Rozdział VIII

3.1K 354 27
                                    

Pamiętajcie o głosach/komentarzach, jeśli się wam spodoba i przepraszam, że trwało to tak długo! xx

_____________________________________

  - Tutaj jest jak w pieprzonym grobowcu – powiedział Niall, jak tylko otworzył drzwi. Jego niechęć można było jasno wyczuć w jego głosie i szybko włączył on górne światło, krzywiąc się na Louis, podczas gdy jego wzrok krążył wokół. - Boże, można wyczuć zapach śmierci w powietrzu! Czy ty w ogóle wychodziłeś od rana?

- Byłem... byłem w kuchni – powiedział Louis słabym głosem, spoglądając na Nialla znad jego okularów. Kowboj po prostu wszedł do środka, nadal w swojej roboczej odzieży i wydzielając zapach świeżego błota, potu i zwierząt gospodarskich. Louis poczuł ukłucie kłopoczącej zazdrości; on pachniał tylko dlatego, że miał na sobie bluzę, która była nieco zbyt gruba do temperatury w pokoju i Louis nie niepokoił się prysznicem.

- No cóż – powiedział Niall z parsknięciem i wzięciem łyka piwa, które miał w dłoni – zdecydowanie musisz wyjść na zewnątrz.

- Zewnątrz?

- Tak, zewnątrz. Na przykład do baru? Wychodzimy. Hank posiada przepustki co drugi piątek, więc reszta z nas może zabierać ze sobą kogoś – wyjaśnił Niall. – Idziesz z nami.

Louis chrząknął niezobowiązująco i ściągnął swoje okulary, pocierając oczy. Od razu chciał iść - to było dość tydzień, on naprawdę polubił Nialla i poczuł, jakby był pokryty mętną warstwą nie zdrowości od przesiadywania wewnątrz cały dzień - ale jego pierwszym skojarzeniem był spadek z jakiegoś rodzaju dziwnej, zakorzenionej konwencji społecznej i czekał, aż Niall znowu go poprosi. Gdy już miał to zrobić, dotarło do niego, że Niallpowiedział „my" i „reszta z nas." To chyba oznaczało Harry'ego.

Może, kiedy będzie pijany, bardziej będzie chciał podpisać, pomyślał Louis, próbując przekonać samego siebie, że była to jego jedyna motywacja, by chcieć być w pobliżu Harry'ego Stylesa, kiedy alkohol wchodził w grę. Harry był hetero, a Louis był śmieszny.

- Harry też przychodzi - powiedział Niall, jakby czytając w jego myślach. Bawił się bezmyślnie małą figurką porcelanowego konia, stojącego na komodzie przy drzwiach, czekając na odpowiedź Louisa, galopując nim przez koronkową serwetę i robiąc małe piruety. Sporadycznie wydawał też dźwięki, które brzmiały bardzo podobnie do tych, wydawanych przez prawdziwego konia.

- Um, dobrze – powiedział Louis powoli, starając się zasugerować, że Harry nie był czynnikiem decydującym. - Kiedy wyjeżdżasz?

Niall spojrzał na zegarek i wzruszył ramionami.

- Pół godziny? Muszę naprawdę szybko wziąć prysznic i takie tam. – Rzucił Louisowi spojrzenie i parsknął śmiechem w swoją butelkę piwa. – Domyślam się, że ty też...

Wydawał się zadowolony, gdy Louis chwycił prowizoryczny worek na śmieci z podłogi przy łóżku i nieszczęśliwie nie udało mu się rzucić go przez pokój w głowę Nialla, biegnąc w dół korytarza i rechocząc.

Dwadzieścia pięć minut później, Louis chodził po salonie, podczas gdy czekał na Nialla. Miał dziwne uczucie w brzuchu na perspektywę wyjścia doSheridan. Nerwowy niepokój przypominał mu o tym, jak czuł się pierwsze kilka razy, kiedy był zapraszany na imprezy w college'u, wiele lat temu. Był tak zdenerwowany i zbyt chętny, tak podekscytowany, aby się upić i poznać przyjaciół (i może spotkać innego chłopca, który otwarcie lubił chłopców, po raz pierwszy w życiu).

Louis zadrwił z samego siebie i przewrócił oczami przed przerwaniem robienia kółka wokół dywanu, aby mógł zajrzeć do zabytkowego lustra, który wisiał na ścianie. Jego włosy były jeszcze wilgotne po prysznicu, nieco się zlepiając, a najlepszym strojem, jaki mógł założyć był zwykły czarny t-shirti para ciemnoniebieskich kowbojskich dżinsów za szesnaście dolarów, które odebrał z Walmartu.

Nikogo nie obchodzi, co masz na sobie, powiedział sobie, marszcząc brwi na jego własne odbicie i roztrzepując włosy. Jesteś w środku pieprzonego niczego.

- Lubisz to lustro?

Louis zassał oddech na dźwięk głębokiego, burczącego głosu Harry'ego i odwrócił się, aby zobaczyć ranczera, który stanął w drzwiach zabłoconego pokoju. Rumieniec wyrósł na twarzy Louisa, który oparł się na założeniu, że Harry dokuczał mu z powodu strojenia się. Chociaż mężczyzna miał poważny wyraz twarzy i patrzył na Louisa wyczekująco, podczas gdy schylił się, aby zdjąć buty.

- To było mojej babci - powiedział, zbliżając się do Louisa w swoich skarpetkach. Jego policzki były ładnie zaróżowione i pachniał tym samym świeżym powietrzem i zapachem zwierząt, co Niall. Tylko z jakiegoś powodu pachniał lepiej dla Louisa, który musiał stłumić chęć wdychania głęboko.

To było piękne lustro – śliczne, lekko nakrapiane szkło w skromnej, złotej ramie. Louis miał powiedzieć, jak bardzo jest ładne, gdy Niall wszedł do pokoju od strony łazienki dla pomocników, dzierżąc w dłoni bułkę z obiadu.

- Rosie miała wspaniały gust - ogłosił z ustami pełnymi chleba, kiwając głową z aprobatą.

Harry uśmiechnął się i rzucił Niallowi szybkie spojrzenie, zanim z powrotem zwrócił swoją uwagę na lustro, a jego oczy miały miękki wyraz.

- Tak, tak - zgodził się cicho.

- Jedziesz, prawda H? - zapytał Niall, tym razem między kęsami. – Chcesz, żebyśmy na ciebie poczekali?

- Tak, jadę - powiedział Harry. Zatrzymał się, wyszczerzając się do Nialla i unosząc brwi dwa razy. – Ale wy dwaj jeździe, ja muszę się ubrać.

Niall wypuścił z siebie kolejny rechot, co, jak Louis zaczął zdawać sobie z tego sprawę, było jego autorskim śmiechem.

- Jestem pewien, że musisz - powiedział, uśmiechając się do Harry'ego.

Przed tym, jak Louis miał jakąkolwiek szansę, aby dowiedzieć się, co się dzieje, Niall był zarzucił rękę na jego szyję i poprowadził go w kierunku drzwi.

- Będziemy u Liama, oczywiście! - krzyknął przez ramię na oddalającą się postać Harry'ego. - Mags się tam z nami spotka. Roby powiedział, że będzie DD*.

Harry podniósł rękę w uznaniu przed zniknięciem w swojej sypialni, a Niall odwrócił się do Louisa.

- Chcesz kurtkę albo coś? Na dworze jest całkiem zimno...

*

Knajpa u Liama była ładniejsza, niż Louis wyobrażał sobie, że będzie. Spodziewał się jakiejś złej podróbki Dzikiego Zachodu, wielu kołyszących się podwójnych drzwi i zdjęć w sepii ludzi stojących przy wagonach, trzymających strzelby. Zamiast tego znalazł się w zwykłym barze, takim, który mógłby znajdować się w śródmieściu Denver. Był większy, niż wyglądał z zewnątrz, o wiele głębszy niż szerszy - długi, wąski prostokąt z pięknie utrzymanym barem pod lewą ścianą i kabinami wzdłuż prawej. Z tyłu przestrzeń była otwarta, stał tam stół bilardowy, kilka tarcz z rzutkami i szafa grająca.

To nie było zbyt wiele minut po siódmej, ale w tym miejscu było już dość dużo ludzi i musieli oni przejść prawie trzy czwarte drogi do baru, zanim znaleźli razem dwa siedziska. Ich postęp był wielokrotnie utrudniany przez różnych ludzi, z którymi Niall musiał się przywitać.

- Pierwsza runda jest na mnie - oświadczył, rzucając podkładkę do piwa naprzeciwko krawędzi baru, kiedy wreszcie usiadł. Rzucił ją w powietrze i ją złapał. - Co mogę wziąć?

Louis westchnął, szarpiąc rękawy zbyt dużej kurtki z Carhattu, którą Niall wsadził mu na ramiona, zanim opuścili ranczo, wyciągając szyję, aby przyjrzeć się imponującej ilości rodzajów piwa. Niall zaśmiał się i puścił listę piw w obieg. Louis skończył wybierać coś z browaru Wyoming, zastanawiając się, czy wybrał dobrze. Obrócił się na stołku, patrząc na jego otoczenie, podczas gdy Niall złożył dla nich zamówienie.

Zaśmiał się cicho, kiedy zauważył dekoracje na wystawie nad kabiną, na przeciwległej ścianie. Były tam oprawione zdjęcia samych gór, które były widoczne z frontowych okien baru, co było miłe. Louis skierował wzrok w lewo, poprzez baner Kowbojów z Dallas i neon alkoholu Miller High Life, gdy zatrzymał się nagle, jego głowa szarpnęła się w zdumieniu.

Co jest, kurwa?

Była tam tęczowa flaga - duża, opasła tęczowa flaga, taką, jaką ludzie trzymali na ostatniej paradzie Pride, na której był Louis - przypięte mocno do ściany, doskonale i dumnie.

Czy to oznacza coś innego w Wyoming? - pomyślał, szczerze zaskoczony. – Mam na myśli, nie znaczy. Znaczy?

Obrócił się z powrotem do Nialla, który przesunął kufel Snake River IPA w stronę Louisa, kiedy rozmawiał z barmanem.

- Czy to jest... - zaczął Louis, przerywając im ze zmarszczonym czołem. Zatrzymał się, czując się skrępowany, gdy Niall odwrócił głowę i uniósł brwi, oczekując pełnego pytania.

- Czy to jest...? – powiedział Niall, kiedy Louis nie kontynuował.

Louis wskazał przez ramię kciukiem na flagę.

- Czy to jest to, co myślę, że jest? - zapytał, jego sceptycyzm był jasny.

Twarz Niall złamała się w uśmiechu i wziął on duży łyk piwa przed odpowiedzeniem z zachwytem.

- Na pewno jest!

- To nie jest - to nie jest gejowski bar ...

- Cóż, nie, nie jest - powiedział zaostrzony głos zza baru. Louis odwrócił się i zobaczył barmana, który właśnie im podawał. Był przystojny i dobrze przystrzyżony, stojąc z ręcznikiem powieszonym na jednym z jego dobrze rozbudowanych przedramion i podejrzliwym wyrazem twarzy. Louis skrzywił się. - Czy miałbyś jakiś problem, jeśli byłby?

Louis zarumienił się, krztusząc się zakłopotanym śmiechem. Jego dłoń zacisnęła się wokół jego piwa i ciecz chlupała z boku na bok, czasami wylatując z jego szklanki.

- Och, um, nie. Nie. Absolutnie nie! – powiedział, rozszerzając oczy i podkreślając swoje słowa w sposób, który, Louis był tego całkiem pewien, pokazywał, jak wygodnie Louis czułby się w takim środowisku. - Tylko, uh, jestem trochę... zaskoczony, to wszystko. Znaczy, w... w dobry sposób. Wiesz, ta część kraju... tak... tak głęboko w kraju...

Mężczyzna za ladą widocznie zmiękł na słowa Louisa, a Niall pokiwał głową ze zrozumieniem obok niego.

- Więc - powiedział barman z cieniem dumy w głosie, kiedy zarzucił ręcznik na ramię i położył ręce na barze przed nim. - Staramy się być tak przyjemni, jak to możliwe tutaj, z dokładnie tego powodu. Nie ma nadmiaru bezpiecznych miejsc dla ludzi LGBT w tych stronach.

Louis zamrugał, wydając z siebie cichy odgłos zaskoczenia. Dlaczego wszystko w tym miejscu nadal zawstydzało go na każdym kroku? Nie mógł zapanować nad niczym. Odkąd został tak bezceremonialnie wmanewrowany w tamto miejsce, był zawsze o krok do tyłu.

- To jest ważne dla Harry'ego - powiedział Niall z uśmiechem i wzruszeniem ramionami, jakby to mogło wszystko naprostować.

Ważne dla Harry'ego, powtórzył Louis w myślach, trybiki w jego umyśle zaskrzypiały powoli, gdy próbował to przetworzyć. Bezpieczne miejsca dla osób LGBT są ważne do Harry'ego...

- Ważne dla Harry'ego... - wyszeptał powoli i głośno tym razem. Wziął mały łyk jego IPA i ustawił go z powrotem przed nim, przejeżdżając palcem przez skroploną wodę na ściance kufla.

- Tak! - powiedział Niall promiennie. Jego usta drgały trochę w kącikach, jakby walczył z uśmiechem. Trącił ręką Louisa i skinął głową w kierunku drzwi. – Teraz jest tam.

Louis spojrzał przez ramię, rozglądając się. W sekundzie, w której jego oczy spoczęły na Harrym, całkowicie zamarł.

Co jest, kurwa?

Miał szczęście, że postawił drinka na barze, bo inaczej rozbiłby się on na podłodze. Co swoją drogą było dokładnie tym, na czym aktualnie znajdowały się szczęki Louisa. Jego usta były dosłownie rozdziawione, gdy wpatrywał się w Harry'ego Stylesa w pełnym i całkowitym szoku.

Harry był około dwudziestu pięciu stóp dalej, rozmawiając przyjaźnie z mężczyzną w średnim wieku, który musiał zatrzymać go, kiedy wszedł. Mężczyzna wyglądał jak farmer, który właśnie wrócił z pola, sądząc po jego grubych, spranych dżinsach, gównianych kickersach i roboczej flanelowej koszuli.

Louis przełknął ślinę. Harry z drugiej strony...

Jasna cholera.

Harry był ubrany całkowicie na czarno, w subtelnie różne odcienie i tekstury koloru, które w jakiś sposób tworzyły całość. Wszystko było ciasne, część była prawie przejrzysta. Harry oblał się najciaśniejszymi z ciasnych czarnych dżinsów, a koszula została wykonana z materiału tak cienkiego, że Louis widział ciemne tatuaże oraz irytujące sutki, kiedy Harry poruszył się w świetle. Była rozpięta prawie do pępka Harry'ego, odsłaniając widok na kuszącą klatkę piersiową, obojczyki i mostek i tak bardzo gładką, miękką skórę. Miał włożoną koszulę w dżinsy w sposób, który podkreślał jej doskonałe krawiectwo; tkanina wydawała się ślizgać na jego torsie, napięta we wszystkich właściwych miejscach. Ręka Louisa swędziała, by umieścić ją na jednej z miękkich, kochanych dłoni Harry'ego i ścisnąć. Jedynymi zachodnimi akcentami były nabite strzemiączka na jego czarnych zamszowych botkach i czarny skórzany pas, który został owinięty wokół jego wąskiej talii, jego duża srebrna klamra wisiała nad sporej wielkości wybrzuszeniem Harry'ego i podkreślała jego oczy.

Co do kurwy.

Harry wyglądał niesamowicie, ale mimo wielu innych osób, które przekazywały Harry'emu przyjazne uśmiechy, z różnych stron pomieszczenia, lub poklepujących go po plecach, kiedy zatrzymywali się, by się przywitać, wyglądało na to, że Louis był jedyną osobą, która była pod kolosalnym wrażeniem jego wyglądu. Jedyną osobą, która była praktycznie na skraju omdlenia tylko z jego widok. Jedynym, który w ogóle wydawał się zaskoczony. Co oznaczało, że...

Ubiera się tak cały pieprzony czas? Co do cholery? - pomyślał Louis, jego serce waliło mocno. Wiedział, że się gapi, ale nie mógł oderwać wzroku. Harry Styles. Harry Styles. Harry Styles. Imię Harry'ego biegło przez jego umysł z synchronizacją gwałtownego tętna krwi Louisa, która dudniła w jego uszach i przepływała przez jego ciało w zastraszającym tempie.

A potem wszystko się pogorszyło. Nieskończoność razy gorzej. Louis ledwo wiedział, gdzie się znajduje, czy siedzi, czy stoi, czy w ogóle istnieje w sensie cielesnym. Ponieważ Harry Styles wsadził rękę w swoje wspaniałe czekoladowe loki, pozostawione luźno na ramionach, zamiatając je z twarzy i patrząc wprost na Louisa, kiedy zaczął iść w jego stronę, jego rysy były silne i wspaniałe w przyćmionym świetle. Biodra Harry'ego kołysały się delikatnie, kiedy szedł on, esencjonalnie przemykając się w stronę baru. To, w połączeniu z intensywnością jego spojrzenia, sprawiało, że wyglądał jak jakiś śledzący trendy wampir - dandys, zbliżający się, by urządzić ucztę na szyi Louisa.

Zaoferowałbym mu moją tętnicę szyjną w sekundzie, w której by o to zapytał – pomyślał Louis tępo, zagryzając wargę. Musiał stłumić zduszone westchnienie, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że to on był tym, który chciał pożreć Harry'ego. Dżinsy wyglądały tak komfortowo na silnych, pulchnych udach Harry'ego i oglądając je ocierające się o siebie, kiedy Harry szedł, Louis chciał zatopić w nich zęby tak bardzo, że nakręcił swój apetyt i jego spodnie napięły się.

Zbierz się do kupy. Proszę. Zbierz do kupy.

Było coś niejasnego i cudownie kobiecego w sposobie, w którym Harry się prezentował, w sposobie, w jakim był ubrany i jak się poruszał, i Louis uznał to za absurdalne, niemal kompulsywnie atrakcyjne. Nigdy nie czuł czegoś podobnego wcześniej i nie wiedział, dlaczego było to tak szczególnie uderzające. Harry nadal kontynuował zmniejszanie odległości między nimi, Louis zobaczył chwilowe przebłyski Jennifer Lopez i Marilyn Monroe, i CydCharisse zmieszanych w tym pozornie dzikim cowmanie. Może to nie powinno działać, ale działało. To była jedna z najpiękniejszych rzeczy, które Louis kiedykolwiek widział i czuł się zużyty, przez ciągłe pożądanie, by rozkoszować się Harrym, by patrzeć na niego tak długo, jak tylko mógł.

Umysł Louisa pędził, przez te kilka dni, które spędzili razem. Czuł coś jakby wir, śliskie kawałki układanki, które zawisały w powietrzu, a gdy westchnął nagle, spadały na miejsce. Myślał o tym, jak powiedział żona, ale Harry mówił tylko małżonek. Małe spojrzenia, które Harry i Maggiewymieniali podczas kolacji. Jak Harry zareagował na poranną erekcję Louisa. Jak być może flirtował z nim na pastwisku tamtego dnia.

Bezpieczne miejsca dla osób LGBT są ważne dla Harry'ego...

Kiedy Harry wreszcie podszedł do niego, stawając przy barze, Louis odwrócił się do przodu, zbyt sforsowany, aby utrzymać kontakt wzrokowy. Patrzył nieruchomo na rzędy whisky i wódki, i rumu przed nim, czując, jak jego system nerwowy wariuje - jego skóra mrowiła i miał on gęsią skórkę, mimo że pokój był nagle zbyt gorący, by czuć się komfortowo.

- Jak... jak się masz, Louis? - zapytał Harry swoim głębokim, aksamitnym głosem. Brzmiał prawie na nieśmiałego, a kiedy Louis odwrócił głowę, żeby ponownie spojrzeć mu w oczy, Harry zarumienił się różowo.

Louis poczuł się, jakby zło zniknęło z jego świata.

- Dobrze. - Udało mu się po kilku uderzeniach, rycie dalej w kurtce miał na sobie, mimo że tak zbyt ciepłe. – A ty?

Harry wzruszył ramionami, starannie chowając swoje włosy za ucho. Louis zamrugał, wciąż oszołomiony, i zastanawiał się, czy wyobraził sobie lekkie drżenie w dłoni Harry'ego. Spojrzał na swoje własne, uwięzione pod udami na stołku – gdyby tak nie było, prawdopodobnie również by się trzęsły.

Czy ja po prostu nie chcę tego widzieć? - spytał sam siebie. Jego możliwe odkrycie na temat seksualności Harry'ego rzuciło trochę światła na niektóre rzeczy, ale na pewno nie sprawiło, że Louis czuł się tak, jakby stał na twardszym gruncie. W rzeczywistości czuł się jeszcze bardziej zdezorientowany niż kiedykolwiek. Wszystkie jego wcześniejsze wiadomości o Wyoming i ludziach tam chwiały się w jego umyśle w niezwykle szybkim tempie i czuł on ukłucie winy przecinające wszystkie niedomówienia. Czy ja... czy ja wzbraniam się od zobaczenia tego?

- Wiesz, że robię dobrze - powiedział Harry, kontynuując, zanim Louis miał w ogóle jakąkolwiek nadzieję, na dojście do siebie. Ponownie wzruszył ramionami i rzucił Louisowi nerwowy, figlarny uśmieszek. – Nie mogłem znaleźć mojej kurtki, kiedy miałem wychodzić...

Harry pociągnął za rękaw kurtki, którą Louis miał na sobie. Jego serce przewróciło się w piersi, a adrenalina wbijała się w niego, gdy Harry trącił kostki na jego nadgarstku. Niall nie zadał sobie trudu, aby powiedzieć mu, że to kurtka Harry'ego. Może powinien był wiedzieć, dosłownie w niej pływał.

- Sądzę, że do ciebie i tak pasuje lepiej - Harry dokuczył z błyskiem w oku.

*Osoba, która podczas imprezy rezygnuje z picia alkoholu po to, żeby zawieźć wszystkich bezpiecznie do domu. Możliwe, że to ma jakiś odpowiednik po polsku, ale mojego brata nie ma w domu, więc nie mam kogo zapytać.  


Wild And Unruly (Larry Stylinson) - TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz