Poszliśmy do domu Stacy. Jej ojciec dostawił dodatkowe krzesło do stołu, a dziewczyna zaczęła nakrywać do stołu. Chciałem jej pomóc, ale powiedziała, że jestem gościem. Kiedy skończyła usiadła na krześle obok, a chwilę później jej mama przyniosła garnek zupy. Nalała każdemu miskę zupy pomidorowej, wcześniej podając makaron. Wszyscy zabrali się do jedzenia. Po zakończeniu pierwszego dania zaczęły się rozmowy.
- Will. - zagadywała mnie babcia Stacy. - Stacy mówiła, że tańczysz.
- Zacząłem, gdy skończyłem dziesięć lat. Już rok później wygrałem pierwszy turniej.
- Rodzice pewnie są z ciebie dumni.
- Nie bardzo interesuje ich moje życie... Ojca właściwie nigdy nie ma, a matka... Dla niej ważniejsze są przyjaciółeczki.
W tym momencie mama Stacy przyniosła drugie danie.
- Jeśli chcesz, to możesz do nas wpadać co niedzielę. - odezwał się w końcu dziadek dziewczyny.
- A nawet częściej. - dodała Stacy.
Wszyscy byli dla mnie bardzo mili i, powiem szczerze, że byłem bardzo niezadowolony kiedy zrobiło się ciemno i musiałem wracać do domu. Jednak wcześniej poszliśmy z dziewczyną na krótki spacer.
- Twoja rodzina jest super. - powiedziałem, gdy odeszliśmy kawałek od jej domu. - Zazdroszczę ci.
- Nie zawsze tak wygląda. Często się kłócimy, ale chyba nie mogę narzekać.
Szliśmy chwilę w zupełnej ciszy, ale nie była ona niezręczna, jak bywało wcześniej. Wtedy zastanawiałem się jak ją zagadać, a teraz rozumieliśmy się bez słów.
- Mówiłam serio. - odezwała się po chwili i zatrzymała przede mną, zmuszając, żebym na nią spojrzał. - Nasz dom jest zawsze otwarty. Moi rodzice naprawdę cię polubili.
- Obiecuję, że będę wpadał jak najczęściej. - pocałowałem ją w czoło i ruszyliśmy dalej. Dotarliśmy do parku. Zawsze kojarzył mi się on z tłumami ludzi, ale dzisiaj byliśmy tu tylko my. Zatrzymałem się i przyciągnąłem do siebie Stacy. Założyłem jej kosmyk włosów za ucho muskając przy tym policzek. Chwilę później złożyłem na jej ustach krótki pocałunek. Poczułem, że zaczyna kropić deszcz. Pomyślałem wtedy, że każda dziewczyna marzy o pocałunku w deszczy, prawda? Jak w tych wszystkich romantycznych filmach. Pocałowałem Stacy. Wtedy zacząłem się zastanawiać, czy może nie jestem w niej naprawdę zakochany...
Oderwaliśmy się od siebie kiedy byliśmy już kompletnie mokrzy. Bluzka dziewczyny stała się praktycznie przezroczysta. Kiedy zauważyła, że się jej przyglądam natychmiast się zakryła rękoma. Zaśmiałem się i odprowadziłem ją do domu.
- Nie sądziłam, że potrafisz być tak romantyczny. - odezwała się, gdy szliśmy. - Pocałunek w deszczu?
- Miło, że cię zaskoczyłem. - uśmiechnąłem się od ucha do ucha.
- Mam nadzieję, że nie po raz ostatni.
W końcu zatrzymaliśmy się przed drzwiami jej domu. Przyciągnąłem ją do siebie i złożyłem na ustach długi i namiętny pocałunek.
- Nie wejdziesz do środka? - spytała, gdy się od siebie odsunęliśmy.
- Następnym razem. Obiecuję. - pocałowałem ją w czoło i już chciałem odejść, ale Stacy chwyciła mnie za rękę. Spojrzałem na nią.
- Nigdy tego nie mów. Nie obiecuj. Nigdy...
- Dlaczego? - byłem bardzo zdziwiony, szczególnie, że dziewczyna wydawała się śmiertelnie poważna.
- Bo nigdy nie możesz być pewien, czy ją dotrzymasz. Nie wiesz co się wydarzy.
- Stacy... - podszedłem do niej i przytuliłem. - Masz rację. Nie wiem co będzie jutro, ale tego jestem pewien. Będę tu jeszcze nie raz. Jeszcze będziesz miała mnie dość. - zaśmiałem się.
- Nigdy. - Stacy patrzyłam mi prosto w oczy. Widziałem, że mówi to, co czuje.
Jeszcze raz ją pocałowałem, a następnie pożegnałem się i wróciłem do domu. Tam czekali na mnie zdenerwowani rodzice.
- Gdzie byłeś?! - mama od razu zaczęła na mnie krzyczeć. - Nie łaska zabrać ze sobą telefon? Po co go masz?!
Westchnąłem. Ok... Tak się spieszyłem, że zupełnie zapomniałem wziąć komórki...
- Byłem u Stacy. - powiedziałem podchodząc do lodówki. Wyjąłem sok i nalałem do szklanki.
- Mogłeś zostawić kartkę! Martwiliśmy się.
Prychnąłem. Taak... Na pewno się martwili...
- Nie powiedziałeś, że twoja nowa dziewczyna nie jest jak my. - odezwał się ojciec. No to zaczynamy...
- Taka jak my znaczy bogata? Czy każda moja dziewczyna musi należeć do grona tych nudnych i próżnych ludzi?!
- Nie zapominaj, że my też należymy do tego grona.
- I jesteście dokładnie tacy sami. Interesuje was tylko praca, pieniądze i czubek własnego nosa! Stacy i jej rodzina... Oni są zupełnie inni. I... lepsi...
- I to dlatego siedzieliście na zewnątrz, zamiast bawić się w środku? - tym razem odezwała się matka. - Bo jest od nas lepsza? - zaśmiała się. - Właśnie widzę.
- Pomyśl jak wyglądamy przez nią w oczach naszych znajomych! - no tak... Tacie zawsze najbardziej zależało na opinii innych.
- Zupełnie mnie to nie obchodzi. Dobrze wiecie, że nie znoszę tych przyjęć. A dzięki Stacy choć raz dobrze się bawiłem. - poszedłem do siebie. Słyszałem jak za mną wołają, a później krzyczą na siebie nawzajem.
Już dawno temu przestało mnie obchodzić to, co do mnie mówili. Zawsze mieli jakieś pretensje, ale ja nie mam zamiaru się zmieniać, bo im się coś nie podoba.
Następnego dnia poszedłem po Stacy pod jej dom.
- Hej piękna. - uśmiechnąłem się szeroko.
- Cześć. - dziewczyna podeszła do mnie i pocałowała krótko. Ruszyliśmy na zajęcia.
- Masz jakieś plany na dzisiaj? - spytałem.
- Nie wiem. Ty mi powiedz.
- W takim razie już masz. - odprowadziłem ją pod salę. - Czekam po zajęciach. - cmoknąłem ją w policzek i poszedłem wynudzić się na śmierć.
- Jak się bawiłeś w sobotę? - spytał mój przyjaciel kiedy usiadłem w ławce.
- Całkiem nieźle. - odpowiedziałem szczerze. - A ty? Margaret była z tobą? - trochę głupio mi o to pytać, ale przez całą imprezę patrzyłem tylko na jedną osobę.
- Taak... Chyba się jej podobało...
- Chyba?
- Sam nie wiem. - potarł dłonią kark. - Nie wiem co mam o tym myśleć. Ale nieważne. Stacy wyglądała naprawdę super. Teraz wiem, co ty w niej widzisz.
- Uwierz mi, że, w jej przypadku, wygląd to nie wszystko.
- Przyznasz w końcu, że się zakochałeś?
Prychnąłem.
- Nie żartuj sobie.
- Może już pora zapomnieć o Lucy?
Tak... Lucy... Z nią tańczę na turniejach w parach. Wystarczyły dwa tygodnie wspólnych treningów, żebym myślał tylko o niej. W końcu zebrałem się na odwagę i powiedziałem jej co czuję. Byłem zakochany po uszy. Ale ona mnie wyśmiała i powiedziała, że mam przestać robić sobie żarty. Chciałem o niej zapomnieć, ale musieliśmy razem tańczyć. Mogłem zmienić partnerkę, ale żadna nie była tak dobra. Dlatego postanowiłem, że zacisnę zęby. Uczucia nie będą mną rządziły. Jednak każda kolejna dziewczyna nie była Lucy...
- Dawno o niej zapomniałem.
- Bo teraz masz Stacy... - mówił przeciągając każdą sylabę.
- Dobra, stary. Skończ już.
Podniósł ręce w geście obronnym i nic już nie powiedział.
Po zajęciach spotkałem się ze Stacy.
- Hej Will. - dziewczyna cmoknęła mnie w policzek.
- Hej piękna. - chwyciłem ją za rękę.
- Gdzie idziemy?
- Niespodzianka. - uśmiechnąłem się i zaprowadziłem do siebie.
- To twój dom? - spytała blondynka, gdy otworzyłem przed nią drzwi. Powoli, rozglądając się, weszła do środka.
- Jeden z kilku. - spojrzała na mnie zdziwiona. - Pamiętasz, jak na plaży mówiłem ci, że mamy domek nad morzem? Więc oprócz tych dwóch są jeszcze dwa. Jeden aktualnie zajmują moi dziadkowie, a w drugim mieszka ojciec, gdy wyjeżdża za miasto. - dziewczyna nagle posmutniała. - Stacy? Co jest?
- Ty masz cztery domy... Nas ledwo stać na jeden... - westchnęła. - Mówiłam ci, że należymy do różnych światów.
Poszedłem do niej i objąłem. Stykaliśmy się czołami.
- A ja powiedziałem ci, że te światy mogą się spotkać. - chciałem ją pocałować, ale się wyrwała z moich objęć.
- To taka jest ta twoja niespodzianka? Zaciągnąć mnie do twojej willi? - położyła ręce na biodrach.
- W sumie, to tak.
- Kreatywne... - prychnęła, ale widziałem, że próbuje ukryć uśmiech.
- Jeśli nie chcesz, to mogę odprowadzić cię do domu... - powoli zbliżałem się do dziewczyny. Stacy zaczęła się cichutko śmiać. Wtedy zacząłem ją łaskotać. Blondynka zaczęła wyginać się w zabawny sposób próbując złapać moje dłonie. W końcu mogłem usłyszeć jej głośny śmiech.
- Will... Proszę... - starała się mówić. Próbowała uciec, ale skończyło się to tylko tym, że wylądowała na kanapie. - Will... Błagam... - przestałem na chwilę. - Brzuch mi pęknie ze śmiechu.
- Chciałbym to zobaczyć. - zaśmiałem się i znów zacząłem ją łaskotać. W końcu usiadłem, a gdy Stacy się uspokoiła zrobiła to samo i przytuliła się. Objąłem ją ramieniem.
- Opowiedz mi coś o sobie. Coś, czego nikt o tobie nie wie.
- Dlaczego akurat to cię interesuje? - zacząłem zataczać palcami koła na jej plecach.
- Sama nie wiem... Jeśli nie chcesz, to nie musisz mówić. Tak tylko zaproponowałam.
- Zgoda. Ale mam warunek. Ty też mi opowiesz.
Spojrzała na mnie.
- Ok.
Zacząłem się zastanawiać... Co mógłbym jej powiedzieć? Wtedy przypomniałem sobie rozmowę z Maxem.
- Tylko raz w życiu powiedziałem dziewczynie, że ją kocham.
Stacy spojrzała zdziwiona.
- Raz? I co się stało?
- Wyśmiała mnie. Myślała, że żartuję.
- Naprawdę? - kiwnąłem głową. - Nawet rodzicom, Stelli?
- Nikomu. - na chwilę nastała cisza. - Twoja kolej.
- Może coś zjemy? - wstała z kanapy.
- Zmieniasz temat.
- Nie. Po prostu jestem już trochę głodna.
Weschnąłem i ruszyłem do kuchni.
- Zgodziłaś się. Teraz ci nie odpuszczę.
Wspólnie, przy akompaniamencie śmiechu i bitwie na wodę, udało nam się zrobić spagetti. Byliśmy zupełnie mokrzy, więc dałem Stacy moją koszulkę. Chciała jeszcze spodenki, ale po burzliwej dyskusji westchnęła i dała się przekonać, że bluzka wystarczy. W końcu jest ode mnie o głowę niższa, więc będzie wyglądała jak w sukience. Kiedy wyszła z łazienki z uśmiechem stwierdziłem, że miałem rację.
Po obiedzie usiedliśmy znów na kanapie i obejrzeliśmy film.
- A teraz... - powiedziałem, gdy film się skończył. - Pora na twój sekret.
- Nie wiem, co miałabym ci powiedzieć...
- Nie masz żadnej tajemnicy?
- Mam ich aż za dużo...
- Wystarczy jedna.
- Nigdy wcześniej się nie byłam tak szczęśliwa. - powiedziała cichutko.
- Nigdy?
Pokręciła głową.
- Dlaczego?
- Nikt nie potrafił mnie uszczęśliwić. Nie na tak długo.
Zaczyna się robić niezręcznie... Tylko, żeby nie wyznała mi teraz miłości!
- Chyba powinnam już iść. - zerwała się z miejsca i poszła do łazienki.
- Odprowadzę cię. - powiedziałem, gdy się przebrała.
- Dziękuję. - zatrzymała się w drzwiach. - Dam radę sama.
- Zrobiłem coś nie tak? - podszedłem do dziewczyny.
- Nie. Po prostu robi się późno. - cmoknęła mnie w policzek. - Do jutra Will.
- Do jutra.
Czyli zrobiłem coś źle, skoro nie chce nie powiedzieć i ucieka w popłochu. Nie wiem czego oczekiwała, ale nie dam się podpuścić. Może jest inna, ale to nadal nie Lucy.
Mam tylko nadzieję, że jej nie odstraszyłem.
Westchnąłem i zamknąłem drzwi.
Dziewczyny... Jakie one są skomplikowane...
CZYTASZ
Moja Pasja - Moje Życie: Taniec
Teen FictionKażdy z nas jest w czymś dobry. Piłka nożna, koszykówka, śpiew, gra na instrumencie, taniec... To tylko niektóre z naszych talentów, pasji. Ale czy jesteśmy w stanie to poświęcić w imię prawdziwego szczęścia?