Harry Styles klęczał przy płocie, naprawiając linię drutu kolczastego, który pękł w czasie burzy. Używał jakiegoś narzędzia, którego Louis nigdy wcześniej nie widział. Szatyn zrobił ostrożny krok w kierunku, gdzie Niall stał kilka stóp od Harry'ego, a jego buty chlupotały w błocie pod wysoką trawą. Wszystko pachniało mocno wilgotną roślinnością.
- Masz zamiar sprawdzić te jałówki, czy co? - zapytał Harry Nialla przez ramię, nie przerywając swojej pracy.
Louis obrócił się w stronę Nialla w samą porę, by zobaczyć czuły uśmieszek na jego twarzy, gdy odpowiadał.
- Tak, tak. Nie martw się, jestem w drodze do twojej ukochanej – powiedział, po czym wskazał kciukiem w kierunku Louisa. - Pomyślałem, że najpierw podrzucę tego faceta, chciał się z tobą zobaczyć.
- To jest wielka sprawa, Ni - powiedział Harry. Nie zwrócił uwagi na obecność Louisa.
- Zdaję sobie z tego sprawę - Niall powiedział, a jego uśmiech urósł. Pochylił się, nic nie dodając i chwycił parę szczypiec, które leżały w trawie obok Harry'ego, wręczając mu je, a chwila ta była prawdopodobnie właściwym momentem w procesie naprawy. - Nie martw się. Przekażę jej twoją miłość i dodatkowe drapanie brzucha, sir. Może nawet pośpiewam jej trochę.
Harry prychnął śmiechem i pokręcił głową. Louis wciąż stał z dala od nich, ale myślał, że mężczyzna prawdopodobnie przewrócił oczami. Louis przeniósł ciężar ciała i udawał, że był zainteresowany wpatrywaniem się w góry. Czuł się jak piąte koło u wozu.
- Już trzymasz się z Dolly? - zapytał Niall, uśmiechając się, ręce umieszczając na biodrach.
- Nie, zajęła się Spice Girls w zeszłym tygodniu. Myślę, że spodobało im się - powiedział Harry, gdy lustrował swoją pracę.
Niall parsknął z zatwierdzeniem, a następnie rozpoczął odwrót w stronę samochodu.
- Do zobaczenia na kolacji? - zapytał Harry spoglądając na niego.
- Oczywiście – krzyknął Niall, kiedy wskoczył do szoferki. - Baw się dobrze! – pomachał lekko Louisowi przez okno, a potem odpalił silnik i zawrócił, ulatniając się z pola tak szybko, jak się tam pojawił.
Louis poczuł się jeszcze bardziej niezręcznie, z powodu nieobecności Nialla. Harry Styles wciąż nawet nie dał po sobie poznać, że zdawał sobie sprawę, że Louis tam stał.
Co do cholery mam jeszcze powiedzieć? Jak długo będę na tym cholernym polu? Cały dzień. Nieskończoność, właściwie. To jest odpowiedź. Będę tu nieskończoność. Nigdy nie opuszczę Wyoming i nigdy nie zobaczę Denver ponownie.
- Śpiewasz do wszystkich krów? - zapytał po minucie coraz bardziej napiętej ciszy, jego ciekawość spowodowana rozmową Harry'ego i Nialla wzrastała.
Harry Styles zaśmiał się cicho, wstając i odwracając się w końcu do Louisa.
- Dlaczego? Szukasz porad, jak dbać o siebie? - osłonił oczy przed blaskiem słońca jedną z jego rąk w roboczych rękawiczkach, żeby mógł przyjrzeć się Louisowi.
Louis poczuł, że jego klatka piersiowa napina się, kiedy patrzyli na siebie, mógł poczuć każdy rodzaj riposty umierający na jego ustach, kiedy w pełni spojrzał na ranczera. Styles pociągnął się za mały kok z tyłu głowy, co podkreśliło siłę jego czoła i wycięcie szczęki. Był w innej parze wyblakłych, dobrze dopasowanych dżinsów i flanelowej, czerwonej koszuli z podwiniętymi do łokcia rękawami. Przestrzeń pomiędzy jego rękawicami i rękawami koszuli ujawniła perfekcyjnie szczupłe i żylaste przedramiona, co według Louisa było synonimem wytrzymałości i ciężkiej pracy.

CZYTASZ
Wild And Unruly (Larry Stylinson) - Tłumaczenie
FanfictionHarry jest kowbojem, posiadającym ziemię z największym złożem ropy naftowej w Wyoming i Louis jest urzędnikiem zmuszonym do tego, by nakłonić go do sprzedania owej ziemi.