1. Szaro-niebieskie oczy

2.7K 65 2
                                    

- Hej stary!
- Siema Will.
Przywitałem się z moim najlepszym kumplem Maxem. Codziennie spotykaliśmy się w połowie drogi.
Tydzień temu rozpoczął się rok akademicki. Ale nie to mi w głowie. To co się dla mnie naprawdę liczy, to taniec. Nie jakiś balet, czy towarzyski... Nowoczesny. To właśnie z tym wiążę moją przyszłość. Niestety mój ojciec widzi to inaczej. Postawił mi warunek... Albo zacznę studiować, albo mogę się pożegnać z ich kasą na moją szkołę tańca i wyjazdy na kolejne konkursy. Cóż... Jestem zbyt zajęty, żeby pracować, więc zgodziłem się na taki układ.
- Wróciłeś do domu z kolejnym pucharem. - śmiał się mój kumpel.
Oj, tak... W pokoju miałem dziesięć trofeów. Same pierwsze miejsca. W te wakacje oczywiście nie było inaczej. Razem z moją partnerką wygraliśmy kolejny turniej tańca nowoczesnego. Ale żeby nie było, nie jest ona moją dziewczyną.
- Hej kotku. - to właśnie moja dziewczyna. Stella. Jest mega głupia, ale jest też najładniejszą laską w mieście. I przeczy wszystkim stereotypom. Bo jest brunetką.
- Hej. - dziewczyna natychmiast przykleiła się do moich ust.
- Mam dzisiaj wolną chatę. - szepnęła mi do ucha. - Czekam. - i odeszła.
W sumie nasza relacja od dawna wiązała się tylko i wyłącznie z seksem. Kiedyś może i ją kochałem, ale aktualnie traktuję ją jak rozrywkę.
- Stary... Taka laska... Ty to masz farta.
Max zawsze zazdrościł mi dziewczyn, a znamy się od przedszkola.
- Chłopie. - odezwałem się w końcu. - Chodźmy na zajęcia, bo jak stary się dowie, że olewam studia, to mnie wydziedziczy.
Mój ojciec to najlepszy prawnik w kraju, więc forsy mamy jak lodu. Matka nigdy nie pracowała. Umiała się ustawić...
Szliśmy w kierunku sali, gdy ktoś na mnie wpadł. Odwróciłem się.
- Uważaj! - spostrzegłem, że to dziewczyna. Przy zderzeniu ze mną wypadł jej z ręki zeszyt i długopis. Schyliłem się po pióro i podałem jej. Wtedy ona spojrzała na mnie swoimi szaro-niebieskimi oczami. Była smutna i wystraszona.
- Przepraszam. - wyszeptała i minęła mnie znikając w tłumie.
***
Co studiuję? A czy to ważne? Ojciec nie powiedział co mam wybrać, więc wziąłem pierwsze z brzegu. Ale to było tak nudne, że samo siedzenie na wykładach bolało.
- Zrywam się. - powiedziałem do Max'a po skończonym wykładzie.
- Jedziesz się zabawić?
Stella oczywiście nie uczyła się. Niby rodzice opłacali jej jakąś prywatną szkołę, ale jej to specjalnie nie interesowało. Większość czasu spędzała albo w domu oglądając programy o modzie, albo w centum handlowym na zakupach.
- Muszę się odprężyć. - powiedziałem na odchodne.
Wsiadłem do samochodu i napisałem do dziewczyny, że za dziesięć minut u niej będę. Gdy tylko zamknąłem za sobą drzwi jej domu zdarła ze mnie ubranie. Jak zawsze... Jednak tym razem było trochę inaczej. W głowie cały czas widziałem szaro-niebieskie oczy.
Gdy zrobiło się już ciemno poszedłem pod prysznic. Następnie wyszedłem bez słowa. Jak zawsze... Ale nie wsiadłem do samochodu, tylko ruszyłem przed siebie. W końcu znalazłem się nad jeziorem. Mieszkańcy bardzo dbali o to miejsce i to oni zapłacili za ustawienie wokół ławeczek. Usiadłem na jednej z nich i wtedy coś, a raczej ktoś przykuł moją uwagę. Spojrzałem w prawo. Na sąsiedniej ławce siedziała ona. Wcześniej nie zapamiętałem nawet koloru jej włosów, ale gdy ją zobaczyłem od razu poznałem. Dziewczyna siedziała sama. Miała słuchawki w uszach. Postanowiłem przyjrzeć się jej i zapamiętać nawet najdrobniejszy szczegół. Na szczęście właśnie obok jej ławki była latarnia.
Dziewczyna była ciemną blondynką. Jestem przekonany, że minione wakacje spędziła nad morzem. Jej opalenizna to mówiła. Była ubrana w czarną koszulkę z napisem Keep calm and love speedway, jasnoniebieskie rurki i trampki. Kiedy tak się jej przyglądałem podkurczyła nogi, postawiła stopy na ławce, a czoło oparła na kolanach. Czułem, że coś ją trapi, ale czy mogłem tak po prostu podejść do nieznajomej i zapytać co u niej? Co ja gadam! Will Carter zastanawia się czy poderwać dziewczynę?!
Dłonią przeczesałem niedbale ciemne włosy i ruszyłem. Usiadłem obok niej i kiedy zacząłem się martwić czy mnie usłyszy nieznajoma wyjęła słuchawki z uszu i spojrzała na mnie zdziwiona.
- Jestem Will. - wyciągnąłem do niej rękę. Uścisnęła ją. - Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłem.
- Stacy. Nic się nie stało.
- Jesteś stąd? Nigdy cię nie widziałem w mieście.
- Mieszkam tu od urodzenia. - mówiła tak cichutko, że ledwo ją słyszałem. Ale zaliczyłem wtopę!
- To musiałaś się dobrze przede mną ukrywać. Takich dziewczyn jak ty się nie zapomina. - zaśmiała się nieśmiało. Punkt dla mnie!
- Nie należę do osób, które rzucają się w oczy. Łatwo mnie przeoczyć.
Chciałem pociągnąć rozmowę, dowiedzieć się o niej czegoś więcej, ale Stacy chyba nie chciała się ze mną tym dzielić.
- Muszę już iść. - gwałtownie wstała z ławki. - Narazie. - odeszła.
Nie wierzę! Tak po prostu odeszła? Jeszcze nigdy mi się to nie zdarzyło. Każda dziewczyna chciała spędzić ze mną trochę czasu, a ona... Muszę się zabrać do tego inaczej, ale teraz jestem jeszcze bardziej zdeterminowany. Muszę ją poznać.
W końcu sam wstałem z ławki i ruszyłem po mój samochód. Kiedy zatrzymałem się przed nim i włożyłem rękę do kieszeni... Nic! Zapomniałem, że portfel i kluczyki zostawiłem w tamtych spodniach. Więc wszedłem do środka.
Tak... Stella już od jakiegoś czasu zawsze miała dla mnie zapasowe ciuchy. Wyprane i wyprasowane czekały na mnie zawsze w łazience. A te, w których do niej przyszedłem zostawiałem do następnego razu.
- Will. Znowu wyszedłeś bez pożegnania. - powitała mnie dziewczyna. Cóż... Nie udało mi się zabrać kluczyków, aż do rana. Spędziłem z nią noc.
Kiedy się obudziłem i ubrałem zszedłem do kuchni zrobić sobie śniadanie. Napisałem do Maxa sms, że dzisiaj spotkamy się przed uczelnią. Wiedziałem, że coś mi odpisał, ale nie miałem większej ochoty na czytanie. Szybko zjadłem i wyszedłem zanim Stella się obudziła.
- Całą noc byłeś u Stelli? - powitał mnie mój wścibski kumpel.
Kiwnąłem głową. Właśnie staliśmy przed salą, w której rozpoczynaliśmy zajęcia. Wtedy zobaczyłem ją... Stacy? Chyba tak miała na imię... Przeszła obok mnie. Widziałem, że na mnie spojrzała, ale szybko odwróciła wzrok.
- Will! - Max mnie szturchnął. - Mówię do ciebie, ale ty myślami jesteś daleko. Mów.
- O co ci chodzi? Po prostu się zamyśliłem.
Weszliśmy do sali.
- Kumplowi nie powiesz? - Max wrócił do rozmowy, gdy tylko usiedliśmy. - Chodzi o Stellę?
- Nie. Nie o nią.
- Ha! Ale o dziewczynę. - westchnąłem. On zawsze umiał mnie podejść. - Masz jąkąś nową na oku?
- Powiedzmy...
- Nie rozumiem.
- Myślę, że jest trochę nieśmiała.
- Pss... I to dla ciebie problem? Straciłeś swój urok?
- Nie żartuj sobie ze mnie.
- Przeszkadzam panom? - wykładowca patrzył na nas.
- Przepraszamy. - odpowiedział Max, a profesor kontynuował wykład. - Co masz zamiar zrobić? - znów zwrócił się do mnie.
- Jeszcze nie wiem.
Przez resztę wykładu Max robił notatki, a ja bargrałem w zeszycie zastanawiając się jak ją podejść.
Po skończonych zajęciach nie miałem ochoty wracać do domu, więc poszedłem nad jezioro. Siedziałem tam naprawdę długo, ale zupełnie nie miałem ochoty wracać. Zaczęło się już ściemniać, gdy na sąsiedniej ławce ktoś usiadł. Nie mogłem uwierzyć we własne szczęście. Tym razem nie traciłem czasu i dosiadłem się.
- Cześć. - powiedziałem gdy zdjęła słuchawki.
- Hej. - odpowiedziała cichutko. Dlaczego jest tak nieśmiała?
- Często tu przychodzisz. - co?! Tylko tyle?!
- Kiedy chcę pobyć sama. - nie patrzyła na mnie.
- Dlaczego chcesz być sama? Czasem lepiej się wygadać. Przyjaciółka tu z tobą nie przychodzi?
- Nie mam przyjaciółki. - odpowiedziała smutno.
- Zawsze możesz wygadać się mnie. Chętnie posłucham.
Uśmiechnęła się.
- Dziękuję. - ale nic więcej nie powiedziała. Widocznie w jej oczach jeszcze tyle nie zyskałem.
- To może dasz się zaprosić na lody?
W końcu udało mi się sprawić, że na mnie spojrzała. Na moment zamyśliłem się patrząc w jej szaro-niebieskie oczy. Dziewczyna wstała i ruszyła przed siebie. Szybko ją dogoniłem.
- Czym się interesujesz? - spytałem po chwili. Stacy spojrzała na mnie zdziwiona. I znowu nie odpowiedziała. Jak mam się o niej czegoś dowiedzieć, skoro nie chce ze mną rozmawiać?! - Dlaczego nie chcesz mi nic o sobie powiedzieć?
- Raczej nie opowiadam o sobie. Szczególnie tym, których nie znam.
- W takim razie możesz mnie poznać. Jeśli chcesz.
Doszliśmy do lodziarni. Dziewczyna wybrała jedną kulkę i chciała za siebie zapłacić.
- My razem. - odezwałem się zanim Stacyzaczęła płacić.
- Nie musiałeś za mnie płacić. - powiedziała, gdy oddaliliśmy się od lodziarni.
- Ja zapraszam - ja płacę. Odwieczna zasada.
Szliśmy w ciszy. Czułem, że niestety to była niezręczna cisza. Ale nawet nie wiedziałem co mam do niej mówić. Zupełnie jej nie znam. Tylko jednego się dowiedziałem... Lubi lody o smaku tiramisu, ale raczej ta informacja nie wydaje się przydatna.
- Jest już późno. Może odprowadzę cię do domu? Inaczej będę się martwił. - dodałem widząc, że na mnie spojrzała. Ha! Zgodziła się!
Szliśmy w zupełnej ciszy.
W końcu dziewczyna zatrzymała się.
- Tu mieszkam.
- O której jutro zaczynasz zajęcia? Może po ciebie wpadnę i pójdziemy razem.
- Dziękuję. - odpowiedziała i weszła do domu. Westchnąłem i wróciłem do siebie.
Taka niedostępna... Jak ją zdobyć? Nie możliwe, żeby mój urok osobisty na nią nie działał. Chyba muszę się lepiej za to zabrać...
Rzuciłem się na łóżko i szybko zasnąłem myśląc o szaro-niebieskich oczach.
Następnego dnia szukałem Stacy, ale nigdzie jej nie widziałem. Czy ona specjalnie mnie unika?
- Will. Co jest? - spytał przyjaciel, kiedy wracaliśmy po zajęciach.
- Sam nie wiem, stary.
- Chodzi o nią?
- Nie mogę przestać o niej myśleć.
- Nie mów, że się zakochałeś...
- Ja się nie zakochuję. Nigdy.
- Jak uważasz. - podniósł ręce w obronnym geście i ruszył do siebie.
Jak zwykle mój dom świecił pustkami. Moich rodziców jak zwykle nie było. Ojciec w pracy, a matka pewnie wydaje jego pieniądze lub plotkuje z pseudo przyjaciółkami. Szybko coś zjadłem i poszedłem w kierunku domu Stacy. Na szczęście zapamiętałem jej adres. Zadzwoniłem do drzwi. Otworzył mi chłopiec bardzo podobny do Stacy.
- Cześć. - powiedziałem. - Jest Stacy?
- Nie. Przed chwilą wyszła.
- Gdzie?
- Nie wiem. - na chwilę schował się za drzwiami, a następnie kazał mi się przysunąć. - Pokłóciła się z mamą i wybiegła z domu. - wyszeptał.
- Dzięki. - pożegnałem się i ruszyłem nad jezioro. Oczywiście spotkałem tam dziewczynę. Jak zwykle słuchała muzyki, ale tym razem płakała. Nie mogłem uwierzyć, ale w kieszeni spodni znalazłem ostatnią chusteczkę do nosa. Usiadłem obok Stacy i podałem jej. Ona nie patrząc na mnie chwyciła chusteczkę i zaczęła wycierać oczy.
- Może teraz chcesz pogadać? Wiem, że pokłóciłaś się z mamą.
- Skąd? - spytała nie patrząc na mnie.
- Byłem u ciebie. Otworzył mi... Twój brat? - kiwnęła głową. - Rodzice potrafią wkurzyć. Mój ojciec kazał mi studiować, albo pożegnam się z tańcem. Matka wogóle się mną nie interesuje. Zresztą obojga więcej nie ma w domu. Ostatnio czuję się jak jedyny domownik.
- Tańczysz? - szepnęła.
- Od dziesiątego roku życia. Taniec nowoczesny. - pora na odrobinę samochwalstwa. - Na koncie mam dziesięć pierwszych miejsc. Chciałbym kiedyś tańczyć zawodowo i pokazać ojcu, że nie muszę porzucać marzeń, żeby mieć coś w portfelu. A ty? Czym się interesujesz?
- Gram na keyboardzie.
- Jakieś osiągnięcia?
- Żadnych.
Ehh... Liczyłem, że coś od niej wyciągnę...
- Może pójdziemy do kina? - spytałem. - Ty wybierasz film.
Kiwnęła głową. Więc poszliśmy. Kiedy szliśmy obok siebie "przez przypadek" musnąłem jej rękę. Dziewczyna lekko się odsunęła. Nadal trzymała mnie na dystans.
Stacy wybrała film przygodowy, ale ja i tak nie wiedziałem o czym był. Właściwie przez cały czas się jej przyglądałem.
- Podobał ci się film? - spytała, gdy wyszliśmy. Chyba nie widziała, że się na nią gapiłem?!
- Całkiem fajny. A tobie?
- Bardzo.
- Co robisz jutro?
- Muszę pomóc rodzeństwu. Jestem jedyna osobą w domu, która umie matematykę.
- Może ja też wpadnę na korepetycje? Przydały by mi się.
Zaśmiała się cichutko.
- Do tańca nie potrzebna jest matematyka. - powiedziała wchodząc do domu. Dlaczego tak szybko byliśmy z powrotem?!
Spojrzałem na telefon. Miałem pięć nieodebranych połączeń od Stelli i sms od Maxa. Dziewczynę zignorowałem.
Jak ci idzie?
Max zupełnie we mnie nie wierzył. Ale ja na szczęście z natury jestem uparty i nie poddam się tak łatwo. Jeszcze trochę i Stacy będzie moja.

Moja Pasja - Moje Życie: TaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz