Budzę się cały mokry i przerażony. Ten koszmar był zaskakująco prawdziwy,a przy tym, warto dodać, bardzo straszny. Czuję ,że to nie był tylko sen. Był on zbyt realny. Biorę głęboki oddech i od razu staje się spokojniejszy. Zaczynam analizować mój sen. Byłem w ciemnym pomieszczeniu. Nie była to jednak ciemność jak w nocy. Była o wiele ciemniejsza. Jakby ktoś na zawsze zgasił światło. Właśnie wtedy ją zobaczyłem. Przerażoną i zmęczoną. Nie było tego widać po niej wprost ,ale dobrze znałem Katherine Usłyszałem głos. Nie sposób było się domyśleć skąd dobiegał. Był to bardzo donośny głos. Powtarzał tylko:
- Ona tu zginie... Ona tu zginie... Już jej nie uratujesz...
Katherine chyba go nie słyszała. Tylko ja sam. Z ciemności wyłonił się najbardziej odrażający potwór jakiego widziałem. Nawet nie wiedziałem co to jest? Nie wiem czy znajdę to coś w wyszukiwarce google. Jednak warto spróbować.
- Będzie jedzonko! Będzie obiadek! - krzyczał z radości potwór.
Katherine jest dzielna. W ręku miała swój sztylet.
- Najpierw musisz mnie zabić! A to nie będzie takie proste. - powiedziała wymachując sztyletem
Ten brzydal szyderczo zaśmiał i odszedł w mrok. Znów usłyszałem TEN głos.
- Niedługo będzie za późno. Ha ha ha! I nie chodzi mi tu o tą naiwną dziewczynę , lecz o cały świat!
Gdy głos znów ucichł Katherine zaczęła się kołysać w powietrzu ,aż bezwładnie padła na ziemię.
- Nie!!! Uratuję cię Katherine! Obiecuję!!! Obiecuję... - powiedziałem
Mimo,że już nie śnię to nadal powtarzam - Obiecuję... Obiecuję... Spoglądam w okno. Zaczyna się robić jasno. Jeśli Katherine jest w domu to z pewnością nie śpi. Postanawiam do niej zadzwonić. Słyszę połączenie. Pierwszy sygnał ... Drugi... Trzeci... Czwarty... Piąty...I nic. No dalej odbierz Katherine! Odbierz - krzyczę sam do siebie. Słyszę jej automatyczną sekretarkę:
Tu Katherine. Nagraj wiadomość.
Katherine rzadko nie odbiera telefonu. Może rzeczywiście jest jeszcze za wcześnie? Mimo wszystko - nagrywam się. Mówię standardową formułkę w stylu: "Hej gdzie jesteś? Zadzwoń!" W głowie kłębi mi się milion myśli. Wiem jedno: Ten brzydki koleś nie zje mojej przyjaciółki! Rano dzwonie do Katherine jeszcze 20 razy. Nie odbiera. Nie poddaje się muszę usłyszeć jej głos. Dzwonię więc do wuja Franka , ojca Katherine.
- Cześć wujku. Co tam u ciebie? Jest Katherine? - pytam
- Hej Simon! U mnie wszystko w porządku ,a u ciebie? Co tam u rodziców? Niestety Katherine nie ma. Pojechała trzy dni temu na biwak ze znajomymi. - odpowiedział spokojnym tonem
Zaczynam się odrobinkę niepokoić mimo wszystko odpowiadam jak gdyby nigdy nic.
- U nas wszystko okej. W takim razie pozdrów ciocię Hazel i daj znać jak Katherine się odezwie. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia Simon. Pozdrów od nas Emmę i rodziców. - odpowiada wujek i rozłącza się.
To wszystko wydaje się podejrzane... Niestety nie wiem od czego zacząć. Biorę wdech i wydech i mówię sam do siebie: Wyluzuj stary. Wyluzuj! Co ja ci mówiłem?!
CZYTASZ
Tak w ogóle to jestem Simon Jackson
FantasiaKiedy wydaje mi się, że jestem zwykłym, spokojnym nastolatkiem nagle przypominam sobie - Ach no tak! Zapomniałem... Jestem herosem! I kiedy twoją przyjaciółkę porywa potwór, który dostał nagrodę w kategorii: "Najbrzydszy i najohydniejszy potwór na...