[...] Na tyłach sali znajdował się bufet, przyklejony ścianą do pleców kuchni. Posiłki należało sobie nakładać i przynosić samemu. Po dotychczasowym przepychu, absolutna przeciętność i pewna chaotyczność szkolnej stołówki była dla Erin trochę zaskakująca.
– Ej. – Dziewczyna nachyliła się do współlokatorek, gdy usiadły już ze swoimi tacami przy pustym stole, i ściszyła głos do konspiracyjnego szeptu. – A jak właściwie tu karmią Wampiry...?
Współlokatorki podążyły jej śladem, zniżając głowy.
– Lizzy, czemu ona mówi tak cicho? – zapytała Tatiana, parodiując szept Erin.
– Nie mam pojęcia, może to jakaś tajemnica? – odpowiedziała w podobny sposób młodsza Zmiennokształtna.
Erin wywróciła oczami, chcąc dać do zrozumienia towarzyszkom, że wcale nie są zabawne, ale nie udało jej się to ani trochę, bo równocześnie się uśmiechnęła.
– No co – obruszyła się już zupełnie na niby, atakując owsiankę łyżką. Nie przypominała ona wcale nieapetycznej brei, która kojarzyła się jej z tym daniem. Była pełna owoców i miała w sobie jogurt kokosowy oraz jakieś nieznane jej orzechy. Większość dań nie wyglądała znajomo, mówiąc szczerze. – Nie chcę, żeby mnie któryś usłyszał.
– Wampir? Nie ma szans. Chyba, że będziesz krzyczeć. – Lizzy wyszczerzyła się wesoło. – Łowcy, jak najbardziej, ale tylko jak wyostrzą słuch. Potrafią podkręcać swoje zmysły, jednak to wymaga skupienia i zabiera energię. Mała szansa, że któryś tego używa ot tak, w drodze na zajęcia – wyjaśniła, pamiętając doskonale, że nowa koleżanka jest Echem i niewiele wie.
– Okej. – Erin kiwnęła głową, wdzięczna za wyjaśnienie. – No, a ta sprawa z krwią...? – drążyła dalej. Wampiry wciąż stresowały ją najbardziej. Nawet nie z powodu swojej diety, tylko dlatego, że stanowiły największe ryzyko, jeśli chodziło o zdemaskowanie człowieka. Wystarczyło, że jeden z tu obecnych wskoczy sobie w jakiś supertryb, i było po niej? Nie, dzięki.
– Widzisz tę wielką lodówkę? – Lizzy wskazała na coś za plecami Erin.
Dziewczyna odwróciła się i wzdrygnęła mimowolnie. Minęła lodówkę wcześniej. W środku stały wyłącznie rzędy butelek z ciemnego, prawie czarnego szkła. Założyła, że to jakieś ekskluzywne soki, ale wyglądały tak dziwacznie, że nawet nie poświęciła czasu na przeczytanie białych etykiet. Teraz rozumiała, czemu butelki nie były przeźroczyste. Patrzenie na zbiorniki z krwią mogło odebrać apetyt pewnie nawet niejednej senturalnej osobie.
– Szkoła załatwia dostawy – dodała Tatiana, o dziwo z własnej woli włączając się w rozmowę. Przez większość czasu preferowała milczenie. – Ze szpitali prowadzonych przez senturalnych, od laboratoriów, z którymi firmy Wampirów mają układy i tak dalej.
– Czyli Wampiry nie mają lepszego słuchu od ludzi? – upewniła się Erin, wracając do wcześniejszego tematu. Wolała dokończyć owsiankę bez myślenia o handlu krwią.
Lizzy rozpromieniła się, wciąż wyraźnie zachwycona tym, że zna Echo i ma okazję mu pomóc.
– Ogólnie ranking idzie tak – zaczęła entuzjastycznie. – Wampiry są najszybsze. Jeśli chodzi o siłę, wygrywają Wilkołaki. A najlepiej wyostrzony wzrok, słuch i węch, i chyba najlepszy refleks mają Łowcy. Plus Łowcy mogą korzystać z run. Nie władają magią, ale mają ją we krwi i dzięki temu są w stanie samą krwią odpalić standardowe runy. Więc gdyby postawić tę trójkę do walki, to nie jest wcale oczywiste, kto wygra.
Łowcy, runy, magia we krwi. Jasne. Odnotowane.
– A Zmiennokształtni i Czarodzieje? – zapytała Erin, dając się wciągnąć w temat. Zapomniała powiedzieć „my" zamiast Zmiennokształtni, ale nie było to coś, co mogło ją zdemaskować. Tak czy inaczej – musiała się lepiej pilnować.
CZYTASZ
Mallaroy [w księgarniach!]
Fantasy[Zostaje wydane w 3 tomach, pierwsze dwa już dostępne!] Kojarzycie ten moment, kiedy wasza bliźniaczka okazuje się zmiennokształtna, po czym znika, więc musicie podszywać się pod nią w nieludzkiej szkole? Nie? Erin Lanford chciałaby móc powiedzieć t...