Było już kilka minut po północy, Martha wciąż nie mogła zasnąć przez dzisiejsze wydarzenia. Wierciła się z boku na bok, z pleców na brzuch. Brakowało jej już nowych stron, na których teoretycznie mogłaby zasnąć. Wstała z łóżka i ubrała swoje puchate kapcie, kierując się do pokoju mamy zobaczyć czy na pewno kobieta śpi snem twardym takim, którego nie sposób przerwać.
Uchyliła cicho drzwi i było tak jak się spodziewała – jej rodzicielka spała jak zabita. Uśmiechnęła się pod nosem widząc ten widok i szybko zeszła na dół.
Jako że powoli zbliżała się jesień, noce były już chłodne. Przebrała kapcie na swoje białe trampki i włożyła bluzę, która wisiała na wieszaku po czym wyszła cichutko z domu. O tej porze a było już delikatnie przed godziną pierwszą na ulicach (przynajmniej jej dzielnicy) nie było nikogo, nic tu nigdy się nie działo. Przeszła więc przecznicę i przeszła przez płot o mało, co nie spadając z niego przez obszerne spodnie od piżamy. Przeszła cicho przez ogródek mamy Vee uważając na każdą roślinkę i skierowała się na tyły domu.
Dobrze, że państwo Murphy nie zdążyli kupić psa obronnego.
Zebrała kilka kamyczków i zaczęła rzucać w okno Vee mając nadzieję, że nie czyta książki ze słuchawkami na uszach.
Po chwili usłyszała szczęk zamków w oknach. Murphy popatrzyła na swoją przyjaciółkę stojącą na dole w piżamie i przewróciła oczami zapewne zła, że ktoś przerwał jej maraton książkowy.
- Daj mi pięć minut. Mam brać telefon? – spytała szeptem blondynka
- Tak, skończyły mi się minuty.
Brunetka w czasie, gdy Vee zniknęła podstawiła jej drabinę pod okno, aby szybciej mogła zejść na dół.
Po chwili obie w piżamach zmierzały do ich ulubionej ławki pod drzewem niedaleko lekko podświetlanej fontanny, w zasadzie oczka wodnego gdzie nikt nie rozumiał, po co ono tam było. Jednak było i to było ich ulubione miejsce po nocnych pogawędek.
Veronica wybrała numer Zacka a Martha zaczęła opowiadać wszystko od początku do końca.
Od wiadomości o praktykach (której nie znał Zack) aż do spotkania z Lukiem.
Po skończonej opowieści czekała na reakcję swoich przyjaciół
- Jak znajdę Camerona obiecuję, że coś mu zrobię! Chociaż nie, to będzie zbyt proste... - Vee obmyślała już szatański plan. Po chwili na jej twarzy pojawił się szatański uśmiech a Martha wiedziała, że Cameron ma kłopoty
- Przestańcie z tym Cameronem! Omg nie wierzę, że nie pocałowałaś Lukasa Roberta CIASTECZKA Hemmingsa! – krzyczał Zack
- Nie każdy jest taki szybki jak Ty Joyce!
- Boże, przysięgam na moje włosy.. jeśli go nie pocałujesz ja to zrobię za Ciebie. – powiedział poważnie
- On nie jest gejem Ty chory napaleńcu! – krzyknęła wyraźnie zirytowana Vee
- Liczę, że chociaż jest Bi! – powiedział również zirytowany Zack
Następnego dnia w szkole, Veronica Murphy wykorzystała czas, kiedy wszyscy uczniowie byli zebrani w szkole, podeszła więc do chirliderki w zamiarze pożyczenia kremu do rąk. Znały się z widzenia, ale nic po za tym. Czarnowłosa dziewczyna z uśmiechem wyciągnęła krem a wtedy Vee przeszła od razu do rzeczy.
Opowiedziała dokładnie wszystko, co wiedziała o Cameronie, również plotki chodzące po szkole, że podrywa inne dziewczyny za plecami Alice oraz o tym, jaką propozycję dał Marthcie.
Alison pomimo tego, że trzymała z pustakami o dziwo sama taka nie była. Vee nie musiała długo czekać na scenę, jaką urządziła chłopakowi już chyba była dziewczyna. Na koniec dostał od niej w twarz tak mocno, że huk rozniósł się na pół szkolnego korytarza. Chłopak spojrzał w stronę mściwej blondynki a ta jedynie uśmiechnęła się do niego fałszywie i poszła poszukać Marthy, która wciąż tkwiła w sekretariacie szkolnym.
- Rany nie wierzę! Vee jesteś najlepsza! Wykrzyknęła Martha rzucając się z uściskiem na przyjaciółkę.
- Oh proszę... chłopak będzie miał nieźle obolałe policzki po was – zaśmiała się.
- Jesteś najlepsza!
- Już to mówiłaś. Wisisz mi kawę w drodze na praktyki. To już dzisiaj. Tydzień nieustannej harówki kompletnie za darmo. Mmmm kocham to!
I po tych słowach skierowały się na kawę, aby później móc rozstać się w mieście. Martha obawiała się praktyk z Cameronem, ale potem uświadomiła sobie, że chłopak sam sobie na to wszystko zasłużył.
Czy już kiedyś było wspominane, że David prawie profesjonalny menager denerwował Luka jak nikt inny?
Być może było, ale to nie problem, żeby powtórzyć to jeszcze raz.
Byli w połowie już świeżo napisanej piosenki. Nosiła tytuł Fly Away i miała być ona tą przełomową dla zespołu. Starali się nad nią naprawdę mocno, każdy z nich nie przespał kilka nocy aby dopracować swój fragment, który później skleili w całość i jak się okazało był to strzał w dziesiątkę.
Jednak jak zawsze w życiu to bywało, nic nigdy nie szło po myśli. David wparował do ich garażu i oświadczył, że wielki koncert w kafejce będzie szybciej. Ze swoich źródeł dowiedział się, że w okolicy będzie pewien łowca talentów. Kiedy 5 Second Of Summer będzie miało koncert, zrobi wszystko, aby ściągnąć owego człowieka do kafejki.
Po raz pierwszy chłopcy zgodzili się, co do jednego.
DAVID ODWALIŁ WRESZCIE KAWAŁ DOBREJ ROBOTY.
Musieli dokończyć tylko ostatnią zwrotkę i byli gotowi. Wszyscy jednomyślnie rzucili się na zdziwionego faceta okazując mu swoją radość.
- Zaproszę Vee! Kiedy zobaczy mnie jak wymiatam na prawdziwym koncercie no musi wreszcie się zakochać!
- Stary, może wreszcie ją gdzieś zaproś przed koncertem!? – powiedział Cal
- On się jej boi! – zaśmiał się Michael – nawet nie wiecie jak się przy niej spina, kiedy z nią rozmawia! Widziałem ich na imprezie.
- Ashtonio się zakochał na zabój – Calum udawał, że mdleje z zachwytu
- Możesz to zrobić dzisiaj. Będę uczył Marthę matmy, więc może sprzeda ci kilka rad jak ją wreszcie wyrwać.
Ashowe oczy zaświeciły się niebezpiecznie na propozycję Hemmo, na którą oczywiście się od razu zgodził. Michael powiedział, że zabierze się z nimi, bo dawno nie widział malutkich rączek i chętnie jeszcze raz zobaczy Veronicę. Calum tym razem musiał spasować gdyż był umówiony z dziewczyną, którą ratował na imprezie.
- Ta, co rzygała do zlewu w kuchni? – spytał, Luke
- No ta, obczajałem ją na necie, gorąca jest...
- ... kiedy nie wymiotuje zapewne – sprostował Michael i tak wybuchli śmiechem.
Jadąc samochodem, Luke dostał wiadomość od brata, że jego żona trafiła do szpitala i koniecznie musi zostać z dzieciakami. Tym razem zmusił do tego Michaela, który zgodził mu się pomóc.
Gdyby nie to, że w zamian jego brat obiecał mu pożyczać auto, kiedy tylko będzie chciał, Luke wątpił, że byłby nianią.
Kiedy dowiedział się, gdzie Martha ma praktyki razem z resztą chłopaków skierowali się, aby odebrać brunetkę.
Kiedy wyszła z lokalu po pierwszym dniu pracy miała dość. Naprawdę była przygotowana na to, że będzie ciężko, ale że nie aż tak bardzo! Dodatkowo praktycznie odwalała pracę za dwóch gdyż Cameron postanowił dzisiaj się nie zjawić. Była kompletnie wykończona a czekały ją jeszcze korki z matematyki.
Ten dzień zdecydowanie był dla niej mega ciężki, dziewczyna już była mega śpiąca a była dopiero 16:15.
Po chwili zobaczyła podjeżdżające auto, które prowadził Ash. Kiedy ledwo weszła do auta została zgnieciona w wielkim uścisku Miachela, który zaraz odwzajemniła.
Opowiedziała chłopakom mniej więcej, co się działo i później dowiedziała się o dalszych planach. Kiedy starszy Hemmo zabierze swoje pociechy, Luke zajmie się tłumaczeniem matmy. Wydawało się idealnie.
- Hej Ash, jak sprawy z Vee? – spytała zaciekawiona a wszyscy tylko nie perkusista wybuchli śmiechem
- Daj mu kilka rad jak ma rozkochać w sobie twoją przyjaciółkę. – powiedział Mikey
- Oh um.. nie zabieraj jej na typową randkę. Kolacja odpada – jest oklepana jak dla niej. Kino w zasadzie też..tam nie porozmawiacie.
- TO GDZIE MAM JĄ ZABRAĆ?! CO ZA WYBREDNA KOBIETA!
- Może naucz ją grać na perkusji? Wykorzystaj to, że umiesz grać, ona leci na perkusistów ale nigdy się do tego nie przyzna!
Ashton uśmiechnął się do niej radośnie a ona rozpłynęła się na ten widok. Nikt nigdy nie przebije jego kochanego uśmiechu.
Napisała mu na karteczce adres przedszkola gdzie pracowała Vee. Po tym Irwin odstawił trójkę do domu Hemmingsów i pojechał zabrać dziewczynę na niespodziewaną randkę, tłumacząc Cliffordowi, że pogada z nią sobie kiedy już będzie jego dziewczyną.
Kiedy weszli do domu Hemmingsa, ten o mało co nie zemdlał.
W domu panował istny chaos a za nim stała właśnie dziewczyna, która miała odnieść pierwsze dobre wrażenie.
Świetnie.
Zza rogu wyszedł właśnie jego starszy brat, tłumacząc, że to on zrobił ten ''lekki'' bałagan. Przeprosił szybko nastolatków i ulotnił się z domu jakby miał jakiś wyrzutnik prędkości.
Po kilku minutach ustalili dobry plan
- Luke posprząta choć trochę aby można było robić cokolwiek
- Martha i Mike zajmą się dziećmi przez ten czas.
Hemmings miał ochotę zatłuc swojego brata, jednak zdawać by się mogło, że brunetce pasuje ten plan gdyż po chwili siedziała już w salonie i zapoznawała się z sześcioletnim Hernym i trzyletnią Maggie.
Witajcie moje kochane misiaczki!Mam nadzieję, że rozdział się spodoba :)
Mała prośba:Jeśli czytasz, daj gwiazdeczkę i napisz choćby głupie ''przeczytałam''. Chodzi o to, że wyświetlenia książki wciąż rosną a ilość gwiazdek jakby maleje, to nie jest fajne :(
Więc jeśli jesteś ninją-czytelnikiem >>>> UJAWNIJ SIĘ, YOLO CZŁOWIEKU<<<<<<<
Do następnego! Dziękuję za każdą gwiazdkę i komentarz! ♥♥♥
CZYTASZ
Breathe | l.h| ✔
FanfictionPo prostu oddychaj Hemmings, zapomnij o wszystkim i ciesz się chwilą. okładka: sheerenxx