„Wszyscy potrafimy kochać, tylko nie każdy wie jak to się robi."
Ilona siedziała na ławce. W dłoniach trzymała kawałki zeschniętego chleba i rzucała go co jakiś czas kaczkom na stawie.
- Oliwier? - mruknęła, spoglądając ukradkiem na towarzysza. Bała się tego, co powie tamten, gdy zada to niewygodne pytanie, które nie dawało jej spokoju już od dawna.
- Hum? - chłopak nawet nie zaszczycił jej spojrzeniem.
Dziewczyna westchnęła. Spojrzała na profil Oliwiera i zapytała:
- Potrafiłbyś mnie kochać?
Jego jedyną odpowiedzią było milczenie, które zaczynało się przeciągać. Szarpnęła za rękaw płaszcza towarzysza.
- Oliwier?
- To skomplikowane - odparł tamten, podnosząc się z ławki. Zebrał resztki chleba, po czym rzucił je ptakom na tafli wody.
„Ludzie poświęcają zbyt dużo czasu na kłamstwa. Przez to stali się kłamcami niewiedzącymi, gdzie zaczęli mijać się z prawdą."
- Powiesz mi gdzie byłeś?! - Ilona stała na środku kuchni z założonymi rękoma na klatce piersiowej. Wpatrywała się groźnie zmrużonymi oczami w Oliwiera. Gdyby mogła, podeszłaby do niego i dałaby mu w pysk – tak z całej siły, aż by zleciał z tego krzesła.
- Nie ma takiej potrzeby. - Oliwier odchylił głowę. Spojrzenie utkwił gdzieś ponad głowę dziewczyny.
- Jest! - warknęła Ilona i podeszła do siedzącego. - Powiedz mi gdzie wczoraj byłeś!
- W barze – mruknął mężczyzna. - Z kumplem.
- Kłamiesz – szepnęła słabo. Wyminęła stół i podeszła do drzwi.
- Może cały czas kłamię?
- Masz rację – Ilona chwyciła klamkę i nacisnęła ją. - Całe nasze życie jest kłamstwem.
Odeszła, zostawiając oniemiałego mężczyznę, który zamarł na krześle zaskoczony.
„Na wierzchu nie ma nic z nas. To co wartościowe i najpiękniejsze ukryte jest tam, w środku, gdzie nie sięga ludzki wzrok."
- Masz bujną wyobraźnię. - Oliwier niewiarygodnie delikatnie starł kroplę czerwonej farby z policzka Ilony. Usadowił ją sobie wygodniej na kolanach.
- Um, dzięki – odparła lekko się czerwieniąc. Potarła nos wierzchem dłoni, zostawiając na nim smugę błękitnej plakatówki.
- A co jeśli poproszę Cię, byś ją wykorzystała? - zagadnął chłopak przybliżając twarz do twarzy malarki. - Żebyś stworzyła mi raj? Taki... twój dla mnie?
Ilona oplotła rękoma szyję Oliwiera.
- Spróbuję – wyszeptała, muskając wargami jego usta.
- Cieszę się. - mężczyzna przyciągnął ją jeszcze bliżej i pocałował namiętnie.
„Miłość jest bujdą, która zaśmieca świat."
- Co sądzisz o miłości? - Ilona wciąż powtarzała to pytanie. Wciąż i wciąż, mając nadzieję, że kiedyś uzyska odpowiedź inną niż zawsze. Że któregoś poranka obudzi się bez obaw i będzie mogła nabrać powietrza.
- Nie istnieje. - Oliwier niewzruszony usiadł z kubkiem kawy i poranną prasą przy stole w jadalni. Przerzucał strony, szukając konkretnego tematu.
- To czemu wciąż jesteś ze mną? - Dziewczyna brnęła dalej. Oparła się o blat, intensywnie wpatrując się w rozmówcę.
- Bo to przywiązanie - rzekł nieporuszony Oliwier, siorbając aromatyczny napar.
Ilona spojrzała na niego buntowniczo. Przeczesała dłonią jasne kosmyki.
- Przywiązanie to cząstka miłości - wymamrotała.
- Nie - odparł jej natychmiastowo mężczyzna. - To tylko przyzwyczajenie.
Ilona chwilę odczekała, po czym wyszła z jadalni rzucając coś w stylu: muszę biec do pracy.
„To, że ktoś kroczy inną drogą, nie jest powodem do tego, byś czuł się zobowiązany iść obok niego."
- Ilona? - Oliwier wszedł do sypialni, zastając dziewczynę upychającą jakieś ubrania do torby podróżnej. Odpowiedziała mu cisza. Czekał, aż Ilona podniesie głowę.
- Słucham? Byłam zajęta. - kobieta zasunęła torbę szybkim ruchem ręki.
- Pakowaniem?! - krzyknął mężczyzna, wskazując tobołek leżący na łóżku. Ilona zmieszała się nieznacznie i odwróciła wzrok.
- Widzisz, wyjeżdżam – powiedziała słabym głosem. Chwyciła torbę i zacząła zmierzać do wyjścia.
- Ale dlaczego? - zapytał Oliwier, gdy byli już w korytarzu.
- Bo muszę wszystko przemyśleć – odpowiedziała głucho.
- Co musisz przemyśleć? - Chłopak nie dawał za wygraną, chciał wiedzieć.
- Nas, Oliwier. Naszą przyszłość, której nie mamy. Ty idziesz inną drogą, ja inną. To proste.
„Dwa kamienie nie staną się jednym."
Silny wiatr targał blond kosmkami, doprowadzając ich właścicielkę do szału.
Ilona co i rusz przeczesywała włosy, powarkując z niezadowoleniem na Oliwiera, który wyprzedził ją o jakieś pięć metrów i nie raczył nawet spojrzeć, czy biedna Ilona nadąża. Parszywy drań!
- Oliwier, nie dam rady. - dziewczyna spróbował wziąć mężczyznę na współodczucie, czy też litość. Przystanęła opierając dłonie na kolanach.
- Wytrzymaj – Oliwier spojrzał na nią kątem oka nawet się nie odwracając. - Już prawie jesteśmy.
- Nogi mnie bolą! - krzyknęła zbulwersowana. Nadęła śmiesznie policzki przez co wyglądała jak chomik z nadwagą.
- Słuchaj, dasz radę tam dojść. - Oliwierowi bardzo spieszyło się i nie miał zamiaru „porzucać" swojego celu tylko dlatego, iż jego partnerkę nagle złapała kolka.
- Ale ja nie chcę wchodzić na to pieprzone wzgórze! - krzyknęła Ilona tak głośno, że ptaki odfrunęły z pobliskiej gałęzi dębu.
„Łzy są jak deszcz. Raz padają obficie, a kiedy indziej są słabe niczym mżawka."
- Dlaczego płaczesz?
To właśnie takie pytanie zadał Oliwier, gdy znalazł zapłakaną Ilonę w ich wspólnej toalecie. Niewiele myśląc usiadł obok niej opierając się plecami o wannę. Czuł się odpowiedzialny za stan dziewczyny, w końcu wczoraj nieźle się pokłócili, a przyczyną ich kłótni był ich popaprany i dla większości niezrozumiały związek.
- Bo.. bo... - zająknęła się, wybuchając rozdzierającym szlochem.
- Powiedz - nakazał Oliwier tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Ilona poczuła jak silne ramię mężczyzny obejmuje ją w pasie a podbródek ląduje na jej ramieniu.
- Bo Cię kocham - wyszeptała wtulając się w ciepłe ciało. Przymknęła powieki, utrudniając łzą wydobywać się na zewnątrz. - Ale ty nie wierzysz w miłość.
- To... - Oliwier nie wiedział co powiedzieć w tamtej chwili. Nagle zalała go fala obaw, że jeśli nic nie zrobi, to straci osobę, na której tak mu zależy. - Czemu nic nie powiedziałaś?
Ilona nagle zesztywniała, a potem stała się giętki jak rozgrzana plastelina.
- Ponieważ Cię znam - chlipnęła. - Kazałbyś mi się wynosić.
- Nie mógłbym - odparł szybko, mocniej przyciągając Ilonę do swojej piersi.
- Dlaczego? - spytała głupawo dziewczyna, odwracając twarz i spoglądając zaczerwienionymi oczami w ciemną toń źrenic Oliwiera.
- Bo jesteś moim słońcem. - Pocałował ją w otwarte ze zdziwienia usta. - Jesteś słońcem, które nauczyło mnie kochać.
CZYTASZ
Życiowa mozaika, czyli „kochać" i „żyć"
SpiritualNa wierzchu nie ma nic z nas. To co wartościowe i najpiękniejsze ukryte jest tam, w środku, gdzie nie sięga ludzki wzrok.