JUSTIN
Stałem przed lustrem i układałem na żel swoje włosy. Dzisiaj musiałem wyglądać elegancko, ponieważ rodzice kazali mi iść z nimi na ślub i wesele mojego adoptowanego kuzyna.
Zarzuciłem na siebie szarą, połyskującą marynarkę od garnituru. Rozpiąłem dla wygody dwa pierwsze guziki od czarnej koszuli i wyszedłem z pokoju. Zszedłem po schodach, na których słychać było stukanie podeszwy od moich lakierowanych butów. Mama jeszcze poprawiała swój makijaż, a ojciec niecierpliwie chodził w tę i z powrotem kręcąc na palcu kluczykami od swojego Audi.- Jak się nie pospieszysz to się spóźnimy. - powiedziałem patrząc w lustro, by złapać kontakt wzrokowy z pindrzącą się kobietą.
- Już wychodzimy! - odłożyła tusz do rzęs, biorąc do ręki szminkę, którą szybko przejechała usta. - Gotowe.
Ruszyliśmy w stronę samochodu, którym dojechaliśmy na miejsce ślubu.
Ogromny, kwiecisty ogród przy sali balowej, która już z zewnątrz wyglądała jak ogromny pałac. Kamienna ścieżka prowadziła do białego namiotu, gdzie czekało już większość gości. Szedłem spokojnym krokiem za rodzicami.
Czułem wzrok całej rodziny na sobie. Pewnie każdy myślał co robię na wolności, czemu nie jestem jeszcze w więzieniu...
Zajęliśmy wolne miejsca jak najbardziej z tyłu. Zaproszonych na tę uroczystość było bardzo dużo, na pewno ponad 100 osób się pojawiło. Co niektórzy jeszcze dochodzili i wtedy też pojawiła się najmniej spodziewana przeze mnie osoba.- Maia... - szepnąłem pod nosem, przyglądając się ślicznej dziewczynie stojącej po drugiej stronie namiotu.
- Co? -zapytał zdezorientowany ojciec.
- Nic, nic. - odbiegłem jak najszybciej od tematu i nadal ukradkiem przyglądałem się szatynce.
Była ubrana w brzoskwiniową, koktajlową sukienkę na koronkowych ramiączkach. Włosy miała opuszczone luźno na ramiona, a makijaż podkreślał idealnie jej zielone oczy.
Spojrzeliśmy na siebie w tym samym momencie. Maia posłała mi swój słodki, zawstydzony uśmiech, po czym usiadła obok swojej rodziny.Rozbrzmiała religijna, miłosna piosenka śpiewana przez przyjaciółkę panny młodej. Najważniejsza osoba dzisiejszego dnia szła pod rękę ze swoim ojcem do czekającego na nią narzeczonego. Wszyscy powstali.
Zaczęła się przemowa pastora.MAIA
Przez cały czas siedziałam cicho jak mysz pod miotłą starając się nie zwracać uwagi na obecnego tutaj Justina. Przegapiłam przysięgę małżeńską, ponieważ byłam za bardzo zestresowana spotkaniem brązowookiego.
Nowa para młoda wyszła dumnym krokiem, a goście udali się na koktajle i przekąski, które były tradycyjnym elementem amerykańskich wesel. W tym czasie para młoda przygotowywała się na wielkie wejście i w między czasie robiła sesję zdjęciową.- Napijesz się czegoś? - zapytał wujek biorąc dla mnie kieliszek z kolorowym, alkoholowym napojem od kelnerki.
- Chętnie. - korzystając z okazji, że mama z ojczymem poszli witać się z całą rodziną wypiłam dyskretnie całą zawartość niewielkiego szkła.
Spacerowałam samotnie po wielkim ogrodzie. Gdzie się nie ruszyłam ktoś mnie zaczepiał: ciocie, wujkowie, kuzyni, siostrzeńcy, bratankowie i inni, których nawet nie kojarzyłam a udawałam, że znam.
Cały czas szukałam wzrokiem Justina, chciałam go dzisiaj jak najwięcej unikać, ale to nie było takie proste. Nic co jest związane z nim nie jest proste.JUSTIN
Nikt wprost nie zapytał mnie o więzienie, ale czułem, że rozmawiają o tym za moimi plecami.
Zbliżał się moment rozpoczęcia imprezy w restauracji, więc wszyscy powoli zbierali się na swoich miejscach przy okrągłych stolikach.
CZYTASZ
Time's Up
Fanfiction#992 w Fanfiction - 21.04.18r. "Ludzie widzą tylko to co chcą widzieć. Widzą we mnie wiecznie uśmiechniętą, spokojną i mądrą dziewczynę. Gdyby tylko spojrzeli głębiej w moje oczy tak naprawdę zobaczyliby, że moja dusza toczy walkę ze strachem, nien...