-Raz jak poleciałaś pod samochód. Pewnie nie pamiętasz wypadku.
-Już pamiętam.- Posmutniałam. Ojczulek wyraźnie to zauważył. Pogłaskał mnie po włosach. Ostatnia dawka się nie przyjęła. To...to dlaczego ja żyję?!- Nie wiedziałam co się dzieje. Byłam zdezorientowana.
-Właśnie. Lekarze stwierdzili, że mogą spróbować z dawką od niego. Jak się domyślasz wszystko poszło znakomicie. Dzięki niemu żyjesz. Nie będziesz już potrzebować zastrzyków. Jesteś zdrowa jak ryba.- Tata chcąc mnie pocieszyć przytulił mnie.
Oboje płakaliśmy. Nie pamiętam, kiedy ostatnio przytulałam się do taty.
***
Po powrocie do domu prze paczyłam wszystkie wiadomości związane z chłopakiem, któremu zawdzięczam życie. Były to dziwne rozmowy. Pomimo, że coś mi świeciło w głowie to nic nie pamiętałam. Uczuć jakie mi wtedy towarzyszyły ani wydarzeń z nim związanych.
Czułam pustkę w sercu.
Przytrzymałam chwile palec na jego nazwisku. Wyskoczyła informacja.
Usuń. Anuluj.
Tata zaszedł mnie od tyłu. Wystraszyłam się, jednocześnie klikając Usuń.
Może tak będzie lepiej.
12:12
Yui: Joka...jokaa tralallalalla Dziś grają mecz. Rakuzan vs... yy nie pamiętam przyjdź.
(Yui to moja jedyna przyjaciółka)
12:13
Joka: Wolałabym nie. Boje się o moją głowę.
12:14
Yui: Jakbyś jednakowoż się już zdecydąwszy to zajme ci miejscówkę.
Wyświetlone 12:15
Ten jej slang..heheh
Zaczęłam grzebać w torebce w poszukiwaniu portfela. Miałam w nim informacje o dzisiejszym meczu.
Hmmm. Jakiś papier?
-NO TAK KOPERTA!- Kompletnie o niej zapomniałam.
Odważyłam się i zaczęłam czytać.
„Witam. Przepraszam, ale głupio mi tak oficjalnie pisać.
Pomyślałem, że skoro nie chciałaś mnie widzieć to zwrócę ci tą bransoletkę bezwzrokowo.
Zgubiłaś ją podczas naszego meczu.
Tak strasznie chciałbym cię móc uścisnąć. Zimno mi.
Kocham Cię Przepraszam. Zapomnij o mnie. ABSOLUT"
-Czemu kartka jest mokra.- Poczułam jak po policzkach cieknie mi woda.- NIGDY KRETYNIE! ŻYJESZ CZY NIE! ZAMORDUJE CIĘ OŚLE!
Dowiem się kim jesteś. Mam przeczucie, że coś nas łączyło.
-IDIOTA! WIEM, ŻE ŻYJESZ!- Bo żyjesz. Prawda?
Włożyłam bluzę i popędziłam do hali turniejów koszykarskich.
Kiedy weszłam czerwone włosy kapitana Rakuzan powiewały w locie. Rzucił ostatniego kosza w tym meczy. Puściłam się w pogoń po schodach. Z każdym stopniem wracały do mnie wspomnienia z Seijuro. Mecz, Planetarium, zaręczyny...wypadek.
GŁOS KOMENTATORA: Proszę państwa ktoś powalił kapitana Rakuzan na ziemie. Jakiż odważny męż...DZIEWCZYNA! Chyba nie zdaje sobie sprawy jak niebezpieczny jest kapitan.
***
Zbliżamy się ogromniastymi krokami do końca. Smuteczek.
CZYTASZ
WOJNA ABSOLUTÓW
FanfictionKażdy ma swoją słabą stronę. Nawet Akashi Sejiuro. Czy oko Imperatora może przegrać? "Czy też tak czasem macie, że robicie coś odruchowo a potem tego żałujecie?" Dla tych, którzy sięgną, żeby to przeczytać: Miłego czytania.