1

120 10 8
                                    

Cicho uchylam drzwi i wchodzę do środka ostrożnie stawiając stopy.

Przez okno nad drewnianą komodą wpada cienka smuga księżycowego światła. Opada delikatnie na zmierzwioną patchworkową kołdrę. Babcia cerowała mi ją już tysiące razy, tak samo jak zniszczoną, wyblakłą poduszkę leżącą teraz w odległym kącie pokoju.

Posuwam się czujnie coraz bliżej pierwszej szuflady. Znam ten pokój na pamięć. Umiałabym wskazać liczbę sęków w startych deskach na podłodze i ścianach z zamkniętymi oczami, po pijanemu a nawet w trakcie okresu. Mimo to nie pozwalam sobie na żaden szybszy, głośniejszy krok czy oddech.

Jest już po północy. Babcia nie byłaby zadowolona wiedząc, że o tej porze przychodzę do domu.

Zmęczenie nie do końca zaćmiewa moje wyrzuty sumienia, kiedy bezpiecznie już kładę się w ubraniu na miękkim materacu. Buty, rozebrane jeszcze na polu, zostawiłam w przedpokoju.

Postanawiam znów spróbować. Więc zaczynam, dokładnie tak jak mnie uczyła. Najpierw od liczenia oddechów. Jeden... dwa... trzy... Nie wiem dlaczego dalej mam pod powiekami obraz Ivvy znów skaczącej w ognisko. Tak, tak, nie przez, a w ognisko. Naprawdę dobrze się dzisiaj bawiłam.

Poddaję się po pięćdziesięciu, obiecując wszystkim bogom świata poprawę już jutro.

***

Czuję na policzkach ciepły powiew wieczornego wiatru. Uświadamiam sobie, że siedzę na gałęzi drzewa. To jakaś stara, wielka wiśnia, widzę kilka jeszcze niedojrzałych owoców. Wstaję, przytrzymując się pnia i rozglądając dookoła. Drzewo rośnie na samym środku ruchliwej ulicy.

Patrzę, jak pode mną przejeżdżają masy kolorowych samochodów. Zabawnie wyglądają z tej wysokości. Zauważam, że w jednym siedzi Babcia (śmieszne, ona nawet nie ma prawa jazdy), a w kolejnym Ivvy ze swoim starym huskym Silverem. W tym śnie jednak Silver jest szczeniakiem, a jego właścicielka wgryza się właśnie w ogromnego naleśnika z czekoladą i owocami. Na ten widok wybucham śmiechem. Ivvy ma uczulenie na kakao i zaraz na pewno wyskoczą jej krosty...

Coś odciąga moją uwagę.

Tam w oddali, po prawej, przy przystanku autobusowym majaczy mi jakiś dziwny kształt. Wytężam wzrok. Coś jest nie tak. Drzewo się jakoś podejrzanie kołysze. W ogóle od kiedy wiśnie są takie wielkie? Sięgam po jedną z nich. Ma wielkość prawie mojej dłoni.

ŁUP! Ześlizguję się z gałęzi i lecę lecę lecę...

***
Mmm... Wyciągam do płuc powietrze przesycone zapachem słodkich biszkoptów, karmelu i świeżo parzonej kawy.
Wszyscy magowie, a nawet zwykli ludzie mówią, że istnieją 4 różne żywioły.
Od urodzenia, a może nawet wcześniej tłuczono mi do głowy: ziemia, powietrze, woda, ogień.
Ale ja wiem swoje. Jest 5 żywiołów: ziemia, powietrze, woda, ogień, kawa.

Cholera. Strasznie boli mnie prawa łopatka. Podnoszę się powoli na łokciach, ignorując dziwaczne wirowanie gdzieś z tyłu czaszki.
Auć. Uświadamiam sobie, że nie leżę na łóżku, tylko na podłodze.
***
Naprawdę kocham nasz stary drewniany domek. Kocham starą, okropnie umeblowaną kuchnię wyglądającą jak żywcem wyjęta z książki od historii.
Kocham swój skromny pusty pokoik, a nawet nasz salon z prującą się sofą z tapicerką zadrapaną przez koty. Nawet jeśli nie przepadam za staromodnym telewizorem ważącym więcej niż ciężarówka załadowana gruzem, to nic w porównaniu do łazienki, której nienawidzę z całego serca.

Pomijając rozklekotaną, w sumie zbędną roletę w niedomykającym się oknie, białe płytki z rudawymi od starości fugami, najbardziej w łazience nienawidzę prysznica. Jest tu bardzo mało przestrzeni, więc upragniona przezemnie wanna nigdy się tutaj nie zmieści.

Myję dokładnie ciało z resztek snu, następnie wycieram się i szybko przebieram w suche ubranie- dżinsiwe szorty i pomięty T-shirt.
Później schodzę na dół do kuchni. Babcia zostawiła mi śniadanie: dwie ciepłe grzanki z serem, jabłko i kawę. Na kubku zauważam nowy napis.
Przyjdź do ogrodu jak tylko zjesz. Weź pierwszą część PM.
O nie.
Miałam nadzieję odpocząć w wolną wakacyjną niedzielę, ale Babcia znów zrobi mi lekcje.
Słyszę, jak z mojego gardła wydobywa się cichy jęk.
Ostatnio z magią idzie mi coraz gorzej. W wieku 17 lat powinnam już dawno odkryć swoje Piętno, ale dalej tego nie zrobiłam...
Nie radzę sobie już nawet z najprostszymi zaklęciami.
Babcia uczy mnie teraz magii snów, ale to naprawdę nie dla mnie.
Na kolejnym Święcie Żywiołów znów się skompromituję, kiedy Ivvy będzie robiła widowisko za cały Krąg...
***
Żywioł Ziemi odznacza się zazwyczaj nadnaturalną siłą fizyczną i/lub psychiczną. Piętno Ziemi to również cierpliwość i determinacja, mądrość, doskonała pamięć. Magowie z Piętnem Ziemi to osoby stanowcze, zawsze twardo stąpające po ziemi.
Żywioł Ziemi może być jednak niebezpieczny w swojej nieugiętości. Potomstwo Ziemi często pozostaje obojętne na sprawy innych ludzi.
-Podstawy Magii, K. D. James, L. Cox
***
Babcia jest wysoką, ale dość pulchną osobą. Ubiera zawsze długie wzorzyste sukienki i spódnice. Ma ostre, surowe rysy twarzy z wysokimi kośćmi policzkowymi, tak jak ja. Jej twarz pokrywa delikatna siateczka zmarszczek. Znad okularów w cienkich oprawkach spoglądają szare oczy o bystrym spojrzeniu. Ma też krótko, schludnie obcięte siwe włosy.
Będąc Córą Ziemi mogłaby ingerować w swój wygląd, by wyglądać na młodszą albo szczuplejszą, ale tego nie robi. Babcia uważa, że nie powinno się zajmować takimi sprawami. Nawet jeśli sądzę inaczej, nigdy nie wypowiadam się na ten temat.
Nie podnosi wzroku znad książki, kiedy siadam obok niej na trawie.
Czekam chwilę, starając się nie zaglądać jej przez ramię.
Po kilkunastu mianutach Babcia zdecydowanym ruchem, ale nie pospiesznie zamyka książkę w taki sposób, żebym nie zobaczyła tytułu. Gdybym była na jej miejscu, posłużyłabym się magią i zmieniła tytuł na... chociażby... Kubuś Puchatek albo coś w tym stylu. Ziemie jednak zazwyczaj nie mają za grosz poczucia humoru. Babcia też taka jest. Wiecznie spokojna, poważna i czujna. Rzadko się uśmiecha i odzywa, ale to nie oznacza ignorancji. Ona jest skupiona. Na magii. Na innych. Uważa że najlepiej zrobimy wykorzystując magię do pomocy ludziom i zwierzętom.
Ja sądzę że powinniśmy udzielać pomocy wszystkim, nie tylko im. Jest przecież tyle innych stworzeń...
Przez godzinę Babcia odpytuje mnie z całego działu 5 poświęconego pobieraniu energii z zewnątrz. Ponieważ nie poznałam jeszcze swojego Piętna możemy przerabiać tylko niektóre działy, wiedzę potrzebną wszystkim magom; Magię Snów, PZOC i PZOB, Mikstury i Budowanie Wiezi Międzyumysłowych.
To niewielka część magii, ale Babcia nigdy nie okazuje irytacji.
***
Akcja zacznie się rozkręcać dopiero za jakiś czas, najpierw chcę was chociaż trochę wprowadzić w historię xD.
Napisz komentarz, jako początkująca chętnie przyjmę uzasadnioną krytykę. Za wszystkie błędy z góry przepraszam :).

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 05, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Piętno ŻywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz