Rozdział 2

30 4 3
                                    

- Alison przynieś mi tę kawę! - krzyknęłam po raz piąty w ciągu 10 minut.

- Powiedziałam, że zaraz ci przyniosę. Jeszcze się robi.- odpowiedziała nie odrywając oczu od ekranu telefonu. Przez to nie zauważyła, że stoję w drzwiach kuchni i piorunuję ją spojrzeniem. Kawa stała już dawno gotowa, a ona opierała się o blat i pisała coś na swojej komórce. Mogę się założyć, że ze swoim chłopakiem. Podeszłam do niej i niespodziewanie wyrwałam jej telefon. Sądząc po minie Alison, można to nazwać uzależnieniem. Spojrzałam na ekran, nie myliłam się na górze widniało imie "Ben". Zaczęłam czytać na głos smsy na role udając głos Alison i jej chłopaka.

"Ahhh misiaczku, jesteś kochany" - przeczytałam piskliwym głosem.
"Nie tak bardzo jak ty" - tym razem zniżyłam głos najbardziej jak mogłam.
Nie przestawałam czytać mimo lamentów i szarpania Alison.
"Aw ile razy mówiłam ci, że cię kocham kotku" - znowu udawałam dziewczęcy, piskliwy głos.
"Nie wiem, ale ja zdecydowanie więcej razy." - stanęłam na środku salonu i przewinęłam wiadomości z dzisiaj. Nie było ich końca, a wszędzie nasrane były emoji serduszek, całusków itp. Nagle telefon zniknął z mojej dłoni. Alison wygasiła ekran i pokręciła głową.

- fuuuu. Rzygam tęczą! Przesadzacie z tą cała miłością - powiedziałam śmiejąc się i udając, że wymiotuję.
Przyjaciółka wybuchnęła głośnym śmiechem.
- Widzę, że ktoś tu jest zazdrosny - powiedziała Alison przedrzeźniając mnie i rzucając się na kanapę.
- Co?! Ja zazdrosna o Bena?! Mało śmieszne. To bezmózgowy mięśniak, który pisze takie teksty, a tak naprawde to...
- Bian luz! Tylko żartowałam! - przerwała mi. Od kąd przeprowadziłam się do USA wszyscy moi bliscy znajomi nazywają mnie "Bian". Usiadłam obok niej na kanapie i zaczęłam przewijać kanały.

Tak właśnie wyglądało moje życie tutaj.

Minęło póltora roku od momentu, kiedy wyjechałam z Włoch. Na początku było mi bardzo trudno - nowi ludzie, miejsca, inny język. Mieszkam z rodzicami w małym domku jednorodzinnym w Palo Alto (Kalifornia). Nie ma ich całymi dniami, gdyż tata pracuje w firmie na drugim końcu miasta, a mama w pobliskiej restauracji. Nadal namawiam ją, żeby otworzyła swoją własną, ale ona uparta mówi, że nie teraz. Tak więc, kiedy wracam ze szkoły o 15.30 mam wolny dom do 20. Najczęściej zapraszam Alison i odrabiamy razem lekcje, lub tak jak dziś troche nam odwala. Al to moja najlepsza przyjaciółka tu. Czy mam kontakt z Francesco i Camilla? Tak, nawet bardzo dobry. Z Cam rozmawiam często na skypie, a z Francesco najczęściej piszę. W szkole jestem raczej lubiana, ale zdaża się paru palantów lub bezmózgich mięśniaków jak Ben. Jest też jeden szczególny przypadek, którego całym sercem nienawidze - Ashton Irwin. Uważa się za jakiś pempek świata. Zachowuje się jak typowe amerykańskie dziecko. Szkoda tylko, że nie jest z Ameryki. Krążą plotki, że mieszkał kiedyś w Australii. Także Ashton jest popularny, wszystkie laski i cheelederki na niego lecą, ale nie ja. Zawsze, kiedy idę obok, rzuca jakiś złośliwy tekst, albo po prostu słysze chiochoty jego paczki. Na szczęście nie chodzę z nim na wszystkie zajęcia i z tego jestem niesamowicie zadowolona.

Był wrzesień. Niedawno zaczęła się szkoła i to całe gówno. Nie mogę znieść myśli o tych wszystkich egzaminach i stresie, który będzie mnie czekał bardzo niedługo.

"W przyszłym tygodniu możemy spodziewać się niebezpiecznych burz. Sejsmolodzy nie są jeszcze pewni, ale na obszarze Kaliforni -"

Nie usłyszałam być może ważnej dla mnie informacji, gdyż Alison przełączyła kanał.

- Alison! To mogło być ważne! - zwróciłam jej uwage.

- Nie chce żebyś zniechęciła się do Kalifornii. Takie informacje podawane są co roku o tej porze roku. - zaczęła tłumaczyć. - Nigdy nie jest to poważne, a tu w Palo Alto prawie nic nie czuć.

Chaos // Ashton ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz