Jedyna rzecz, o której pomyślałam po otworzeniu rano oczu to koniec roku szkolnego. Na krześle przy biurku leżały moje eleganckie ubrania na dzisiejszy dzień. Nie mieszkałam niestety w akademiku z przyjaciółmi tylko we własnym domu. Czasami zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby jakbym się usamodzielniła. Takie mieszkanie z daleka od rodziny przygotowuje do podejmowania własnych decyzji, interesowania się swoim otoczeniem... Mimo częstego podchodzenia do tego tematu kończyło się na mojej porażce. Najmłodsza w tym domu nie miała szans z najstarszymi.
Przetarłam nadal zaspane oczy, chwilę poleżałam na plecach wpatrując się w biały, nudny sufit i podniosłam się szybko z łóżka. Natychmiastowo zrobiło mi się słabo,a przed oczami zabłysły mroczki, które błyskawicznie zakryły się ciemnością. Oparłam się o szafkę i zamykając mocno oczy czekałam aż mi przejdzie. Do tego ten cholerny uciskający ból w skroniach... ugh!
- Maia, pobudka! - usłyszałam w korytarzu niski, męski głos.
- Już wstałam! - odpowiedziałam uśmiechając się delikatnie w stronę uchylających się drzwi.
Co ciekawe dzisiaj nic nie wymuszałam, moja twarz nauczyła się już chyba tego odruchu.
- Mama robi śniadanie, więc się pospiesz. - ojczym również uniósł miło kąciki swoich ust, po czym nic już nie mówiąc wyszedł.
Zostałam sama w pokoju. Klęknęłam przy łóżku, nad którym wisiał krzyż i kilka rodzinnych zdjęć. W tym oczywiście moje z tatą. Od małego wychowywałam się w chrześcijańskim domu, więc poranna, wieczorna, czy przed posiłkiem modlitwa nie była mi obca. Najczęściej modliłam się, aby tacie było dobrze w Niebie. Zginął w obronie słabszych, honorowa śmierć... Zawsze będę go za to podziwiać. Często poświęcałam kilka minut na taką "rozmowę" w drodze do szkoły, w trakcie nauki czy przerwie. Prawdopodobnie nikt nawet o tym nie wiedział... Może i lepiej, uznaliby mnie za pobożną świruskę.
Moja poranna toaleta nie jest zbyt skomplikowana - szybki prysznic,umycie zębów, rozczesanie długich, gęstych włosów i ubranie się. Dzisiaj była to elegancka,czarna, prosta sukienka przed kolano. Jak zawsze nie malowałam się specjalnie mocno, nie uważałam tego za najważniejszy punkt poranka. Czasami skusiłam się jednak na trochę tuszu do rzęs czy korektora, ale przecież to nieistotne... Krótko mówiąc, starałam się wyglądać naturalnie.
Zbiegłam po schodach na parter domu, gdzie roznosił się przyjemny zapach kawy. Na stole w jadalni stały grzanki z różnymi dodatkami. Chwyciłam szybko jedną i w między czasie, gdy ją jadłam nalałam do kubka kofeinowego napoju z ekspresu. Nie miałam w zwyczaju jeść śniadania jak cywilizowany człowiek, siedząc na krześle przy stole. Zamiast tego chodzę po sufitach, słucham muzyki lub sprawdzam co znajomi dodali na portale społecznościowe, kiedy ja spałam. Josh i mama przyzwyczaili się do tego widoku i nie mają siły powtarzać mi w kółko: "Usiądź przy stole", "Uważaj, bo nakruszysz". Zegar wskazał godzinę 8:45 - uznałam, że to pora już iść na uczelnię. Założyłam niskie szpilki na nogi i wyszłam z domu krzycząc swoje typowe pożegnanie.
- Śliczna, może cię podwieźć? - granatowy Volkswagen Golf R zwolnił na mój widok niedługo po tym jak przeszłam kilka pierwszych metrów.
Za uchylonym oknem zobaczyłam nikogo innego jak uśmiechniętego od ucha do ucha André.
- Nie mam nic przeciwko. - zaśmiałam się zajmując miejsce pasażera obok mojego przyjaciela.
Ułożyłam na tylnym siedzeniu bordowe akademickie regalia zapakowane w czarny pokrowiec na ubrania. Nie mieliśmy daleko do szkoły, ale w trakcie jazdy zdążyliśmy trochę porozmawiać.
Czarnoskóry chłopak zaparkował auto na szkolnym parkingu, po czym razem ruszyliśmy do dużego budynku. Po drodze spotkaliśmy wiele znajomych, więc nie obeszło się bez krótkich powitań. Z daleka zobaczyliśmy Vanessę i Rose machające energicznie rękami, żebyśmy ich nie zignorowali.
- Heeeej! - przeciągnęła radośnie Van przytulając nas po kolei, później to samo zrobiła Rose.
Zbliżała się godzina 9:00, a więc godzina rozpoczęcia zakończenia roku. Ubraliśmy się w regalia po czym ruszyliśmy na dużą salę przygotowaną na dzisiejszą uroczystość. Było bardzo głośno. Każdy rozmawiał, śmiał się, a niektórzy nawet płakali. Zajęliśmy szybko wolne miejsca blisko sceny. Było też dużo rodziców... Mama powiedziała, że jeśli uda się jej wyjść z pracy na chwilę, to też będzie, ale wątpiłam w to. Gdy na scenę wyszedł dyrektor i nauczyciele wszyscy nagle zamilkli. Połowa zasypiała na długich i nudnych przemówieniach. Każdy czekał tylko na rozdanie dyplomów. Podekscytowani ustawialiśmy się w kolejki po dwóch stronach podwyższenia.
- Maia Roxana Carter. - weszłam powoli po schodkach z szerokim uśmiechem.
Odebrałam swój dyplom dziękując, a w tle cały czas cicho leciała poważna muzyka i wszyscy zgromadzeni bili brawa.
***
Wszystko się zakończyło. Dużo osób nadal biegało, żeby zbierać podpisy do Yearbooków. Ja zrobiłam to wcześniej.
- Maia! - ktoś mnie zawołał, więc zatrzymałam swój wolny krok w stronę wyjścia i dokręciłam się w stronę biegnącego Matta.
- Co tam? - zapytałam miło patrząc na wysokiego chłopaka, który był przewodniczącym rady uczniów.
- Rodzice Wren wynajęli dla wszystkich absolwentów klub na imprezę. Mam nadzieję, że przyjdziesz. - blondyn dał mi do ręki różową karteczkę, która robiła za zaproszenie. - Zbierz kogo możesz, chcemy, żeby wpadli wszyscy!
- Jasne, świetny pomysł! - powiedziałam z entuzjazmem w głosie, chociaż prawdopodobnie sama się tam nie zjawię. - Może pomóc ci z tymi informacjami?
- Jeśli masz czas, to bardzo proszę! - dał mi mniej więcej połowę kolorowych kartek, które zaczęliśmy roznosić i rozwieszać w akademiku, na uczelni... a nawet wkładaliśmy je też za wycieraczki w samochodach uczniów!
Teraz tylko musiałam przekonać Josha i mamę...
***
Wybiła godzina 19. Za godzinę zaczynała się wielka "zakończeniowa" impreza. Długo zastanawiałam się jak podejść do mamy i zapytać czy mogę iść, więc nawet jeśli wiedziałam co powiedzieć, byłam strasznie zestresowana. Zeszłam powoli po drewnianych schodach. Dla motywacji pomyślałam, że przecież wszyscy znajomi tam będą.
- Mamo? - zapytałam po czym zacisnęłam wargi uśmiechając się niepewnie.
- Co tam skarbie? - odpowiedziała pytaniem nie odrywając się od przygotowywania kolacji.
- Mogę iść na imprezę? Rodzice Wren zorganizowali nam niewielką zabawę z okazji zakończenia roku. - mówiłam jak małe dziecko proszące rodziców od zjedzenie jednego ciasteczka przed obiadem.
- Nie ma mowy! - usłyszałam od razu głos ojczyma z salonu.
Wypuściłam zdenerwowana ciężkie powietrze z ust. Po chwili poczułam, że stoi za mną.
- Tyle razy ci mówiłem... - nie dałam mu skończyć, szybko wtrąciłam swoje zdanie.
- Możesz mówić dalej! Ale ja mam 21 lat! NIE JESTEM PIEPRZONYM DZIECKIEM, WIĘC MOGĘ PODEJMOWAĆ DECYZJĘ SAMA ZA SIEBIE! - oczy stanęły mi we łzach, chyba właśnie zebrałam się, by powiedzieć co dręczy mnie od kilku lat. - Większość moich znajomych ma już swoje własne mieszkania, są zaręczeni! A ja muszę was pytać czy mogę wyjść na imprezę, czy mogę napić się wina czy piwa! Takie życie ssie... i wiecie co jeszcze ssie?! - odwróciłam się od przestraszonej mamy do równie zdenerwowanego jak ja Josha. - TY!
Popatrzyłam w jego ciemne oczy wskazując na jego osobę palcem.
- Trochę szacunku gówniaro! - Wykrzyczał wymierzając prosto w mój policzek uderzenie z otwartej dłoni.
Złapałam się szybko za piekące miejsce i wyminęłam go celowo popychając go ramieniem z całej siły.
- MAIA! - Krzyknął moje imię, więc zaczęłam uciekać do swojego pokoju.
Cała zapłakana rzuciłam się na łóżko. Pierwszy raz podniosłam na niego głos od dwóch lat... Czuję się dziwnie, może trochę źle, ale w końcu nabrałam odwagi, żeby powiedzieć co o nim sądzę. Liczyłam, że może w końcu zauważy, że nie mam 17 lat i potrzebuję trochę wolności od rodziny, ponieważ sama już jestem dorosła.
~~~
Pierwszy rozdział za nami. Rozpoczęłam historię od Mai, ponieważ to ona będzie wiodącym charakterem tego fanfiction. Zdecydowana większość akcji będzie kręciła się wokół niej dopóki nie pojawi się drugi główny bohater, na którego pewnie najbardziej czekacie.
Na razie muszę trzymać was w niepewności kim jest Justin...
Dziękuję za pierwsze gwiazdki,przeczytania jak i komentarze, mam nadzieję, że stopniowo będzie was tutaj przybywać.Pozdrawiam, wasza @angrybizzle :)
P.S. Rozdziały będę dodawała w każdy piątek (zaczynając od drugiego rozdziału który pojawi się 21.08)
CZYTASZ
Time's Up
Fanfiction#992 w Fanfiction - 21.04.18r. "Ludzie widzą tylko to co chcą widzieć. Widzą we mnie wiecznie uśmiechniętą, spokojną i mądrą dziewczynę. Gdyby tylko spojrzeli głębiej w moje oczy tak naprawdę zobaczyliby, że moja dusza toczy walkę ze strachem, nien...