" DROBNA " POMYŁKA I LUKE WSPÓŁLOKATOR

266 22 0
                                    

- Co ty tu robisz?! - wykrzyknęliśmy obydwoje. Zmarszczyłam brwi i założyłam ramiona na piersi na znak, że to on ma mówić pierwszy.
- Mieszkam tu. - powiedział chłopak i tak jak ja, założył ramiona na klatę.
- Nie pierdol Luke, tylko gadaj po co tu przylazłeś. - warknęłam.
- Skoro masz na tyle niedorozwinięty mózg, i nie rozumiesz co się do ciebie mówi, powtórzę raz jeszcze : Ja. Tutaj. Mieszkam! - krzyknął. Czyli nie żartuje? Cholera, to niemożliwe.
- Niby czemu niemożliwe? - prychnął Luke. Powiedziałam to na głos?
- Tak powiedziałaś. I nadal mówisz.
Na sekundkę kąciki ust Luke'a uniosły się minimalnie, by po chwili z powrotem przyjąć ten sam, wiecznie wkurzający kamienny wyraz twarzy.
- To ja tutaj mieszkam! - wrzasnęłam, sama nie wiem czemu aż tak poruszona.
- Przestań mnie wkurwiać i wynoś się z MOJEGO pokoju! - odkrzyknął chłopak lekko czerwony na twarzy.
- Twojego pokoju?! - prychnęłam. - To MÓJ pokój. Jak ty się w ogóle tu dostałeś?! To prestiżowa uczelnia, nie dla takich zjebów jak ty!
- Widzisz, mój w cholerę nadziany ojciec załatwił mi przyjęcie. W odróżnieniu od ciebie, ja go w ogóle mam! - wrzasnął i uśmiechnął się jadowicie.
Jak on śmiał?! Jak śmiał przypominać mi śmierć ojca? Jak...? Kiedy potem przypominałam sobie całe zajście, pamiętam tylko wszechogarniającą furię, buzującą w moim ciele. To co działo się później - to była chwila. Moja zaciśnięta pięść zderzyła się z nosem Luke' a powodując nieprzyjemne chrupnięcie. Chłopak zaskoczony moją reakcją zahwiał się, a ja po prostu uciekłam.
***
- 408... 408... - mruczałam mijając pędem kolejne pokoje. Kiedy w końcu znalazłam odpowiedni, zapukałam trzy razy i oparłam się o framugę normując oddech. Już po chwili drzwi skrzypnęły, a w nich pojawił się Ed.
- Hej, wszystko w porządku? - zapytał.
- Tak, tak - odparowałam szybko - Ed, gdzie przydzielają do pokoi?
- W sekretariacie, a...
- Gdzie sekretariat?! - przerwałam mu szybko.
- W uczelni, drzwi na wprost wejścia, ale...
- Dzięki!
Zbiegłam szybko po schodach, pędem pokonałam korytarz i znalazłam się z powrotem w hallu. Podbiegłam do drzwi na wprost wejścia i zapukałam. Po krótkim " proszę " weszłam do środka. Nie byłam sama, oczywiście. Z sekretarką jak mniemam rozmawiał właśnie nie kto inny, jak Luke. Przykładał lód do nosa. Auć. Dobrze mu tak. Moje oględziny trwały sekundę, w tym czasie chłopak odwrócił się i obdarzył mnie nienawistnym spojrzeniem.
- Panienka Valentine, jak sądze? - zapytała kobieta, patrząc na mnie współczująco.
- Tak to ja. Przyszłam...
- Domyślam się po co przyszłaś. - przerwała mi grzebiąc zawzięcie w jakiś papierach. - Ale chyba nie mogę pomóc. Zaszła drobna pomyłka...
- Drobna?! - wrzasnęliśmy z Lukiem jak na zawołanie. Musimy przestać to robić. To tak jakbyśmy byli zsynchronizowani czy coś.
- Tak, drobna pomyłka. - kontynuowała niezrażona kobieta. - Panienka Smith, z którą miała mieszkać panienka Valentine została odroczona, a ponieważ pan Hamsworth zgłosił się do nas na ostatni dzwonek, nie było dla niego pokoju, więc został przydzielony do pani. - zakończyła krzywiąc się lekko.
- Czyli nic nie można zrobić?! - wrzasnęłam histerycznie.
- Niestety...
Miałam dość. Wyszłam stamtąd uprzednio dając upust złości, trzaskając drzwiami. " Cóż, właśnie zyskałam współlokatora. " - pomyślałam gorzko i walnęłam głową o ścianę.

WSPÓŁLOKATOROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz