Rozdział 3 - Happiness

1.5K 134 12
                                    

Gdy tylko otworzyłam moje oczy, wiedziałam, że coś jest nie tak. Coś mi tutaj nie pasowało. Zaraz... Czy tutaj wcześniej stało to łóżko? Czy oni chcą mi dać kogoś do pokoju?! Ugh... To zły pomysł. Mam nadzieje, że to tylko pomyłka. Sama w tym pokoju czuje się doskonale, ale z kimś...

- Dzień dobry  doktorze! - wyrwałam, gdy tylko zobaczyłam Dr. Rafała wchodzącego przez próg tego pokoju.

- Witam. Jak się pani czuje? - nie obeszło się bez codziennego pytania o mój stan zdrowia.

- Czuję się prawie dobrze. 

- Dlaczego prawie? - ściągnął okulary z nosa i popatrzał na mnie z troską. 

Wskazałam palcem na dostawione dzisiaj rano łóżko i dałam mu wyraźnie do zrozumienia, że nie podoba mi się to. 

- Już rozumiem. Nie pasuje ci to, że do twojego pokoju przydzielona zostanie współlokatorka, ale nie mamy na to wpływu. Twój pokój był jedynym pokojem, który nie osiągnął limitu. Musieliśmy ją gdzieś ulokować. To było jedyne wyjście. 

Super. Już mam jej dość, a jeszcze nie zdążyłam nawet jej poznać. Może być lepiej? Ależ oczywiście! Dodatkowo dzisiaj przyjeżdżają rodzice! Grr... 

Starałam się nie myśleć o tym wszystkim, ale było mi ciężko. Stwierdziłam, że zacznę szykować się do odwiedzin rodziców. Sięgnęłam do mojej walizki i dobrałam sobie wygodne ubrania na dzisiaj. Nie miałam jakiegoś wyrafinowanego gustu... Zakładałam po prostu pierwsze lepsze spodnie i koszulkę. Często nosiłam też bluzę z kapturem, dzięki któremu mogłam zakryć moją głowę, która nie była zbytnio obdarzona włosami.

Godzina odwiedzin zbliżała się wielkimi krokami. Nadszedł już czas, żebym powolnym ruszyła w stronę głównych drzwi szpitalnych. 

Po drodze zamieniłam parę słów z dozorcą szpitalnym. Pan Stanisław nie był dziś w zbyt dobrym humorze, więc nie zawracałam mu dodatkowo głowy. 

Egh... Drzwi szpitalne stały otwarte, a przez nie wchodzili moi rodzice wraz z moją siostrą. Czekają mnie dwie długie godziny męczarni z nimi. Odpowiadanie na głupie pytania i udawania zadowolonej z ich przyjazdu. 

Siedzieliśmy już wszyscy u mnie w pokoju. Rodzice próbowali podtrzymywać ze mną jakąś rozmowę. Nie powiem, szło im całkiem dobrze. W pewnej chwili tata wstał i wyszedł pod pretekstem sprawdzenia czegoś w samochodzie. Kocham go, ale kłamać zdecydowanie nie umie.

Nie minęło 10 minut jak wrócił niosąc w rękach ładnie zapakowane pudełko.

Podał mi je i poprosił o odpakowanie.

Pociągałam kolejno wstążeczki, które służyły jako kokarda. szybkim ruchem zdarłam papier ozdobny i ku moim oczom okazał się nowy laptop. Podziękowałam za niego i zabrałam się za uruchamianie go.

Czekajcie... Drogi prezent zawsze oznacza złe wieści! 

- Macie może mi coś jeszcze do powiedzenia? Coś ważnego? - spojrzałam na nich i rzuciłam chłodny wzrok.

- Ehh... No bo wiesz... 

Ugh... Wiedziałam... Oni nie mogą mi dać czegoś bezinteresownie? 

- Twój tata dostał awans w pracy. Jesteśmy zmuszeni przeprowadzić się do innego miasta - mama powiedziała to tak spokojnie, jakby to było nic wielkiego. 

Szkoda że tak nie jest. 

Przeprowadzka rodziców oznacza zmianę szpitala. Nie chce zmieniać niczego...

- Czyli muszę zmienić szpital? - zapytałam pełna nadziei na to, że jednak tutaj zostanę. 

- Tu już twoja decyzja - wtrącił mój tata - Zmiana szpitala to dużo załatwiania, ale wolelibyśmy, żebyś była bliżej nas, bo jeżeli tu zostaniesz, to nie będziemy cię widywać trzy razy w tygodniu.

- To ile? 

- Z trzy razy w miesiącu. Masz czas na decyzję do jutra. Nie śpie...

- Zostaję! - Wtrąciłam uradowana. Nie mogę zmienić szpitala. Już wole siedzieć tutaj z moją "współlokatorką", niż sama w obcym szpitalu. 

Ehh... Tylko teraz przejawiają się u mnie myśli o tym, że nie będę mogła zobaczyć mojego nowego pokoju, nowego otoczenia. Nie będę miała okazji pomóc rodzicom w przeprowadzce. Jestem przykuta do szpitalnego łóżka...

Nie ważne. 

Nie poradzę nic na to.

Wizyta rodziców się skończyła, a na mnie czekało najgorsze - współlokatorka.


Injection[PORZUCONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz