Rozdział 9. "Lepiej wyglądałabyś bez stanika"

477 25 22
                                    

Nie było mi dane spać do późnego ranka. Filip wstał z łóżka przed jakąś godziną szóstą i zaczął złośliwie hałasować.

- Nie dość, że cię tu jeszcze ugościłam, a ty na złość mi robisz bałagan w pokoju?

Łobuzersko puścił oczko, jakby myślał, że od tego działania przejedzie całe moje zdenerwowanie. Czasami naprawdę zachowywał się uroczo, kochanie i pomocnie lecz częściej zauważałam jego dziecinną stronę, która działa mi na nerwy. Fajnie by było, jakby szybko wyniósł się z mojego pokoju zanim przyjdzie mama bądź brat. Nigdy nie widzieli mnie z chłopakiem, podejrzewali, że jestem innej orientacji. Do prawy, zabawne. Mój telefon nagle zaczął dzwonić. Numer nieznany. Kliknęłam zieloną słuchawkę.

- Nie dałaś sobie z nim spokoju?

Zmarszczyłam czoło.

- Przepraszam z kim?

- Nie udawaj idiotko, cofasz się w rozwoiku?

- Kim ty jesteś?- przerażona zapytałam.

Anonim rozłączył się. Przynajmniej wiem, że w planie Nieznajomego. Rozmawiałam z kobietą. Cholera.

- Z kim rozmawiałaś?

- Z jakąś kobietą.

- Jaką?

Zmrużyłam oczy, ten głos już gdzieś kiedyś słyszałam. Ale chwileczkę, przecież nigdy nikt do mnie z "pogróżkami" nie dzwonił. Podrapałam się po głowie z nadzieją, że przyjdzie mi jakiś pomysł. Filip wykonał kolejny telefon. Chcę aby wreszcie wyjaśnił mi całą prawdę o sobie, wiem, że to jest trudne. Ale wolę się dowiedzieć teraz, niedługo będzie za późno. Szybko postukał palcami po ekranie, oblizał się po ranie na wardze, wyciągał coś z kieszeni. Mogłam swobodnie stwierdzić, że nawet tykanie wskazówek zegara działało mu na nerwy. Zapomniał o wczorajszym wieczorze? Kiedy cytował mi listy Muhibbiego, kiedy mnie całował, dotykał, pozwalał sobie na wszystko nawet bezczelność? Myśli znowu biły się w moim umyśle. Mało bezczelny Filip to taki jakiego chcesz? Mało rozmówny, najlepiej żeby siedział w domu i nie miał styczności z innymi kobietami. Melissa, właśnie tego chcesz? Przewróciłam teatralnie oczami. Wzrok Kłody znów wylądował na moim dekolcie.

- Ubierz się, mój biust mnie rozprasza.

Głośno zaśmiałam się na cały pokój, że co?

- Mój biust powiadasz?

Przygryzł wargę, po czym wstał z miejsca.

- Bo on już dawno jest mój.

Delikatnie ramionami popchnął mnie na dywan, przygniatając mnie swoimi umięśnionymi barkami. Bawił się ramiączkami od biustonosza, a następnie rozerwał je zębami. To Victoria's Secret idioto! Swoje dłonie idealnie umiejscowił na piersiach. Ciepłe duże dłonie. Zataczał nimi kółka, mrucząc pod nosem.

- Kurcze, lepiej wyglądałabyś bez stanika.

- Kurcze, lepiej wyglądałbyś bez koszulki.

Prychnął, obrażony odszedł ode mnie, ubrał bluzę i otworzył okno. Nawet nie miałam chęci pytać dokąd znika, ponieważ znałam odpowiedź. Pewnie gdzieś w pobliżu znajduje się Florian, musi podwieźć przyjaciela do Barlinka. Miał do niego gdzieś mniej więcej 2 godziny. No i biorąc pod uwagę umiejętności chłopaków, to jedną godzinę. Chwila moment i zniknął. Wyszłam na korytarz i zauważyłam rodzinne zdjęcie, na którym stała mała Melissa i mały Stasiek. Wtuleni w siebie niczym papużki nierozłączki. Chyba jest dobry dzień na spotkanie ze starymi znajomymi.

Przed ladą sklepu stała moja przyjaciółka z sąsiedztwa Marina. Po paru latach mieszkania w Londynie, stęskniła za Polską i wróciła. Tyle, że bez rodziców. Było mi jej bardzo szkoda, a jak się okazało miałyśmy dużo wspólnych tematów. Miała blond włosy, uroczą twarz przypominającą króliczka oraz długie blade nogi. Była marzeniem większości chłopaków z miasta i nie tylko! Marine znał każdy, dojścia miała wszędzie. Sklep tylko poszerzył jej horyzonty. Nie cierpiał jej Stasiek od tej pory, kiedy zamiast jego, ona dostała premię. Jest dżentelmenem, ale w dość kulturalny sposób, stara się dziewczynę za wszelką cenę zepchnąć ją na dno.

- Słuchaj kochanie, Meli, dzisiaj przyszedł jakiś chłopak pytał się o Ciebie.

- Pewnie to Filip.

- Yhm, nie. To nie był Filip.

Na mojej twarzy pojawił się wielki znak zapytania. Kogo innego może interesować moje życie?

- Zostawił numer telefonu czy cokolwiek?

Blondynka przekręciła głową, o całej sprawie opowiadała z taką lekkością, jakby ten chłopak pojawiał się tutaj codziennie. Było to tak bardzo podejrzane, mogłabym pomysleć, że ona kłamie. A miała do tego skłonności. Pare tygodni po powrocie z Londynu, okradła nasz dom głównie z biżuterii mamy. Naiwna przebaczyła jej, a o wszystko obwiniała mnie. Ja również jej przebaczyłam, w końcu razem pracujemy. Zgoda buduje, nienawiść rujnuje. Dziewczyna szukała czegoś w wędkach, przyklejała ceny i nabijała je na kasę.

- Gdzie jest Stasiek, teraz jest jego zmiana.

- A co miał zrobić, zwolnił się niedojebany

Zmarszczyłam czoło, ona jak zwykle używała wulgaryzmów. Czemu jest taka niekulturalna? Pobiegłam do łazienki, aby przebrać się w uniform. Ta jedynie zmierzyła mnie wzrokiem, po czym ustatkowała swoje spojrzenie na piersiach, materiał dość opinał- musiało jej to przeszkadzać. Wnętrze sklepu nie należało do najurodziwszych, dawno powinniśmy zrobić remont, lecz na ten moment nie stać nas na niego. Zawsze chcieliśmy zmienić stare, zadrapane meble na białe i po prostu piękne. Do pomieszczenia wszedł wysoki chłopak, umięśnionej budowy, o ciemnych kasztanowych włosach. Jego śnieżnobiały uśmiech bił po oczach, swobodnie mogłam stwierdzić, że należy do ideałów. Swoją deskorolkę oparł o małe siedzenie. Przygryzłam dolną wargę, śmiało spoglądając na bruneta. Ubrany był zwyczajnie, miał opinające czarne rurki, czarne vansy i za duży sweter.

- Ty w sklepie rybnym?- zapytał z nutką flirtu w głosie, jakby znał mnie większość swojego życia.

- Emm.. w czym mogę pomóc?

- Poszukuję trutki.

Zniknęłam między pułkami z różnymi kolorowymi opakowaniami, truciznami na myszy, silniejsze na szczury, żaby etc. Trochę zdziwił mnie fakt, że aż tak przystojny chłopak bez wstydnie udał się do sklepu z wędkami. Często nasz sklep był nazywany po prostu rybnym, ale nie sprzedawaliśmy nigdy ryb. Dziwne no nie? Mamy tylko rybki do akwarium, ale one w zasadzie się nie liczą. Zabrałam parę pudełek po czym położyłam je na blacie.

- Proszę namyślić się, ja zaraz wrócę.

- Patrząc na Ciebie nie będę w stanie się namyślić- przeczesał włosy, a ja poczułam jak pieką mnie policzki.

- Twoje imię?

- Melissa, Mel jak wolisz.

- Jestem Janek.

Nieznany •terefere•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz