#23

33 5 0
                                    

-Zjedz to panzerotto.

Wypycham do ust kęs kromki chleba z masłem, tak mały, że ledwo czuję go na języku. Mam ochotę to wypluć i zniknąć.

Czy żałuję? Nie żałuję. Spędziłam pięć idealnych godzin z kimś, kogo kocham. Niech krzyczą, niech się rzucają, niech mi zabiorą ten pieprzony telefon. Nic nie jest ważne. Mam Ciebie.

-Czego Ty chcesz? Uciec stąd jak najdalej? Taki masz plan na życie?
Jakby mi, kurwa, czytał w myślach. Uciec. Zniknąć. Prawie to samo. Nienawidzę go tak bardzo. Chce się z Tobą spotkać. Chyba już zapisał sobie Twój numer. 6931743**. Znam na pamięć.

Nie obchodzi mnie to. Nie kłamię, gdy mówię, że nie wiem, gdzie mieszkasz. Nie muszę kłamać. Przecież ostatnio próbowałam znaleźć Twój dom i mi się nie udało.

Zniknąć.

Nawet nie potrafię się rozpłakać, zaciskam wargi, zamykam nos, chcę trafić do szpitala i wiedzieć w końcu, co mi jest.

Chcę zniknąć.

Jebane cztery ściany nie są ani trochę bliżej. Sufit nie wisi wprost nad moją głową. Podłoga nie dotyka mojej twarzy. Nie mdleję.

Czemu, kurwa, nie mogę zniknąć?

Wyszczekana.
Zabawne, dla mnie to już komplement. Suka bez uczuć wydusza z siebie "przepraszam" , choć tak naprawdę w dupie ma to, że przez godzinę szukali jej w całym mieście.

Wróciłam o 21. To wcześnie. To ta pora, o której powinnam wracać do domu. Jeśli wtedy bym nie wróciła, powinni zacząć mnie szukać. Nie o 19. Nigdy by nie znaleźli.
To tylko nasze miejsce. Nikt nas w nim nie znajdzie. Nigdy.

Nie zostawisz mnie przez tą sytuację, prawda? Boję się tylko, że będziesz się martwił. Nie piszę, nie daję znaku życia, nie wiesz co się dzieje. Rodzice się dzieją. Przepraszam.

Ta PEŁNOLETNOŚĆ to zwykłe gówno. Dwa lata nie zmienią myślenia, ja już znam życie, dzięki Tobie.

Chcę. Kurwa. Zniknąć.

Bredzę. Jeszcze 30 brzuszków.
Pierwszy za to, że mnie kochasz.
Drugi za to, że ja mocniej.
Trzeci za to, że nie mogę wyjść z domu.
Czwarty za to, że się denerwuję.
Piąty za to, że tęsknię.
Szósty za to, że nie jem.
Siódmy za to, że nie spełniam marzeń.
Ósmy za to, że nie wysłałam jej dziś życzeń na urodziny.
Dziewiąty za to, że nie zasnę.
Dziesiąty za to, że marnuję życie.
Jedenasty za to, że nie mam łez.
Dwunasty, żeby było lepiej.
Trzynasty za to, że Cię poznałam.
Czternasty za to, że nie chcę niczego więcej.
Piętnasty za to, że zaufałam Bogu.
Szesnasty za to, że wierzę, że mi pomoże.
Siedemnastym dziękuję za dzisiejszy dzień.
Osiemnastym przepraszam, że nie był taki jak powinien.
Dziewiętnasty za to, że nie realizuję planów.
Dwudziesty za to, że zapominam zrywać kartek z kalendarza.
Dwudziesty pierwszy, żeby brzuch był ładny.
Dwudziesty drugi, żeby przestać się martwić.
Dwudziesty trzeci za błędy.
Dwudziesty czwarty za grzechy.
Dwudziesty piąty za marnowanie czasu.
Dwudziestym szóstym dziękuję, że mam księcia.
Dwudziestym siódmym proszę, żeby było stabilnie.
Dwudziesty ósmy, żeby zabić w sobie żal.
Dwudziesty dziewiąty, żeby nie zrobić czegoś głupiego.
Trzydziesty, żeby by jutro czuć, że żyję.
10 powtórzeń.
Jebana spowiedź.
Kocham Cię tak bardzo.

Zniknij razem ze mną.

Ucieknie w nicość, w naszą nienawiść. Nie znajdą czegoś, czego nie ma.
Chcę Cię tu, teraz, przy sobie. Byś mnie otulił ramieniem. Wszystko by przeszło natychmiast.

Uciec, nie uciec?
Entliczek, pętliczek. Jeszcze nie teraz. Jeszcze nie na to czas.
Jutro muszę Ci wszystko wyjaśnić. Jutro musimy zacząć od nowa. Jutro będziesz musiał zrozumieć, jak ja się czuję. Jutro podejmiemy decyzję. Razem. Dojrzale.
Zanim nadejdzie jutro, ja nie zniknę. Choćbym chciała.

Jeśli aż tak przeszkadza im to, że muszą mnie utrzymywać, to ja mogę się, kurwa, utrzymać sama. Dam sobie radę bez nich. Nie lubię litości, a oni mi ją okazują.
Litość, bo mnie karmią. Litość, bo dom i ubrania. Po chuj mi to? Ja chcę miłości, a nie hajsu.
Zniknąć, błagam.

Na siódmym piętrzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz