— Posłuchaj uważnie — zaczyna zmęczonym tonem kobieta, wpatrując się w szereg migoczących ekranów — ta praca nie jest dla wszystkich. To misja i jak każda misja wymaga poświęceń.
— Rozumiem — mówię, siadając na miękkim fotelu.
— Nie — kręci głową — Ale to nic złego. Z czasem zobaczysz i zrozumiesz, a potem — patrzy mi prosto w oczy — zaczniesz żałować.
— Czego? — pytam automatycznie.
Kobieta wzrusza ramionami.
— W życiu zawsze jest coś, czego można żałować.
_____
— Niesamowite — szepczę — stworzyli prymitywną, kastową społeczność.
— Bazującą na autorytecie poszczególnych jednostek, urocze połączenie autorytaryzmu z demokracją — dodaje niewzruszona, wybijając palcami rytm na blacie panelu kontrolnego.
— Ciekawe, jaki przyjmą schemat działania, gdy zaczną pojawiać się nowe jednostki — kontynuuję niezrażona.
— Podejrzewam, że wprowadzenie dodatkowych obiektów będzie interesujące. Zamknięte społeczności różnie reagują na czynnik obcy, często agresywnie. Szczególnie jeśli powiążą ich z nami — opowiada zamyślona, bawiąc się długopisem.
— Nazywają nas Stwórcami — wtrącam wolno — nie będą buntować się przeciwko absolutowi.
Parska śmiechem.
— A kogo innego mają obwiniać o własny los? — Nie kryje rozbawienia.
Milknę, na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć.
_____
— Tworzą własny język — zauważam, podpierając ręką podbródek.
— Raczej slang — poprawia mnie.
— Po co? — Unoszę brew. — Polepszenie komunikacji? — zastanawiam się.
— Zacieśniają więzy — wywraca oczami, jakby to była największa oczywistość we wszechświecie — budują uczucie wspólnoty, przynależności.
— Rzeczywiście, to ma sens — przytakuję.
Kobieta prycha.
— Tak właśnie działa świat. Państwa. Regiony. Rodzina. Czasem subkultura. Należymy do grup, bo stadność mamy wprogramowaną w geny, słońce. A nic nie jednoczy tak doskonale, tak idealnie jak wspólny wróg — poucza zadowolona, wskazując ekran — popatrz na nich, Streferzy, co za ironiczna nazwa. Streferzy ze Strefy Zagłady — śmieje się z własnego dowcipu.
— Ze Strefy Zagłady — powtarzam cicho, ostatnie słowo dźwięczy w moich myślach.
_____
— Nie przyjęli go zbyt... przyjaźnie — wzdycham, patrząc na sylwetkę wysokiego chłopaka, samotnie stojącego pod drzewem.
— A co? — sarka — spodziewałaś się kwiatów i czekoladek? Oceniają zagrożenie. Nie mówiąc już o tym, że wpasowanie się do elitarnej gromady nigdy nie jest proste.
— Ale... — Przerywa mi westchnienie, mimo to nie przestaję mówić: — To nie jest sprawiedliwe — stwierdzam twardo.
— Sprawiedliwość to pojęcie względne, słońce. W tej sytuacji szafujemy się antonimami — mruczy pod nosem. — To, co dla nas jest dobre, oni uważają za złe, przynajmniej teraz. Wiedzieli, w co się pakują.
— Poświęcenie — podsumowuję.
— Dokładnie, poświęcenie dla ludzkości. Tego się trzymajmy. — Kładzie mi rękę na ramieniu. — Zrozumiałaś?
Nagle brakuje mi słów.
_____
— Zabiłaś go — mamroczę, jakbym stwierdzała oczywistość. Zabiłaś go. Dwa słowa, całkowita przerażająca obojętność.
— Złamał zasadę, a teraz poniósł konsekwencje — rzuca na odchodne.
— Nie wiedział, że...
— Poświęcenie — ucina zmęczona.
Chcę kłócić dla zasady, ale... to i tak bez sensu.
_____
— Może powinniśmy po prostu odejść z honorem. Przecież wszystko się kiedyś kończy, nawet gatunek — szepczę, wpatrzona w ekran, na którym kilkoro nastolatków wyposażonych w specjalne kije ciągnie krzyczącego chłopca.
— Gdyby nazywał się Simon, byłoby zabawnie — ignoruje mnie. Marszczę czoło, nie rozumiejąc tej uwagi. — Władca much, książka. Zresztą nieważne.
— Łatwiej byłoby umrzeć — zapełniam ciążącą ciszę.
— Jasne, spróbuj przekonać całe społeczeństwo, żeby położyło się na ziemi i zdechło — warczy, gdy ściany Labiryntu zatrzaskują się za przerażonym dzieckiem.
— Poświęcenie...
— DRESZCZ jest dobry — ironizuje kobieta, czytając mi w myślach — tylko my jesteśmy źli. Niektórych rzeczy zwyczajnie nie da się zrobić bez brudzenia sobie rąk.
Wstaje i przeciąga się niczym kot po długiej drzemce.
— Traktuj tę pracę jako służbę dla ludzkości — kontynuuje, zakładając śnieżnobiała marynarkę, nagle enigmatycznie się uśmiecha. — Rozchmurz się. Gdzieś tam, u góry, czeka na nas osobny krąg w piekle. Kto wie, może nawet sam labirynt?
Żal przychodzi ostatni.
________________________________________________________________________________
CZYTASZ
Więzień sumienia
Spiritual❝- Zabiłaś go - mamroczę, jakbym stwierdzała oczywistość. Zabiłaś go. Dwa słowa, całkowita przerażająca obojętność. - Złamał zasadę, a teraz poniósł konsekwencje - rzuca na odchodne. - Nie wiedział, że... - Poświęcenie - ucina zmęczona. Chcę kłócić...