POCZĄTEK

1.5K 115 13
                                    

Noc. Księżyc w pełni już dawno zawitał na ciemnym pochmurnym niebie. Gdzie-niegdzie połyskiwały gwiazdy. Nieliczni powiadają, że w taką noc dziać się mogą różne dziwne rzeczy. Ale kto by wierzył w takie gadki? Na pewno nie On, nie ufający przesądom ale własnemu doświadczeniu, człowiek który przeżył nie jedno.
Gotowy sprostać każdemu zadaniu, najlepszy z najlepszych, dobry, lojalny i oddany.

Siedział właśnie przy dębowym stole, wsłuchując się w miarowy oddech swojego ucznia. Will - bo tak miał na imię ów chłopiec, spał teraz oparty o stół z głową w ramionach. Zasnął podczas pomocy swojemu mistrzowi w robocie papierkowej. Halt spojrzał na niego z ponad papierów porozrzucanych po całym stole. Postanowił go nie budzić, jego czeladnik miał w końcu za sobą cały dzień pracy. Potrząsnął głową odganiając senność. Jeszcze tylko jeden raport. Gotowe. Mogł wreszcie położyć się w miękkim łóżku i zasnąć. W drodze do pokoju, usłyszał cichutkie chrapanie. Odwrócił się... Zaraz a Will? Przetarł oczy i podszedł do ucznia, wziął go na ręce. Był drobnej postury, więc nie ciążył mu specjalnie. Ziewając zaniósł do pokoju chłopca, tam położył go na łóżku i przykrył kocem. Dopiero teraz mógł sam zasnąć. Co prawda nie powinien aż tak "przejmować" się swoim uczniem ale bardzo się do niego przywiązał, traktował go jak syna którego nie miał. Oczywiście nie mówił mu tego, Halt i tak nie był dobry w okazywaniu uczuć czy emocji - jego twarz zawsze miała ten sam kamienny wyraz. Will wniósł do jego życia odrobinę radości. Wiecznie uśmiechnięty, życzliwy dla wszystkich i pełen energii, co staremu zwiadowcy daje dobrą okazję do rozruszania biednych kości. Westchnął, ciekawe czy i on był kiedyś taki? No cóż, kto wie? Przebrał się, zgasił świeczkę, sprawdził czy pod poduszką leży jego saksa - musiał być przygotowany na każdą ewentualność, zamknął oczy i zapadł w twardy sen.

Zwiadowcy: gdzie ty, tam ja.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz