Rozdział 28

59 5 0
                                    

Wybaczcie robaczki, rozdział miał pojawić się wcześniej, bo jest już gotowy, ale dopadłam nową grę na steamie i nołlajfiłam całe 5 dni xD Ale nie zapomniałam o was!




Liam z wyrazem głębokiego zamyślenia na twarzy przypatrywał się studentom opuszczającym wykładową aulę. Przez lekko uchylone okna wpadały promienie słońca nagrzewając wszystko, z czym się zetknęły, toteż wiosenny dzień zdawał się być wręcz nienaturalnie ciepły, można powiedzieć upalny. Zakończenie sesji egzaminacyjnej na jego uczelni było wydarzeniem godnym celebracji, gdyż po każdym semestrze wydział tracił co najmniej kilku studentów. Sam Liam znalazł się w grupie szczęśliwców, którzy mogli kontynuować naukę, co przyjął z ogromną ulgą. Stojąc w korowodzie uczniów, wysoki chłopak powolnym krokiem zbliżał się w stronę wyjścia. Słońce wprawiało go w stan przyjemnego odrętwienia do tego stopnia, że gdyby stał w bezruchu chwilę dłużej, mógłby nawet uciąć sobie krótką drzemkę. Gdy udało mu się dotrzeć do upragnionych, dość wąskich swoją drogą drzwi, więc nic dziwnego, że opuszczenie auli zajęło grupie tyle czasu, z ulgą wyszedł na skąpany w promieniach słońca korytarz. Mury uniwersytetu czasem przypominały mu Hogwart, toteż niekiedy puszczał wodzę wyobraźni i w głowie dorabiał niektórym studentom czarne szaty i szaliki w barwach jednego z czterech domów. Jak zwykle w momentach, kiedy całkowicie pochłaniały go myśli dostrzegł biegnącą w jego stronę Samanthę. Dziewczyna ubrana była w białą sukienkę w kwiatki i brązowe kowbojki. Jej głowę zdobił kapelusz z pokaźnym rondem, przed którym uchylali się wszyscy, koło których przechodziła. Całości dopełniała torba z frędzlami.

-Wybierasz się na biwak? – spytała dysząc cicho, po czym wyciągnęła z torby butelkę z wodą i upiwszy łyk wyciągnęła ją w stronę chłopaka. On jednak podziękował, więc schowała ją z powrotem.

-Jaki biwak? – spytał unosząc brwi – Ah...biwak – nie wiedział, jak mógł o tym zapomnieć. O kempingu z okazji zakończenia egzaminów mówiono jeszcze zanim te nawet się zaczęły. Uczniowie zorganizowali wspólny wyjazd do najbliższego lasu na cztery dni. Wynajęty autobus, własne namioty, ogniska, integracja zakrapiana setkami rozmaitych alkoholi i trawy – Wiesz Sam, właściwie nie planowałem... - podrapał się po głowie, a ona spojrzała na niego szczenięcymi oczami.

-Nie bądź leszcz – założyła ręce na piersi spoglądając na niego wyczekująco. Mijający ich studenci obdarzali ich zaciekawionymi spojrzeniami. Liam dostrzegł to zrezygnowany po raz kolejny zdając sobie sprawę, że sława to bardzo kapryśna, podążająca za nim wszędzie, bez wyjątku przyjaciółka.

-Tyle, że każdy ma tutaj swoją grupę, a ja nikogo nie znam. – stwierdził, choć tak naprawdę szukał tylko wymówki – Cały semestr nie było mnie na zajęciach i tak na dobrą sprawę nie jestem zbyt towarzyski – stwierdził zgodnie z prawdą.

-Jak to nikogo nie znasz?! – dziewczyna wybuchła złością, po czym zrobiła coś, czego Liam absolutnie się nie spodziewał. Ta mała lisica kopnęła go w piszczel.

-Hej, a to za co?! – krzyknął łapiąc się za łydkę, w wyniku czego przez chwilę podskakiwał na jednej nodze, co przywołało w ich stronę jeszcze więcej spojrzeń.

-Właśnie za to. Miało boleć – na twarzy Sam odmalował się wyraz triumfu – Znasz mnie, to ci wystarczy. Poza tym, jeśli dalej chcesz uchodzić za zblazowanego gwiazdora proszę bardzo, odcinaj się od życia publicznego, droga wolna – uniosła brwi patrząc na niego wyczekująco.

-Zbazo...co? – Liam wytrzeszczył oczy – naprawdę tak o mnie mówią? Przepraszam, ale jakoś nie chce mi się w to wierzyć.

-Nie – zaśmiała się, a z niego zeszło całe powietrze. Choć wiedział, że to nieprawda, zrodziło to w nim pewien niepokój – ale jeśli nie pojedziesz, to będą.

A milion little pieces | 1DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz