Wszedłem do przytulnie urządzonego baru w którym pracowali Niall i Ed. Zawsze spotykaliśmy się w tym miejscu i mieliśmy swój ulubiony stolik przy oknie z dala od innych ludzi. Pomachałem ręką do Nialla który stał za barem i nalewał piwo jakiemuś klientowi. Blondyn wesoło się do mnie uśmiechnął i również pomachał. Szybko poszedłem w kierunku stolika przy którym siedzieli pozostali. Przywitałem się z nimi i usiadłem pomiędzy Jade i Edem. Rozmawiali właśnie o tym, że Liam i Sophia postanowili razem zamieszkać w wynajętym mieszkaniu blisko Eda, a Perrie poznała w pracy przystojnego chłopaka.
Naprzeciwko mnie siedział Harry i przez słomkę pił kolorowego drinka. Wyglądał idealnie, spężyste loki opadały na jego ramiona, zielone oczy wpatrywały się w Sophie która właśnie coś mówiła, a pełne malinowe usta układały się w cudowny uśmiech. Moja wyobraźnia zaczynała krążyć wokół jego umięśnionego torsu który odsłaniała biała, rozpięta u góry koszula. Swoimi dużymi dłońmi przeczesał włosy, a ja na chwilę zapomniałem jak się oddycha. Odwróciłem wzrok z nadzieją, że nikt nie przyłapał mnie na wpatrywaniu się w mojego przyjaciela. Znaliśmy się od kilku lat, siostra Harry'ego była dziewczyną Nialla i to dzięki nim się poznaliśmy. Harry był gejem i wiedzieli o tym wszyscy. A ja... a ja byłem oficjalnie hetero, kilka miesięcy temu rozstałem się z dziewczyną. Zdradzała mnie, ale i tak od dawna nic do niej nie czułem. To, że jestem homoseksualny zrozumiałem spędzając czas z Harrym. Zakochałem się. Nikt inny nie podobał mi się tak jak on, przy nikim innym nie czułem się tak dobrze. To właśnie on był spełnieniem moich marzeń, jedyną osobą z którą mógłbym być naprawdę szczęśliwy. Jedynym problemem na drodze do mojego szczęścia było to, że Harry nie miał pojęcia o tym co do niego czuję. Bałem się mu powiedzieć, bałem się, że tego nie odwzajemni.
Opróżniłem kolejną butelkę zimnego piwa którą podał mi Eda. Zaczynało kręcić mi się w głowie i cały czas patrzyłem na usta Hazzy który również nie był trzeźwy i opowiadał jakieś suche dowcipy, które nikogo nie śmieszyły. Soph źle się poczuła, więc Liam pojechał z nią do domu. Ed i Pezz tańczyli na parkiecie w rytm głośnej muzyki, a Jade która wypiła chyba najwięcej z nas, zasypiała z głową opartą na stoliki. Niall za pół godziny kończył zmiane i powiedział, że ją odwiezie.
- Lou! Louis! A znasz to? Które zwierzę jest bardziej pracowite: mrówka czy pszczoła? Mrówka, bo nie traci czasu na bzykanie! - Harry wybuchnął głośnym smiechem, był chyba jedyną osobą która śmiała się z tych żartów, jednak ja również nie potrafiłem powstrzymać się od uśmiechu na widok słodkich dołeczków w jego policzkach. - Harry, może powinieneś już wracać... jesteś pijany - powiedziałem, chociaż nie miałem ochoty się z nim rozstawać.
- Ja nje jestem pnajany, to znaczy pi ja ny - powiedział niewyraźnie. - Chcę iść na spacer, Loulou chodź ze mną - wstał prawie przewracając krzesło, a ja nie potrafiłem mu odmówić widząc jego proszący uśmiech.
Kiedy wyszliśmy z baru, Hazz zarzucił mi ręce na szyję i oparł głowę na ramieniu.
- Loulou! Zimno tu jest! I chyba chcę spać - ziewnął i powiedział głosem niezadowolonego dziecka. Przytuliłem go mocniej.
- Jest czerwiec, głupku. - zaśmialem się. - Lato. I wcale nie jest zimno.
Wydął dolną wargę, zakładając ręce na piersi. Próbował wyglądać na obrażonego, ale mu się to nie udawało.
- Jest! Jak mówię, że jest to jest! Jestem księżniczką i zawsze mam rację! - tupnął nogą a ja wybuchnąłem śmiechem. Ok, jeśli tego właśnie chce to zagram w jego grę.
- Księżniczką? W takim razie zapraszam do pałacu w którym odbywa się właśnie bal.
- I jest dużo jedzenia i pięknych książąt? - zapytał z uśmiechem.
- Oczywiście - podałem mu rękę lekko się kłaniając.
Poszliśmy do pobliskiego parku w którym nawet o tak później godzinie było dużo ludzi. Usiedliśmy przy ładnie oświetlonej fontannie. Spojrzałem na niebo, księżyc w pełni rozświetlał granatowe niebo.
- Loulou, zatańcz ze mną. Takie jest życzenie księżniczki. - uśmiechnął się słodko.
- Dlaczego zawsze kiedy jesteś pijany nazywasz mnie "LouLou"?
- Bo to cholernie urocze. Tak jak ty - spuścił głowę zawstydzony. - A kiedy jestem trzeźwy nie mam odwagi cię tak nazywać - zachichotał.
Wszystkie moje myśli skupiły się w tej chwili na jednym pytaniu. "Czy to możliwe że mu się podobam i czuje do mnie coś więcej?"
Uniosłem delikatnie jego brodę palcami i spojrzałem w oczy które lśniły w świetle księżyca.
- Więc zatańczmy. - uśmiechnąłem się.
I tańczyliśmy. Bez muzyki. Patrząc sobie w oczy. Tak jakby świat za chwile miał przestać istnieć. Nie wiem czy ludzie na nas patrzyli. To nie miało znaczenia. W tej chwili liczyliśmy się tylko my. Nasze serca biły w jednym rytmie. Nic nie mówiliśmy ale nasze oczy rozmawiały. Dostrzegłem w nich niemą odpowiedź na moje pytanie.
- Chciałbym Cię poślubić Harry. - pomyślałem i po sekundzie zrozumiałem, że powiedziałem to na głos. Cholera. To przez alkohol nad sobą nie panuję. Nie wiedziałem co powiedzieć, a może powinienem przeprosić i wyjaśnić że to żart? Szukałem w jego oczach czegokolwiek, co pozwoliłoby mi przewidzieć jego reakcję.
- Dlaczego? - zapytał spokojnie nie przestając na mnie patrzeć.
- Bo to się rymuje.
Co?! Co ja właśnie powiedziałem?! Nie wierzę... w myślach potrafiłbym podać tysiąc romantycznych powodów, a ja wybrałem ten najśmieszniejszy. Blagam Louis, tylko nie mów "nie".
- Tak.
- Co?! Naprawdę?
- Tak, wyjdę za ciebie LouLou - roześmiał się pokazując dołeczki w policzkach. Byłem kompletnie pijany i kompletnie zakochany w tym wariacie z loczkami.
- Omg, Harry, ja.. ja nie wiem co powiedzieć, kocham Cię, tak bardzo, ale wiesz... jesteśmy pijani, jutro możesz tego żałować, ja zrozumiem...
- Zamknij się Tomlinson i pocałuj swoją księżniczkę.
I zrobiłem to o co prosił, a pocałunek był niezwykły, wyjątkowy, najlepszy w moim życiu. Jeśli to sen, to nie chcę się budzić.
Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie i patrzeliśmy na siebie z szerokimi uśmiechami.
-Harry, muszę ci się do czegoś przyznać... Mam nadzieję, że mi wybaczysz... nie mam dla ciebie pierścionka zaręczynowego.
- Oh, no to mamy problem - powiedział Hazz tak poważnym tonem, że przez chwilę myślałem, że naprawdę tak uważa. - Będzie musiał mi wystarczeć zaręczynowy pocałunek - znowu się zaśmiał i mnie przytulił, a ja byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
- Kocham Cię Harry.
- Ja Ciebie też LouLou.
***
Obudziły mnie promienie słońca wpadające do sypialni. Obok mnie leżał ósmy cud świata, loki rozrzucone na liliowej poduszce, długie rzęsy rzucające cień na zaróżowione policzki. Mój Harry. Najwspanialszy chłopak na świecie. Jesteśmy ze sobą już rok. Dzień po moich oświadczynach, kiedy wytrzeźwialiśmy, okazało się, że nadal chcemy być razem, a alkohol tylko pomógł nam wyrazić uczucia. Znajomi oczywiście zaakceptowali nasz związek a nawet się ucieszyli. Świadkami na ślubie byli Sophia i Liam. Teraz od kilku miesięcy jestesmy małżeństwem i myślimy o adopcji dziecka.
CZYTASZ
Marry You || Larry Stylinson One Shot
FanfictionPisząc inspirowałam się piosenką Bruno Marsa "Marry You" :) Gatunek: One Shot, Fluff