To było zwyczajne grudniowe popołudnie. Dni robiły się coraz krótsze, a wszechobecny śnieg i mróz sprawiał, że większość społeczeństwa miała paskudny humor. Wszyscy spieszyli się do domów, by móc ogrzać się przy kominku lub wypić gorącą herbatę. Nawet dzieciaki nie miały ochoty pójść i pojeździć na sankach, ulepić bałwana, czy porzucać się śnieżkami.
Jedną z takich osób był Harry Styles, który po skończonych lekcjach pośpiesznie kroczył po oblodzonym chodniku. Pod szyją miał przewiązany gruby szalik, a na uszy nasunął ciepłą wełnianą czapkę. Zatrzymując się na światłach, poprawił ciężki plecak, a gdy pojawiło się zielone, przeszedł bezpiecznie przez jezdnię. Piętnastolatek chciał móc iść od razu do domu, jednak czekał go jeszcze drobny obowiązek.
Od trzech lat, kiedy to jego mama oraz siostra zginęły w wypadku samochodowym, chłopak mieszkał ze swoją ciotką i wujem, a także ich córeczką - Anastazją. Czteroletnia dziewczynka była słodziutką blondyneczką, której włosy zazwyczaj zaplatał w warkocze. Miała ciekawe świata brązowe oczy, a także śliczną filigranową sylwetkę. Styles, mimo swojego młodego wieku, uwielbiał się nią zajmować. Z biegiem czasu zaczął traktować małą jak swoją własną siostrzyczkę, dlatego chętnie odbierał ją z przedszkola. To właśnie dlatego szedł dodatkowe dwadzieścia minut do małego domku, stojącego na uboczu, w którym mieściła się placówka.
Cała obsługa znała Harry'ego i zawsze serdecznie się z nim witała. Nastolatek miał w sobie urok. Na jego twarzy codziennie gościł szeroki uśmiech, ukazujący dołeczki w policzkach, był uprzejmy i troskliwy. Potrafił wysłuchać każdego, ale też powiedzieć coś z sensem. Przez to ludzie niemal do niego lgnęli. (Cóż, przynajmniej ci starsi). Nigdy nie skarżył się na brak towarzysza do rozmów, ale również nie miał najlepszego przyjaciela,z którym mógłby dzielić sekrety, co było jednym z jego największych marzeń.
Chłopak przeszedł dalej, wchodząc do domu, a potem prosto do sali pełnej dzieci. Zazwyczaj Anastazja była jedną z pierwszych osób po które ktoś przychodził. Rodzice maluchów pracowali zdecydowanie dłużej niż Harry był w szkole, dzięki czemu dziewczynka nie musiała nigdy zbyt długo czekać.
Gdy tylko przystanął przy progu, a czterolatka zarejestrowała jego bujne loki, od razu rzuciła kredki, które do tej pory znajdowały się w jej rękach i podbiegła do swojego opiekuna. Styles wziął ją na ręce i pozwolił małej wtulić się w swoją klatkę piersiową.
– Harry! – krzyknęła, zaplatając ręce za jego szyją.
– Hej, księżniczko. Idziemy do domu? – odpowiedział, uśmiechając się do niej i całując w czoło.
Dziewczynka kiwnęła głową, dlatego położył ją na ziemi i śledził wzorkiem, jak biega dookoła niskich stolików, zbierając swoje rzeczy. W końcu mogli pożegnać się z nauczycielkami i skierowali się do szatni. Tam, chłopak pomógł Anastazji ubrać kurtkę, buty, czapkę, szalik oraz rękawiczki, które miała z jednego kompletu. Wyglądała rozkosznie w grubej puchowej czerwonej kurtce i dodatkami w czarnym kolorze.
Przez całą drogę powrotną dziewczynka opowiadała mu o swoim dniu w przedszkolu. Nastolatek słuchał uważnie, gdy zdawała relacje z kolejnych zabaw lub kiedy opisywała swoich przyjaciół. Wiedział, że wuj oraz ciotka nie poświęcają swojej córce zbyt wiele czasu, dlatego kiedy tylko mógł, opiekował się nią, zabierał na spacery i na place zabaw. Starał się jej pokazać, że jest naprawdę wartościową osobą. Zdawał sobie sprawę, że Anastazja była bardzo mądra i potrafi wyciągać wnioski z zaistniałych sytuacji. Nie raz przychodziła do Harry'ego w środku nocy z płaczem, mówiąc, że rodzice jej nie kochają. Stylesowi za każdym kolejnym razem łamało się serce. Przyciągał małą blisko siebie, oplatając ją ramionami i szeptał uspokajające rzeczy do ucha. W takich sytuacjach, mówiła mu, że jest jej bohaterem, a brunet obiecywał, że bedzie dla niej lepszy, niż wszystkie postacie z Marvela razem wzięte.