PŁYTEK KRWI
Bez jego wiedzy oddałem chusteczki do laboratorium.
Następnego dnia rano Mariavi doniosła mi wyniki. Byłem zdziwiony. Wyszły negatywnie a do tego w krwi Amber panowała hemofilia.
Gabinet Jeffa, nr 14 znajdował się zaraz obok mojej pietnastki, więc zamiast wstać jak Bóg nakazał,wybrałem jego numer.
-Naprawdę, Raven? Twój stan już się tak pogorszył, amputowali ci nogę albo mama wyrzuciła cię z domu. Nie przewiduje, że podważysz moje argumenty dlatego nie usprawiedliwia cię dzwonienie do mnie przez telefon. Co chcesz, sherlocku?
Nastała cisza.
-Fuck.
Właśnie sobie uświadomiłem, że oddanie chusteczek do badania to był zły pomysł.
-Przyjdź szybko.
Rozłączyłem się.
Za parę minut drzwi się otworzyły i Jeff wszedł w swoim najlepszym garniaku,usiadł na stoliku, koło sofy i wypił haustem kawę. Przyniósł też dla mnie.
-Wybacz,ale nie pije bez cukru.
-Mam tylko sacharoze-uśmiechnął się podstępnie i rzucił mała buteleczke z trucizną.
-Co chciałeś, Carter?
-Po pierwsze myliłem się i pozwoliłem ci postawić błędną diagnozę a po drugie jesteś idiotą. Nie wpadłeś na to, że Amber ma białaczkę a sam zaraziłeś się jakimś paskudztwem!
-Co ty mówisz? Amber nie może mieć białaczki, a skąd ty..-ustąpił.
Jednak nie.
-Kartoteki...-szepnął ponownie po tym jak zobaczył czarną, grubą teczkę na moim biurku.
-Żadne kartoteki! Są mi potrzebne do przeszukiwania Bianki, nie Ciebie, ciulu!
Bez twojej zgody oddałem chusteczki z kosza na badania. Okazało się, że to hemofilia ale hemofilia to wyłącznie choroba męska! Amber nie jest mężczyzną,najprawdopodobniej.- zerknąłem na Jeffa poderzliwie.
-Oczywiście, że nie! Ale jak mogłeś? Bez mojej wiedzy,grzebałeś mi w kosz...
Nie dokończył bo zemdlał i wylał całą kawę na moje nowe buty.
-Mariavi! Weźcie go i zaklejcie usta taśmą,zanim się obudzi i pozwie mnie do sądu. Nie mogę pozwolić na walke przeciwko moim adwokatom,na których mnie nie stać.
Pielęgniarka wraz z Annie-koleżanką z onkologii podniosły Jeffa i zawiozły do sali 8 na pierwszym piętrze.
Wieczorem,kiedy sie już obudził przyszedłem z nim porozmawiać. Wszedłem naciszej jak potrafiłem a tu nagle..
-Co takiego robisz, Carter?- odwrócił się w moją stronę.
-Wcale się nie skradam,żeby dorysować ci wąsy, zrobić zdjęcie i wstawić do sieci. To takie banalne i nie w moim stylu przecież.
-Już wiem co mi jest. Miałem krwawienie wewnętrzne i..
-Dokładnie to krwawienie mięśni i stawów. Typowe dla hemofili. Podałem ci preparat przywracający prawidłowe krzepnięcie krwi. Już jutro powinna być poprawna. Póki co przejmę Amber i zajme się nią,prawie jak młodszą siostrą.-mrugnąłem i ruszyłem w kierunku 13-stki.
Już się obudziła.
-Amber masz białaczkę. Dokładnie to CML z obniżonym poziomem płytek krwi. Musisz zacząć leczenie póki będzie za późno. Niestety u Ciebie wystąpiła jedna z odmian białaczki co wymusza modyfikację schematów terapeutycznych. To leczenie pomaga zwalczyć komórki białaczkowe. Nigdy nie będziesz mogła wyjść z tej choroby ale będziemy dążyć do remisji białaczki- czyli usunięcia wszelkich objawów.
Wyszedłem. Poprostu. To nie jest dla mnie ciężki widok ale męczę się czasem zgrywając twardziela. Stanąłem przed szpitalem. Zaczął padać śnieg. Jedyne o czym myślałem to..

-Pocałuj ją, dupku!-krzyknęła Bianka,opatulona żółtym kocykiem, który dostała od pacjentów w przychodni, w której pracowała zaraz po studiach. Oho! Chociaż to wiem z jej życia, poza czytania kartotek.
-Czy ten serial zawsze się tak kończy?- zapytała niczym mała, zmarznięta dziewczynka.
Zaśmiałem się.
Może nie była aż tak bardzo zmarznięta skoro opychała się czekoladowymi lodami z podwójną śmietaną.
-Wiesz co Woody Allen powiedział o związkach? Są totalnie szalone,absurdalne i irracjonalne. Ale idziemy przez nie bo potrzebujemy kary.
------------------------------------------------------

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 02, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Z Pamiętnika SocjopatyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz