Odwracam się gwałtownie, tuż przy moich ustach tkwi butelka, a ja nie potrafię oderwać od niego wzroku. Cały czas myślałam tylko o nim, a teraz tu jest.
Podnoszę się na klęczki na sofie, gdy Liam podchodzi, mówiąc
-Nie powinnaś pić alkoholu, bo rany się źle zagoją- wyjmuje z mojej dłoni butelkę, a ja jestem zbyt zapatrzona w jego oczy i zaciśniętą szczękę, by zacisnąć dłoń. Zamiast tego unoszę ją, by objąć jego twarz i przyciągnąć do mojej, gdy moje usta są tuż przy jego, on się cofa potrząsając głow, wywołując u mnie jęk rozczarowania
-Co ty tu w ogóle robisz?- burczę- Nie jesteś moim opiekunem. Nie jesteś moim chłopakiem żeby przychodzić tu i magicznie ratować mój dzień pocałunkiem czy mową motywacyjną- fuknęłam na niego, znów biorąc do ręki butelkę i przysuwając ją do ust, ale Liam wytrąca ją z mojej dłoni i gwałtownie mnie całuje.
Sięgam do jego jasnej koszulki, prawie rozpaczliwie próbując ją z niego ściągnąć, ale mi nie pozwala, bo jego usta wciąż przyciśnięte są do moich, a dłońmi obejmuje moją twarz, więc przesuwam palce w dół do jego spodni. Łapię guzik i szarpię się z nim, aż w końcu odskakuje, ciągnę za suwak, ale wtedy Liam się odsuwa
-Przestań!- krzyczy, łapie moją twarz w dłonie, próbuję się wyrwać, wiedząc, że przez to wyczuje łzy, o których nie pomyślałam, gdy mnie całował i nie zrobiłam nic, żeby przestały płynąć. Liam wyciera kilka łez kciukami
-Shay, musimy o tym porozmawiać.
-Niby o czym?- potrząsam głową, znów próbując się wyrwać.
-Ja cię- zaczyna, ale mu przerywam.
-Nawet się nie waż! Ta twoja miłość czyni ludzi słabym, to całe wyobrażenie prowadzić tylko do tego, że zależy ci, więc to stracisz. A to bardzo niebezpieczne- kończę szeptem, a potem mówię, to, co już mu mówiłam- Nie martw się, przejdzie ci.
-Nie przejdzie mi, wiem, co do ciebie czuję, mówiłem ci już! Chcę z tobą być, chcę żebyś miała świadomość tego, co czuję. Chcę ci dać szczęście.
-Ale ja nigdy nie dam ci szczęścia, bo nie potrafię- mówię, znów mu przerywając.
-Już mi je dałaś.
-Upiłeś się?- jęczę, odrywając jego palce od mojej twarzy.
-Jedyną nietrzeźwą osobą jesteś ty. Chcę z tobą być.
-Przestań, co za bzdury- mruczę.
-Shay, proszę cię, ja...
-Nie- kolejny raz mu przerywam, a potem mówię- Nie możesz mnie kochać!
-Wiem, jedyne, co ostatnio robię, to próbuję cię nie kochać! Ale to nie działa! I z każdym dniem czuję to co raz mocniej!
Kręcę głową rozpaczliwie
-Zawsze tak że mną było, daj mi coś dobrego a zniszczę to. Kochaj mnie a zniszczę ciebie- mój głos z każdym słowem cichnie.
-Wrócę rano, jak będziesz trzeźwa- odpowiada, na chwilę zaciskając usta i robi krok w tył.
Łapię jego koszulkę, by go zawrócić, ale odrywa moje palce od niej i znów powtarza
-Wrócę rano- i wychodzi, a ja mam ochotę rzucić się na sofę i ryczeć, jak bóbr, ignorując fakt, że nienawidzę płakać. Chcę za nim wybiec, rzucić się na niego i całować, aż będzie mi brakować siły, ale zamiast tego dopijam ostatnie kilka łyków wódki z butelki, a potem zostawiam ją na podłodze i podnoszę się, by wyjść do sklepu po kolejną porcję alkoholu.
Wsuwam na stopy klapki, bo nie chce mi się zakładać trampek, które muszę sznurować, ani szukać innych butów i wychodzę z kocem na ramionach, bo nie wiem, gdzie jest teraz moja kurtka, a na dworze chyba pada.
Idę do pierwszego napotkanego sklepu, bo koc nie chroni mnie przed zimnymi kroplami deszczu, kupuję dwie duże butelki wódki i worek ziemniaków. Nie mam pojęcia, dlaczego kupiłam worek ziemniaków, ale ciągnę go teraz po chodniku za sobą, a gdy jestem z powrotem w mieszkaniu rzucam go na podłogę w kuchni, gdzie otwieram też kolejną butelkę alkoholu i z powrotem siadam na sofie, ale program reklamujący produkty już się skończył, więc lecą teraz zwykłe reklamy sklepów i produktów. Tylko to wcale nie pomaga i moje myśli wciąż wypełnione są słowami Liama, jego dotykiem na moim ciele, jego zapachem.
Piję z butelki łapczywie, próbując zamienić całkowicie moją krew w alkohol i już o niczym nie myśleć.
Podnoszę się, by pójść do kuchni z zamiarem obrania tych wszystkich ziemniaków, chociaż nie mam pojęcia dlaczego.
Siadam przy stoliku, biorąc nóż i rzucając na blat worek, obok garnka i zaczynam obierać ziemniaki ze skórek, a potem wrzucam je do naczynia.
Po dziesiątym kartoflu, moje palce przypominają mokre rodzynki, ale biorę kolejnego. Rany na palcach, które zrobiłam, gdy robiłam kanapki cholernie szczypią przez sok, który spływa z ziemniaków.
Nie mam pojęcia, który z kolei kartofel wrzucam do garnka, ale mam wrażenie, że siedzę tu już jakąś godzinę, a worek powoli robi się pusty, ktoś znów wchodzi do mieszkania. Spodziewając się Liama, biorę do ręki butelkę wódki i pociągam ogromny łyk.
-Cześć, co robisz?- pyta Niall, wchodząc do kuchni i zapalając światło, wypuszczam powietrze z ulgą, gdy dostrzegam, że to nie jest Liam. Biorę kolejny łyk alkoholu i zabieram się z powrotem za obieranie
-Obieram ziemniaki na jutrzejszy obiad- odpowiadam, wrzucając kolejnego kartofla do garnka
-Ile ich jest? Z sześćdziesiąt?- pyta, rzucając kurtkę na krzesło obok i nachyla się, by pocałować mój policzek na przywitanie, jego usta zostają chwilę za długo na mojej twarzy.
-Te ziemniaki są strasznie wzruszające, co?- zauważa, zaciskając na chwilę usta.
-Nie, po prostu obierałam też cebulę- mówię szybko, próbując wytrzeć łzy z policzków.
-Kocham, kiedy próbujesz mnie okłamać- mówi, a potem unosząc jedną brew pyta- Ta cebula miała na imię Liam?
Kręcę gwałtownie głową
-Co ten facet ci zrobił?- siada na przeciwko mnie, biorąc mój podbródek w dwa palce- Ty nigdy nie płaczesz, a teraz...- przerywa, bierze oddech- I obrałaś cholerny worek ziemniaków.
-Na obiad- mruczę, wrzucając kolejnego ziemniaka do garnka.
-A co? Urządzasz obiad dla całej rodziny?- przewraca oczami, a z moich oczu znów zaczynają spływać łzy, nie mogę ich powstrzymać. Chcę krzyczeć, chce wrzeszczeć z bezradności, która ogarnęła całe moje życie, ale zamiast tego pozwalam się mocno przytulić Niallowi i szepczę
-Powiedz, że nie oszalałam.
Jednak Niall nie odpowiada, gładzi mnie kojąco po plecach, a gdy już trochę się uspokoiłam, całuje delikatnie moją głowę i mówi
-Idź się połóż, posprzątam to wszystko.
Po chwili kiwam głową i podnoszę się, biorąc w dłoń butelkę, ale Niall mi ją zabiera
-To zostaje- mówi, z moich ust wyrywa się coś na kształt jęku rozczarowania, Niall klepie mnie lekko po plecach i kiwa głową w stronę mojej sypialni
-Idź spać.
Więc ostatecznie idę do łóżka, gdy zamykam oczy widzę znów Liama.***
CZYTASZ
Liars
Fanfiction-Wiele was łączy- mówi do mnie Anna. -A dzieli wszystko- przewracam oczami, do końca przeglądając akta Liama. -Wiesz, co o tym myślę?- pyta, spoglądając na mnie. Gówno mnie obchodzi w tej chwili, co myślisz Ann- myślę, wkładając za pasek jeansów pis...