XII

196 12 4
                                    

Od mojej krótkiej wyprawy do Emily minęło trochę czasu, a Rafael jak mówił tak i zrobił. Przychodził do mnie każdej nocy najpierw ucząc, jak bronić się w razie, gdyby doszło do tego, że nie dałabym rady uciec, a później chodził ze mną na polowania, i pod koniec nocy dając wycisk, tak, że miał pewność , iż nie wstanę do jego kolejnej wizyty.

Nie myślałam. Nie miałam czasu na to, ponieważ całą moją uwagę poświęciłam treningom. Coś mi mówiło, że choć są męczące, to przydadzą się w niedalekiej przyszłości. Można powiedzieć, że jestem właśnie znana z tego, że zawsze chodzę na łatwiznę, ale tym razem wiedziałam, że i tak na nic się nie zda obrażenie na Rafaela, który mi pomagał. Poza tym był przerażający, nie tak jak Marcus. Nie widziałam go od dnia mojej wycieczki do Emily. Ale nie chciałam nawet myśleć o tym, że coś mu się stało. Wiedziałam, że jest on silniejszy ode mnie, ale nie mogłam przyjąć, że tak wrażliwy chłopak odbierał karę za mnie, ponieważ to ja wpakowałam go w tamto bagno.

Właśnie się budziłam, gdy do moich uszu doszedł odgłos, który bardzo przypominał dużego ptaka. Od razu doszło do mnie przeczucie, że coś jest nie tak. Zmarszczyłam brwi. Ale co?

Wtedy uświadomiłam sobie, że nigdy nie słyszałam jak Rafael zbliżał się do mojej chaty, podobnie do Marcusa.

Szybko zerwałam się z łóżka, ignorując bolące mięśnie i zaczęłam skradać się do najbliższego okna.

Odchyliłam lekko czarną zasłonę i spojrzałam w niebo, które coraz bardziej ściemniało się, czyste, bez żadnej chmurki. Ucieszyłam się, ponieważ dzięki temu niemal od razu zobaczyłam ciemną postać z czarnymi skrzydłami zbliżającą się szybkim tempem w stronę mojej chaty. Z tego, co widziałam, był to chłopak z brązowymi włosami. Nie znałam go.

Szybko pobiegłam w drugą stronę i otworzyłam niewielkie drzwiczki w ścianie, które zrobiłam nie tak dawno temu. Była to raczej metrowa dziura w ścianie przykryta kawałkami gałęzi. Wyszłam stamtąd i schowałam się między gęstymi, iglastymi drzewami. Cholera! Nie mogę teraz cicho stąd odejść, pomyślałam, a strach sparaliżował moje ciało. Po krótkiej chwili siłą ogarnęłam się i położyłam na ziemi. Niewiele, ale pomogło. Powoli czołgałam się oddalając od domku starając się nie hałasować. Czułam, jak adrenalina buzuje w mojej krwi sprawiając, że słuch się wyostrza. Słyszałam jak ktoś w chacie przeklina, trzaska drzwiami, zaczyna lecieć powoli robiąc coraz większe koła od mojego domku zaczynając. Szybko podczołgałam się do gęstego świerku i mimo kłujących igiełek owinęłam się wokół pnia i nie ruszając się słuchałam, jak anioł ciemności przelatuje jeszcze kilka razy, po czym odlatuje w nieznaną mi stronę. Gdy byłam już pewna, że intruz poleciał, powoli wstałam i otrzepałam się z igieł, po czym cicho szłam, przedzierając się przez iglasty lasek.

Przedzierając się między drzewami biegłam ile sił w nogach nasłuchując, czy aby nikt mnie nie śledzi. Udało mi się dotrzeć do jednego z kilku punktów, które są porozrzucane po lesie, skąd wzięłam torbę i ruszyłam w stronę asfaltowej drogi, na wszelki wypadek okrężną drogą.

Kiedy dotarłam do miasta, wiedziałam, że nie robię dobrze, ponieważ powinnam była pozostać w jakimś odludnym miejscu, gdzie żadna osoba nie mogłaby niczego zobaczyć, ale nie miałam gdzie pójść. Przez jakiś czas włóczyłam się bez celu po mieście, gdy usłyszałam, jak ktoś woła do mnie.

-Gin! Gin, poczekaj chwilę!

Odwróciłam się, chcąc zobaczyć, kto mnie wołał, mimo, że już dobrze wiedziałam.

-Matt! Greg!- rzuciłam się każdemu w ramiona- Co wy tutaj robicie?

-Raczej, co ty tutaj robisz?- zapytał Matt, lustrując mnie z góry na dół- Jezu, dziewczyno, co ci się stało? Wyglądasz jakbyś się tarzała po ziemi.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 02, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Anioły nie gryząOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz