Rozdział 3-I Don't Look Back

8.7K 375 10
                                    

Przeczytaj notkę pod rozdziałem i koniecznie skomentuj. A teraz zapraszam na rozdział

„...pod nogami dywan z trocin
mur porosła trawa
cienie pod piwnicy ścianą
w martwym oknie szklana łza
będą o mnie śpiewać pieśni
wolałabym żyć
moje imię - Inka
wyklęta życia nić..."

Nie oglądam się za siebie
Tam gdzie dymi mrok
Co przede mną
Tego nie wiem
Jeszcze tylko jeden krok

Niczego mi nie żal
Wszystko ma początek, wszystko ma swój kres
I ty nie rozpaczaj
Chcę byś swoim życiem, żył trochę za mnie
Wolę to od twoich łez
Czy wiesz, nie zostanie z nas nic
Prochy rozwieje wiatr
Kiedy zechcesz, kiedy zechcesz
znaleźć mnie w sobie przestań się bać

Nie oglądaj się za siebie
Tam gdzie dym i mrok
Jestem blisko obok ciebie
Jeszcze tylko jeden krok

Martwy krzyk w oddali
W piwnicy mrok
Serce wyłamali
Ciężkich butów krok
Dzień zwycięstwa - o nas zapomniał świat
Moich 17 lat, zabił czyjś syn i brat
Powiedz bliskim
zachowałam się jak trzeba
nie dla medalu, tam już nagród nie potrzeba
to dla ciebie kropelka Polski
daj ją dzieciom gdy nie wiedzą o czym śnić

Kasia Malejonek & Maleo Reggae Rockers - Jedna chwila

Tydzień Poźniej

Ułożyłam ostatnią bluzkę w komodzie, po czym ruszyłam do kuchni przygotować obiad. Postawiłam na mrożone pierogi. Zabawne. To zawsze Alex był tym który przygotowywał dla nas posiłek. A teraz znajdował się po drugiej stronie Londynu, po tym jak wraz ze swoją dziewczyną wykopał mnie z naszego mieszkania. Powód. Zbyt głośne imprezy. Jakie to banalne. Właściciel doskonale wiedział, że to nie ja, ale został odpowiednio przekonany. Żałosne. Westchnęłam głośno wyciągając biały talerz z drewnianej szafki. Nałożyłam posiłek. Już miałam jeść, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie zastanawiając się dłużej ruszyłam do drzwi. Kiedy je otworzyłam moim oczom ukazał się listonosz. Podał mi białą kopertę.

-Proszę tu podpisać-mruknął. Machnęłam mu moje nazwisko a ten ze sztucznym uśmiechem ruszył ku schodom, gdyż, jako jedyna mieszkałam na poddaszu kamienicy. Kopnęłam drewnianą powłokę nogą, rozrywając papier. Moim oczom ukazał się pochyły druk. Usiadłam na sofie i bardzo dokładnie zaczęłam czytać. Miałam się stawić w sądzie jako świadek w procesie rozwodowym rodziców. Czyli tata jednak postanowił odejść. Zupełnie go nie rozumiałam. Byliśmy świetną rodziną. A tu nagle takie Bum. Odłożyłam papier na stolik, po czym zaczęłam szykować się do pracy. Z tego, co słyszałam w pałacu organizowano jakiś bal dobroczynny. Oczywiście oznaczało to dla mnie więcej roboty. Konie odgrywały kluczową role. Przejażdżki i inne pierdoły, które je tylko męczyły.

Kiedy dotarłam do pałacu byłam lekko przed czasem. Na całe szczęście. Przebrałam się, po czym ruszyłam do stajni. Panował tu jak zwykle spokój, który tak kochałam. Uśmiechnęłam się do Adama, który akurat sprzątał boks, zmarszczył brwi, gdy mnie zobaczył.

-A ty na przygotowaniach do balu?-spytał lekko zdziwiony.

Pokręciłam przecząco głową. Szczerze i tak bym nie poszła. Nienawidzę bogatych snobów. A Ci wszyscy ludzie, szkoda gadać. Nie myśląc dłużej zajęłam się swoją pracą, której nie miałam dziś mało.

Skończyłam przed 17. Chciałam wrócić do domu, ale zatrzymał mnie John, jeden z doradców króla.

-Zostajesz. Goście zaraz przybędą. Przygotuj konie -oświadczył krótko, po czym zniknął w domku dla służby, jak sądzę pospieszać kobiety. Współczułam im. Mężczyzna nie należał do cierpliwych. Z grymasem na twarzy, ruszyłam wziąsc szybki prysznic w domku. Gdy już skończyłam, usiadałam na drewnianej ławce czekając na tych bogatych dupków. Pierwsze damy pojawiły się po dwóch godzinach. Szczerze myślałam, że skisnę z nudów.

-Ja biorę białą klacz - brunetka zwróciła się do swojej towarzyszki, nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi. Ta posłusznie skinęła jej głową i chwilę potem zniknęły mi oczu. Po co ja tu do chuja siedzę? Kiedy pojawił się następna para, miałam ochotę uciec? Książę Damon wydawał się być tak zafascynowany swoją towarzyszką, że nawet mnie nie zauważył.

-Przyprowadź Afrodytę i Kaiego- rozkazał surowym tonem. No to teraz się wścieknie. Przełknęłam gulę formującą się w moim gardle.

-Afrodyta wciąż nie jest w stanie jeździć po całodobowym porodzie, natomiast Kai został wypożyczony na wyścigi- wyjaśniłam widząc jak jego oczy powoli zachodzą mgłą furii.

-Słucham? Przyprowadź Afrodytę i innego konia natychmiast! -warknął i gdyby nie to, że oddaliłam się w stronę stajni pewnie by mnie zabił. Jednakże teraz miałam inny problem. Jako przyszły weterynarz wiedziałam, iż to może być samobójstwem dla klaczy? Nie miała sił , a szycie było zbyt świeże.

Pojebany książę z tęczowej doliny.

Wzięłam jednego z czarnych arabów Nelsona, po czym ruszyłam ku patrze.

-Gdzie Afrodyta ?-spytał posyłając mi ten swój wygórowany uśmiech. O nie dupku, nie zwolnisz mnie za to.

-Nie jest w stanie jeździć-powtórzyłam gdyż pewien idiota chyba nie dosłyszała.

-Damonie spokojnie , weźmiemy innego konia. Patrz Sus i Angie już wracają-rzekła uspakajającym głosem wskazując na przybliżające się postacie.

-Kate wiem, że bardzo chciałaś ją wypróbować- brunet nie ustępował.

-Będzie jeszcze wiele okazji-odpowiedziała ruszając ku dwóm dziewczynom. Ehh to miał byc taki spokojny dzień. Kiedy tylko brunetka się oddaliła, poczułam silny uścisk na ramieniu. No nie, znów.

-Co raz bardziej działasz mi na nerwy Wilson-syknął, a następnie lekko popchnął przez co omal się nie wywaliłam.

Co za dupek.

O tak urodziłem się w królewskiej rodzinie , ale lekcje o szacunku do kobiet to on chyba ominął. Otrzepałam niewidzialny kurz i ruszyłam do domku dla służby, gdyż mój przez 6 godzin nic nie jadłam.

-Sue macie coś do jedzenia?-spytałam widząc siwowłosą kobietę, nalewającą zupę pieczarkową do dużego kubka.

-Miałam Ci to zanieść właśnie. Wyglądasz jak wieszak na ubrania-podsumowała stawiając parującą ciecz przed moim nosem. Od samego zapachu ciekła mi ślinka. Kiedy tak jadałam, przez cały czas czułam wzrok kobiety na sobie .

-Stało się coś ?-spytałam gdy skończyłam.

-Chodź ze mną-poleciła ruszając ku schodom prowadzącym do piwnicy. Nie mając nic lepszego do roboty poszłam za nią. Nie spodziewałam się jednak, że Morgan przygotuje dla mnie taką niespodziankę.

Tofiki nadal nudno wiem. Ale to dopiero trzeci rozdział , nie mogą się całować czy coś , Van nie jest pierwszą lepszą Lol. No to tak rozdział ma 1032 słowa i myśle że ten jest w porządku. Sama nie lubię jak jest nudno , ale i to trzeba przejść. Myśle że jutro dodam kolejny gdyż jestem u babci cały tydzień a mój najlepszy przyjaciel wraca za tydzień więc mam dużooo czasu. Potem niestety znów zniknę.

Kocham Was moje misie i pamiętajcie aby komentować bo wiecie szanujmy się ja pisze rozdział poświęcając swój wolny czas to wy też możecie dac chociaż przecinek czy kropke.

Branoc i kolorowych

Minnie3131

Queen||(book one)👑Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz