Miniaturka

1.3K 64 25
                                    

Gdy przyjaciel się śmieje, śmiejesz się razem z nim. Gdy płacze, robisz to samo. Więc gdy on skacze z mostu, ty bierzesz łódkę i płyniesz ratować jego upośledzoną dupę.

Brązowowłosa dziewczyna siedziała na parapecie dużego okna. Falowane pasemka opadały jej na twarz, a ona cierpliwie je odgarniała. Szyba zaparowała już od jej oddechu, więc co jakiś czas przecierała ją dłonią. Usłyszała ciche pukanie. Ktoś nacisnął klamkę i prawie bezszelestnie wszedł do pokoju.

- Hermiona. - powiedział przybysz przyciszonym głosem. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, po czym nie patrząc nawet na gościa wstała i usiadła na łóżku, opierając się plecami o zimną ścianę. Poszedł za nią, po czym położył się kładąc głowę na jej kolanach. Hermiona odgarnęła kilka przydługich kosmyków z jego oczu.

- Co się stało Harry? - zapytała z czułością.

- Oni się tam znowu kłócą. - westchnął cicho. Od czerwca, czyli od momentu pokonania Voldemorta, mieszkali w odbudowanej Norze. Jako, że oboje stracili rodziców, państwo Weasley w pewnym sensie ich przygarnęli. Od śmierci Freda minęło prawie pół roku. Jego brat bliźniak, George, na początku nie mógł sobie z tym poradzić, ale od jakiegoś czasu trochę odżył i stara się pracować za nich dwóch. A Ron? Miała nadzieję, że wydorośleje w czasie wojny, ale niestety okazał się tak samo głupi i dziecinny. Jako bohater miewał swoje fochy i przebywanie z nim w jednym pokoju w tym czasie było z lekka męczące.

- Ron powiedział, że pan Weasley ma mu załatwić stołek wice ministra. - dodał po chwili ciszy Potter.

- Są dla nas jak rodzina, ale mieszkanie tutaj staje się trochę... - westchnęła Hermiona zaczynając bawić się włosami przyjaciela. - Co z Ginny? - zagadnęła.

- Twierdzi, że to normalne. - wzruszył ramionami Harry.

- Wiesz, że nie o to pytam. Ostatnio panowały między wami napięte stosunki. - dziewczyna spojrzała na niego przenikliwym wzrokiem.

- Zerwaliśmy. - mrukną cicho, po czym mocno przytulił się do przyjaciółki. Hermina pogłaskała go po plecach. Wiedziała jak ważna była dla niego Ginny i jak bardzo cierpiał, gdy się kłócili.

To dlatego tu przyszedł. Często mając problem odwiedzał ją, a ona starała się pomóc. Czasami jedno z nich nawiedzały okropne koszmary dotyczące wojny. Wiedzieli, że mogą przyjść do siebie nawet o drugiej w nocy. Hermiona przemykała się czasami do pokoju Pottera, a on zawsze witał ją z otwartymi ramionami.

- Niedługo Święta. - zagadnął Harry łamiącym się głosem. - A ja nie jestem pewien, czy zniosę atmosferę panującą tutaj. - po wojnie wszystko stało się inne. Wesleyowie zachowali swoje ciepło rodzinne, ale stali się ważniejsi, co spowodowało, że często wybuchały tu awantury i spory o nic, bo każdy chciał podkreślić swoją pozycję.

- Moglibyśmy wyjechać. - wzruszyła ramionami Hermiona. Harry spojrzał na nią z wdzięcznością. Chyba on też się nad tym zastanawiał.

- Będą oczekiwali wyjaśnień. - westchnął.

- Możemy powiedzieć, że chcę odnaleźć rodziców. Wiedzą, że wyczyściłam im pamięć. - zaproponowała cicho. - Wyjechałbyś ze mną w charakterze najbliższego przyjaciela. - Potter uśmiechnął się, dając tym samym znak, że się zgadza.

- Słuchaj, to może głupio zabrzmieć, ale chciałbym spędzić to Boże Narodzenie w... - zawahał się chwilę. - W Dolinie Godryka. W domu moich rodziców. - chłopak spuścił wzrok na swoje palce, które okazały się w tej chwili bardzo interesujące.

- Też o tym myślałam. - wyszeptała Hermiona.

Za mało cię znam, by mówić 'że mi zależy'. Za bardzo mi zależy, by ci tego nie mówić.

Miniaturki HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz