III cz.1

3.8K 322 24
                                    

    -Tylko cicho, żeby jej nie obudzić- szepnęła Dorcas wpuszczając dziewczyny do dormitorium.
- Nie śpię...- powiedziała cichutko Evans leżąca na swoim łóżku.- Jestem tylko trochę zmęczona...
Dziewczęta spojrzały po sobie dziwiąc się zachowaniem przyjaciółki. Annabeth ostrożnie podeszła do rudowłosej.
- Płakałaś?- zapytała ze zmartwieniem.- Liluś płakałaś?- powtórzyła pytanie.
- Ja... Nie...- zaczęła protestować Lilka wycierając policzki.
- Nam możesz powiedzieć...- dziewczyna usiadła, a łóżku współlokatorki mocno ją przytuliły.
- Nic mi nie jest...
- Lily...
-Naprawdę...- powiedziała i szeroko się uśmiechnęła.- Lepiej idźcie do chłopaków, a ja pójdę się wykąpać.
- Ale jakby co...- zaczęła Alicja, której przerwała Ruda.
- To powiem wam.
- Na pewno?- zapytała dla upewnienia.
- Na pewno- potwierdziła i szeroko się uśmiechnęła.- A teraz już idźcie, a ja pójdę się umyć.
- Ok. Jakby co to wołaj- powiedziała Miley, ale odpowiedziało jej tylko ciche potwierdzenie zza drzwi łazienki. Cicho westchnęła i odwróciła się w stronę drzwi wyjściowych kierując się tam z przyjaciółkami.
        Gdy Lilka usłyszała zamykanie drzwi, a tupanie stóp całkowicie ucichło oparła się o drzwi i powoli po nich zjechała w dół aż do momentu, w którym całkowicie siedziała na podłodze. Podkuliła nogi pod brodę i głęboko westchnęła, w jej oczach znów zebrały się łzy, których nawet nie próbowała odpędzić. Przecież była tu sama...

Może powinnam im powiedzieć?
No, raczej...
A ty to kto? Moje sumienie?
Dokładnie...
Czyli co gadam z samą sobą...? Super...
Nie gadasz bo masz zamknięte usta, a prowadzisz konwersację w swojej głowie.
Czyli co, oszalałam?
Nie... Jesteś czarownicą to normalne.
No oby.
To nieważne, musisz im powiedzieć co czujesz do Jamesa.
Że do Pottera?
Nie, do Bonda. Jasne, że do Pottera debilko.
Ej!
Cicho i mnie słuchaj. Zakochałaś się w Jamesie i nie próbuj zaprzeczać. Jestem tobą wiem o tobie nie mniej co ty sama.
To nie takie proste...
To może być najprostsze jak się da, ale nigdy nie prostsze. Pamiętaj.
I co ja im powiem? Dziewczyny zakochałam się w Rogaczu. Tym, którego wyzywałam od kretynów przez pięć lat, ten sam którego zawsze nie cierpiałam, a właśnie Miley w twoim chłopaku.
Utrudniasz... Zresztą skąd wiesz, że to nadal jej chłopak? Nic do niego nie czuje i miała z nim zerwać.
Ale tego nie zrobiła.
Skąd wiesz?
Widziałam jak się przytulali.
Ha, ha Lily Evans ty zazdrośnico ty też się ciągle przytulasz do reszty huncwotów, ale nie potrafiłabyś czegoś do nich poczuć...
Tak, ale...
Nie ma „ ale" masz z nimi i z nim zresztą też pogadać. Im wcześniej tym lepiej, a teraz żegnam i lepiej idź pod prysznic bo nam tu zaśmierdniesz.
Śmieszne...
Wiem.
Dziewczyna wstała i przygotowała się do kąpieli.
- Kto słyszał, żeby gadać z sumieniem? Może jednak pójdę do Pomfrey- pomyślała wchodząc pod prysznic.
O dziwo bardzo jej pomogła ta... „ rozmowa". Mimo to, wiedziała, że nie jest gotowa na rozmowę z przyjaciółkami. Była dopiero 19:40 więc wzięła jedną z książek pożyczonych od Dorcas. Zwykle czytała tanie romansidła albo książki biograficzne, ale to był jakiś kryminał, które także uwielbiała. Ten opowiadał o pewnym miliarderze, który został zabity w swoim domu. Wezwali detektywa, który przesłuchiwał  wszystkich podejrzanych.Było parę wersji wydarzeń, ale okazało się, że była to jego córka Caroline, która postrzeliła go pod wpływem złości, chcąc przejąć majątek. To była bardzo krótka książka, ale Evans się podobała. Gdy ją odkładała do pomieszczenia weszły roześmiane dziewczyny, na których widok Lilka się uśmiechnęła, a zaraz potem zapytała:
- A wy co takie wesołe?
- A tak sobie...- odpowiedziała Lorence.- Jak ci było w twojej samotni?- spytała nie widząc złych spojrzeń rzucanych przez koleżanki.
- Wyśmienicie- Lily podniosła wysoko głowę i pokazała jej język.
- Do mnie wystawiasz język?
- A do kogo?
- No to wojna!- krzyknęła Ann i rzuciła w jej stronę poduszkę, którą Evans dostała w głowę. Chwilę potem w całym pomieszczeniu latał pierz, ale nim się nie przejmowały. Przecież to czarodziejki jedno zaklęcie i już.

***

- Wszystko gotowe?- zapytał po raz setny James.
- Tak, no przecież mówię- odpowiedział mu zdenerwowany już Syriusz.
-Ok to pod pelerynę. Peter przemienisz się w szczura, a my pójdziemy pod peleryną. Tylko ugiąć kolana- przestrzegł ich Remus.
Idąc pod niewidką z mapą w ręce huncwoci szli pod gabinet Filcha- woźnego, którego przyjęli w 4 klasie.
Wcześniej wzięli z kuchni stary olej i zmieszali go z kilkoma "legalnymi" eliksirami.
-Całe piętro jest czyste- powiedział i pozwolił sobie na wyprostowanie sylwetki. Był z nich najwyższy, więc peleryna automatycznie się podciągnęła odsłaniając łydki chłopców.
Gdy doszli pod gabinet ściągnęli z siebie pelerynę, żeby nie ograniczała ich ruchów i ostrożnie unosząc się para centymetrów nad ziemią rozlali miksturę na podłogę.
- Filch się zdziwi, gdy rano w to wdepnie... - westchnął James odwracając się do Petera.
- I się przewali i zniknie i, a zresztą sam tego nie zliczę...- dodał Peter wywołując śmiech u Łapy, Lunia i Rogacza.
- Dobra chodźmy już. Trzeba jutro rano wstać- orzekł Łapa.
- Czyżby zaczynało Ci zależeć na zajęciach?- zapytał Lupin, co Black skwitował śmiechem.
- Nie. Musimy rano wstać, żeby zobaczyć wściekłego Filcha- odpowiedziała mu lewitująca twarz Syriusza wystająca spod niewidki na co Remus pokręcił głową z pobłażaniem.

Evans umówisz się ze mną?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz