- To moja siostra - powiedział Potter po dłuższej chwili milczenia. Wpatrywałam się w niego zszokowana, natychmiast biorąc go za nietypowy rodzaj zboczeńca. - Zmarła kilka lat temu. Była w twoim wieku.
I wtedy wszystko zrozumiałam. Początkowo dręczył mnie, bo zwyczajnie się nudził, lecz po czasie stawał się coraz bardziej brutalny i gwałtowny, jak jego przyjaciele. Za bardzo przypominałam mu dziewczynę ze zdjęcia w młodości, a teraz, gdy wyglądam dokładnie jak ona, chce mnie... Mieć? To jakaś chora obsesja, całuje mnie i obłapia, mówi chamskie a zarazem słodkie rzeczy, jest taki idealny... Po to? Nigdy nie wierzyłam w jego bezinteresowność, ale nawet w najgorszym koszmarze nie spodziewałabym się, że w jakiś sposób zastępuje mu siostrę!
Podniosłam głowę, napotykając zmieszane spojrzenie jego brązowych tęczówek. Przeklnęłam głośno i rozpłakałam się, myśląc, czego Potter właściwie ode mnie chce. Próbował mnie objąć, ale odsunęłam się ze wstrętem.
- Uważam, że najrozsądniej byłoby, gdybyś wyjechał do New Jersey - wcedziłam chłodno, ścierając łzy, bo przecież nienawidziłam słabostek. - Jak najszybciej.
Zaszokowałam go, to jasne. Niestety nie wyobrażałam sobie teraz życia z nim w jednym mieście, ze świadomością czym dla niego byłam. Przeżyłabym każde inne rozwiązanie tej sprawy, ale to?
- Ja też - mruknął ponuro, przyznając mi rację. - Ale pozwól mi wytłumaczyć...
- Tu nie ma nic do tłumaczenia - przerwałam mu ostro. Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam powiedzieć mu coś; trochę kłamstwa, trochę prawdy. Nie, żeby na to zasługiwał. - Pobawiliśmy się trochę? Świetnie. Od początku wiedziałam, że coś nie gra, więc spodziewałam się rozczarowania. Mimo to, zaczęło mi trochę zależeć, dlatego tu przyjechałam - pokręciłam głową, myśląc o tym, jak głupia jestem. - Olałam dla ciebie przyjaciółkę, ale to z jednej strony dobrze - dowiedziałam się, kim jestem według ciebie. Nie jest mi nawet szkoda, bo i tak planowałam to wkrótce zakończyć. Ułatwiłeś mi to. Uwolniłam się.
Nie przeszkadzało mi okłamywanie Pottera. Po co miałabym tłumaczyć mu moje uczucia? Chłopak wyjeżdża.
- Czyli to jest pożegnanie? - zapytał ze smutkiem. Och, czyżby padł ofiarą własnej gry? Jakoś go nie żałowałam.
- Tak.
Pozwoliłam się pocałować. Nie miałam nic do stracenia, wiedziałam też, że będę tęsknić. Jednak kiedy jego usta dotknęły moich, nie poczułam nic szczególnego. Czyli tak wyglądają pożegnania, stwierdziłam w myślach.
- Kiedyś się zobaczymy, wiesz o tym? - szepnął, przutulając mnie. - Wrócę do Ravenswood. Wystarczy, że dorosnę. Po studiach i takie tam - wyglądał na zrezygnowanego. Nie znałam takiego Maxa. - I tak musiałem pojechać w końcu do rodziców.
- Do tego czasu postaram się ci wybaczyć, jednakże nic nie obiecuje - uśmiechnęłam się smutno. Nie sądziłam, że kiedykolwiek Potter zachowa się czule wobec mnie; teraz nie chciał mnie puścić, ale było za późno. - Muszę lecieć, Max. Do kiedyśtam.
- Żegnaj, Jessi.
Szybko zamknęłam za sobą drzwi, żeby czasami nie wrócić e jego objęcia, gnana myślą, że po raz pierwszy nazwał mnie Jessie. Zadzwoniłam po taksówkę, której kierowca patrzył na mnie jak na obłąkaną. Podałam mu adres Davida. Nie chciałam być sama. Rodzice się zmartwią, jeśli dowiedzieli się o Bonnie, ale może pomyślą, że zostałam na imprezie? W końcu opuściła ją tylko garstka uczniów.
Wreszcie dotarłam na miejce. Po zapłaceniu taksówkarzowi opuściłam auto, które odjechało z piaskiem opon i zadzwoniłam do drzwi. Otworzyła mi mama przyjaciela. Wyglądała na bardzo zmartwioną. Zaparzyła mi herbaty i odprowadziła do pokoju Davida.
Chłopak, widząc mnie w tak opłakanym stanie, wstał z łóżka i natychmiast mnie objął. Trwaliśmy chwilę w uścisku, ja mocząc mu koszulkę, on głaszcząc mnie po włosach.
- Gdzie byłaś? - zapytał, przez co rozpłakałam się jeszcze bardziej. Każda myśl o Potterze bolała, bo czy nie złamał on w jakiś sposób mojego serca? Nie, to chyba za mocne stwierdzenie. To był tylko miesiąc słabości, no dobra, dwa.
- Nigdzie, nieważne - szepnęłam szybko, bojąc się. Nikt się nie dowie, nigdy. Usuwam Maxa Pottera z mojego życia, nawet ze wspomnień. To się nie wydarzyło.
- Powinienem się martwić? - przyjrzał mi się z troską. Wzruszyłam się, bo ciężko jest trafić na tak dobrego przyjaciela.
- Nie - zaprzeczyłam stanowczo. - Już nie.
Wiem, że rozdział jest strasznie krótki, jednak:
a. kończy całkowicie wątek między Jessicą a Maxem, tym samym kończąc tytułowe 'niezdecydowanie', aczkolwiek nie całkiem,
b. kończy także pierwszą 'część' książki - akcja w kolejnych rozdziałach toczyć się będzie po półrocznym przeskoku czasowym.W kolejnym 'rozdziale' (bo tak tego raczej nazwać nie można, nawet jako rozdział tego nie policzę) w punktach napiszę, co działo się przez te pół roku.
Do końca zostało niewiele, mam nadzieję, że wtrwacie!
Zapraszam na nową książkę, 'Ostatnia wiadomość', którą znajdziecie na moim profilu.
Całuski!
CZYTASZ
Niezdecydowana
Teen FictionCo, jeśli twój największy wróg, który tyle lat cię dręczył, nagle zacznie się do ciebie zalecać? A co, jeśli tych wrogów jest dwóch? Czy warto im ufać, czy raczej trzeba trzymać ich na dystans i nie dać się złamać? ---- - Dzięki, że nie zachowujesz...