Przez chwilę pojawia się we mnie nadzieja, ale potem księżyc rzuca światło na twarz mężczyzny, więc mogę dostrzec, że to Carlos a nie Dominic. Carlos to kolejny pomocnik Adama, biorąc pod uwagę, że zabiłam Victora, to Carlos pewnie jest teraz jego tą niby prawą ręką.
-O co chodzi?- pyta Adam, rzucając mnie pod ścianę i mierząc wciąż do mnie z pistoletu.
-Znaleźliśmy Sherockersów.
Sherockersów?, powtarzam w myślach. Kojarzę skądś te nazwę, ale nie wiem czemu.
-Przejęliście ich akcje?
-Jeszcze nie, ale mamy już ludzi u nich na czarnym rynku przy broni.
Już wiem, to bracia Sherockers, ci którzy sprzedają taniej pistolety niż inni, ale w dużo gorszym stanie i nie opłaca się nic od nich kupować, a tym bardziej przejmować ich akcji, bo to wcale nie jest korzystne, ale to typowe dla Adama. Kiedyś Dominic kazał mi ich sprawdzić, bo zabierali nam, niektórych klientów, którzy byli zbyt głupi, żeby ogarnąć jak bardzo ta broń jest bezużyteczna i patrzyli tylko na jej cenę.
-Musimy to przejąć- mówi Adam mocnym głosem.
-Tak, wiem. Jest jeszcze sprawa z wyścigami na motorach.
Wyścigi na motorach? Od kiedy to się liczy do spraw gangu? Tym można sobie urozmaicać czas, a nie wiązać to z gangiem. To byłoby dość głupie, żeby zarabiać na gang w ten sposób, bo to zdecydowanie zwiększa możliwość złapania przez policję, a to i tak jest częste, poza tym wyścigi na motorach to zwykła zabawa, po co to mieszać w życie?
-Jaka sprawa?- ponagla Adam.
-Nie wiemy, czy to dobry pomysł, żebyśmy się w to wkręcali- mówi, a ja mam wrażenie, że jego głos zadrżał.
Oczywiście, że to beznadziejny pomysł.
-Nikt cię o to nie pytał- odpowiada mu Adam- Coś jeszcze?
-Franco i Holy nie żyją.
-Trudno. Kto ich zabił?
-Franco zginął z rąk policji, a Holy zabił jakiś alfons.
-Niech będzie- macha ręką- Załatw na ich zastępstwo kogoś.
-Tak jest.
-I spadaj już- dodaje, a Carlos pospiesznie wychodzi.
Mam ochotę spytać, dlaczego Adam nie może znaleźć sobie przydatnych ludzi, ale uświadamiam sobie, że on sam nie jest przydatny, a bronią wciąż mierzy we mnie.
-Macie oddziały waszego gangu w innych krajach?-pyta, a ja ledwo powstrzymuję prychnięcie, słysząc to.
-Co? O co ty mnie pytasz? Przecież dopiero, co omawialiśmy, co robimy na przykład w Chinach.
-Chodzi mi o oddzielny gang w innych krajach, ale od was.
-Nie wiem, o czym ty pierdolisz- kręcę głową.
-Czy macie innego przywódce w innym kraju?- pyta bardzo wolno i jest wyraźnie zirytowany moimi wcześniejszymi brakami odpowiedzi.
-Nie, to byłoby bez sensu- mówię, a po jego szczęce, która się zacisnęła wnioskuję, że on sobie znalazł innych przywódców w innych krajach.
-Więc jak kontaktujecie się z tamtymi akcjami?
Ty na prawdę jesteś idiotą, myślę, ale moja pewność siebie chyba spłonęła razem ze stacją benzynową, bo nie mówię tego.
-Normalnie, Dominic kontaktuje się z tamtymi ludźmi, takimi jak ja.
-Niech będzie- odzywa się i popycha mnie znów na sofę. Tym razem siada obok mnie, a broń przyciskając do mojego kolana.
W mojej głowie szybko przewijają się definicje medyczne o tym, co się stanie jeśli Adam naciśnie teraz spust, ale wolę się w to nie zagłębiać i odpycham myśli.
-Kilka lat temu- zaczyna, kręcąc małe kółka wokół mojego kolana bronią- Zajmowaliście się sprawą w Bułgarii, prawda?
-Kiedyś tam zajmowaliśmy się czymś w Bułgarii.
-Konkretniej to ukradliście sporo ropy naftowej, by potem ją sprzedać.
-Możliwe- odpowiadam, Adam przyciska mocniej chłodny metal pistoletu do mojej skóry, więc szybko dodaję
-Tak zrobiliśmy to.
I uświadamiam sobie, jak łatwo przychodzi mi łamanie obietnic, nawet tych składanych samej sobie. W końcu obiecałam sobie, że nic więcej nie powiem.
-Holandia- rzuca, naładowując pistolet, co sprawia, że nie myśląc, co robię, od razu mówię, co zrobiliśmy z Holandią
-Na samym początku Dominic potrzebował kogoś, kto będzie dla nas pracował, więc zmusił niektórych holendrów do podpisania śmieciowych umów za grosze, ale już dla nas nie pracują.
-Coś jeszcze?- ponagla, naciskając jakiś przycisk na telefonie, co uświadamia mi, że nagrywa moje słowa, czuję, jak moje ciało drętwieje. Jeśli potem znajdzie kogoś, kto będzie potrafił, to wszystko wykorzystać, to będzie koniec wszystkiego na co pracowałam razem z Dominiciem. Pracowałam?
Otrząsam się dopiero, gdy Adam naładowuje broń wciąż przyciśniętą do mojej skóry
-Aluminium, pył aluminiowy. Do wytwarzania broni.
-Jak się sprawdził?
-Kiepsko- odpowiadam i nie potrafię już stwierdzić, czy to, co mówię powinnam zachować w tajemnicy czy nie.
-Czemu?- pyta wzdychając i przesuwając bronią wzdłuż mojego uda, ale w końcu wraca na miejsce przy kolanie. Wiem, że jeśli je postrzeli, to najprawdopodobniej moja prawa noga będzie nie sprawna, ta wiedza sprawia, że mój oddech jest irytująco niemiarowy.
-Bo jest szkodliwy i często zawodził.
-Szwajcaria- narzuca.
-Mamy tam kilka legalnych działalności- mówię jakby to miało czynić to mniej ważnym, Adam najwyraźniej podzielał moje zdanie, że legalność działalności nie ma znaczenia i strzela w sofę tuż obok mojej nogi, przez co podskakuję przestraszona, dusząc w sobie okrzyk.
-Jakich działalności?- cedzi.
-Sprzedaż luksusowych aut.
-Skąd sprowadzacie te auta?
-Głównie ze Szwajcarii i Niemiec.
Słyszę pikanie, gdzieś z góry, spoglądam w tamtą stronę. Mój wzrok natrafia na twarz Adama, przy której już trzyma telefon i wysłuchuje słów, które są przytłumione, ale nie próbuję nawet się w nie wsłuchać, bo moją uwagę przykuwa dość świeża blizna ciągnąca się od jego karku, wzdłuż fragmentu jego szyi. Tak jakby jego skórę przecięło coś grubego i ostrego, wokół na sinych miejscach są też ślady jakby po wbiciu paznokci i szwy, a raczej ślady po nich, które nie do końca się zagoiły.
To musi być blizna po tym jak skręciłam mu kark, a raczej, po tym jak jakimś cudem mi się nie udało skręcić mu karku. Podłużną bliznę musiała zrobić złamana kość, która przebiła skórę i pewnie jakiś ostry fragment rozciął ją wzdłuż.
-A jednak będziesz miał wieczne wspomnienie- mówię dość zadowolonym z siebie głosem, jeśli wziąć pod uwagę w jakiej sytuacji się teraz znajduję. Przeciągam drżącą dłonią po bliźnie, a Adam podrywa się na nogi, przecinając nożem skórę moich palców tuż przy kostkach, które są już poranione przez uderzenia w ścianę, ale dopiero, gdy zadaje kolejne cięcie, odrywam dłoń od jego szyi.
-Zapewnię takie wieczne wspomnienie połowie twoich bliskich- grozi- A drugiej połowie skręcę kark na tyle mocno by trafili do grobów- wybucha śmiechem i przyciska ostrze do mojego podbródka.
-Moi ludzie właśnie zajmują się porywaniem twoich cudownych znajomych. Jak się nazywał ten uroczy blondynek? Ten który ciągle jadł?- mówi Adam, wciąż się śmiejąc
-A tak, Niall. Niall Horan- teraz wbija lekko nóż w moją szyję
-Z tego, co wiem to moi ludzie już się nim zajmują.
-Z tego, co ja wiem, to twoi ludzie są skończonymi kretynami tak samo, jak ty- syczę, próbując zamaskować w moim głosie lęk o Nialla i starając się odepchnąć zagłębiające się w moją skórę ostrze, ale nie daję rady tego zrobić.
-Jemu zapewnię paraliż i paskudne blizny do końca jego nic nie wartego życia.
-Twoje życie też jest nic nie warte- syczę, ale przez to Adam przesuwa mocno w bok nóż, rozdzierając moją skórę głęboko. Kolejne stróżki krwi spływają po moim ciele, przyłapuję się na wstrzymywaniu oddechu przez kolejną falę bólu.
-Potem zajmę się to twoją przyjaciółeczką Angel- znów się odzywa, korci mnie żeby go poprawić, bo nie znam żadnej Angel i dobrze wiem, że chodzi mu o Ann.
Adam znów otwiera usta, żeby coś powiedzieć, ale odzywam się pierwsza
-Naczytałeś się zbyt wielu durnych powieści i próbujesz mnie zastraszyć głupimi groźbami.
Adam strzela.
Tym razem kula wbija się w moją dłoń, moje usta rozdzierają się w niemym krzyku, bo czuję zbyt wielki ból, by wydobyć z siebie głos. Przyciągam rękę do brzucha i kulę się, ale przez to tylko pogarszam sytuację, bo mój brzuch też jest zraniony, więc przez ściskanie go, rany, które ledwo dopiero zaczęły się goić znów się rozerwały.
-I tak nic ci nie powiem- syczę- Zabij mnie.
-Zrobię to, ale najpierw dowiem się wszystkiego.
-Niczego się nie dowiesz! A nawet gdybyś cokolwiek wiedział, to jesteś zbyt głupi żeby tę wiedzę wykorzystać.- znów syczę, ale mój głos jest dużo cichszy.
-Pilnuj się- mówi przez zaciśnięte zęby, naładowując z powrotem pistolet, by zaraz przycisnąć go do mojego lewego ramienia.
-Bo co? Bo mam rację? Oboje dobrze wiemy jak słaby jesteś!
-Nie jestem słaby!- krzyczy.
Gdy znów chcę się odezwać, Adam strzela, a moje oczy zalewa całkowita ciemność.
CZYTASZ
Liars
Fanfic-Wiele was łączy- mówi do mnie Anna. -A dzieli wszystko- przewracam oczami, do końca przeglądając akta Liama. -Wiesz, co o tym myślę?- pyta, spoglądając na mnie. Gówno mnie obchodzi w tej chwili, co myślisz Ann- myślę, wkładając za pasek jeansów pis...