Idź - ponaglił mnie Blake.
Biorę wdech.
- Idę.
Moje nogi ani drgnęły.
Chłopak westchnął.
- Czy ja cię tam mam zanieść?
- A czy możemy to załatwić innym razem? - Popatrzyłam na niego prosząco.
On jednak był nieprzejednany.
- Już czas zrobić z tym porządek, Ashley. Nie uważasz?
Spojrzałam na drzwi do gabinetu mojego ojca.
- Masz rację - przyznałam niechętnie. - Tylko czy akademia to odpowiednie miejsce na takie rzeczy?
- Wolisz to zrobić w domu? - spytał, stając za mną i pocierając moje ramiona.
- Nie - odparłam po chwili namysłu. - Jeśli wyrzuci mnie z akademii, jeszcze to jakoś przeżyję. Ale jeśli wyrzuci mnie z domu... - celowo nie dokończyłam zdania.
- Możesz zamieszkać u nas - zaoferował dobrodusznie.
Uśmiechnęłam się.
- Raczej nie. Wiesz, może wynajęłabym jakieś lokum gdzieś w centrum? Albo nie, na obrzeżach miasta.
- Gdzie chcesz - rzekł, muskając delikatnie ustami moją szyję - tylko, żebym był tam z tobą. Samej cię nie puszczę.
- Ashley?
Obydwoje odwróciliśmy się na dźwięk głosu Dana.
- Cześć, Dan - przywitałam go - a przynajmniej starałam się go przywitać - radośnie.
Ten patrzył na nas z zaskoczeniem, złością i zazdrością jednocześnie.
- Odsuń się od niej - powiedział do Blake'a.
Ten, zamiast wykonać polecenie, stanął przede mną, zasłaniając mnie własnym ciałem.
Dan, widząc to, otworzył szerzej oczy ze zdumienia.
- Ashley - powiedział do mnie - odsuń się od niego i chodź do mnie.
- Stój - rozkazał Blake.
- Za dużo testosteronu w jednym miejscu - mruknęłam, chcąc choć odrobinę rozluźnić napięcie. - Uspokójcie się, bo już się zaczynam dusić.
Dan tylko na to prychnął. Za to drugi chłopak zerknął na mnie do tyłu, oceniając szybko mój stan i chwytając moją dłoń w uścisk swojej. To było miłe i potwierdzało fakt, że to właśnie do Blake'a należę cała i naprawdę.
To, co miało być pomiędzy Danem a mną było sztuczne. On chce tylko mojego ciała i umowy. A Blake chce mojej duszy.
Mimo, że bałam się, co ta cała więź ze sobą przyniesie, chciałam podjąć to ryzyko.
- Co tu robisz? - spytałam Dana, również ściskając dłoń mojego partnera duszy.
Uniósł brwi.
- Przyszedłem do twojego ojca, porozmawiać o umowie. Dobrze, że ty tutaj też już jesteś. Nie będę musiał cię szukać.
Zmarszczyłam czoło.
- O umowie? Po co?
- Chcę to wszystko przyspieszyć. Może na tyle, żeby inicjacja była za, hm... miesiąc, może dwa?
Z gardła Blake'a wyszedł wściekły warkot, informujący o jego niezadowoleniu.
- Nie będzie żadnej inicjacji - oznajmił.
Mój - a raczej mojego ojca - „partner od interesów" uśmiechnął się złośliwie.
- Och, będzie - zapewnił. - Co, Ashley ci nie powiedziała?
- Dan, przestań - odezwałam się. - Blake ma rację. Nie będzie żadnej inicjacji.
- A z tego, co mi wiadomo, to właśnie Daniel ma rację - rzekł mój ojciec, stojący teraz w otwartych drzwiach i przyglądający nam się uważnie.
Duża część mojej odwagi opuściła mnie, gdy jego wzrok spoczął na mnie.
- Plany jednak pozmieniały się - poinformował go Blake.
A słysząc to oświadczenie, moja odwaga i pewność siebie z powrotem przybrały na sile. Wiedziałam, że mam u boku swoje prawdziwego partnera. I póki go mam, jestem w stanie stawić czoła Wiliamowi Blackowi.
- A więc zapraszam do mojego gabinetu. - Mężczyzna odsunął się od drzwi, wracając do pomieszczenia.
Najpierw podążył za nim Dan, a na końcu my.
- Zamknij drzwi - wydał polecenie mój ojciec, a ja je wykonałam, celowo z lekkim opóźnieniem. Sama nie byłam do końca pewna, czy dobrze zrobiłam. Chciałam jednak podkreślić to, że jestem samodzielna i nie może ciągle mi wszystkiego nakazywać.
Zerknęłam ukradkiem na chłopaka u mojego boku. Posłał mi pocieszający i podnoszący na duchu uśmiech, mówiący: „Jestem z tobą, wszystko będzie dobrze".
- No więc - zaczął dyrektor akademii, siadając w swoim fotelu za biurkiem, wskazując nam wszystkim miejsca do siedzenia.
Również ociągałam się z zajęciem miejsca, a i tak usiadłam na fotelu, w innym miejscu, niż mi wskazał. Może to było dziecinne zachowanie, ale naprawdę musiałam się jakoś rozkręcić. Przecież tylko minuty dzieliły mnie od rozerwania moich więzi rodzinnych.
- Jak to, plany się pozmieniały - podjął oficjalnym tonem temat, nie komentując mojego zachowania.
Blake stanął za mną, kładąc mi dłonie na ramionach.
- Wyczuwam w Blake'u mojego partnera duszy - oznajmiłam. - A on swoją partnerkę duszy we mnie.
Dan prychnął.
- Jasne, tak nagle nie możecie bez siebie żyć.
- To się dzieje od naszego pierwszego spotkania - sprostowałam. - I to się nasila.
- Ale to nie ma znaczenia - przypomniał. - Przecież było ustalone, że nawet jeśli znajdziemy w tym czasie partnerów duszy, po prostu wypłacimy zadośćuczynienie.
- Nie chcę waszego zadośćuczynienia - warknął Blake do Dana. Następne słowa skierował do mojego ojca: - Przez naszą wspólną głupotę, pomiędzy mną a Ashley doszło do tęsknoty dusz.
Zmarszczyłam brwi, niepewna.
- Tęsknota dusz? Co to jest?
- To śmieszne - wymamrotał Daniel.
Jednak William Black wcale nie wyglądał na rozbawionego.
- Od kiedy o tym wiesz? - spytał mojego partnera duszy.
- Odkąd wyjechała.
- Czy ktoś może mi powiedzieć, co to ta tęsknota? - upomniałam się.
- Czy widziałaś Blake'a podczas swojego pobytu w Kanadzie? - Mężczyzna skierował wzrok na mnie.
Zmieszałam się.
- No... tak. Tylko, że... jego tam nie było, tak naprawdę.
Westchnął, opierając łokcie na blacie biurka i zatopił swoje palce we włosach.
- Do jasnej cholery.
Otworzyłam szerzej oczy.
Najwyraźniej nasz problem jest bardziej poważny, niż mi się wydawało.
Bowiem tato nigdy nie tracił panowania nad sobą, chyba że było naprawd ciężko.
- I dlaczego jeszcze nic z tym nie zrobiłeś? - Powrócił wzrokiem do chłopaka stojącego za mną.
- Starałem się to wszystko zrobić delikatnie. Teraz, już bylibyśmy po inicjacji, jednak Ashley wolała wyjaśnić i zamknąć wszystkie sprawy z tą umową.
To prawda. Blake próbował mnie już namówić, żebyśmy poszli do mojego ojca dopiero po inicjacji, ale się nie zgodziłam.
- Tato - odezwałam się, pochylając o przodu, w jego stronę i ściągając tym samym jego uwagę na siebie. - Wiem, że to wszystko było już ustalone, ta cała umowa. Jednak im bardziej z tym walczę, tym ciężej mi jest. JA NIE MOGĘ przejść tej inicjacji z Danem. - Popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem.
Przez długi czas się nie odzywał i zaczęłam tracić nadzieję.
- Czy chcesz przejść tą inicjację z Blakiem, a nie z Danielem tylko po to, aby pokrzyżować nasze plany? - spytał, zanim zdążyłam coś dodać.
- Oczywiście, że nie - wykrztusiłam. - Nigdy nie chciałam robić ci na złość. A gdybym mogła, to pewnie nadal opierałabym się więzi mojej i Blake'a, żeby cię zadowolić.
Na te słowa Blake wydał z siebie kolejne warknięcie, które obydwoje zignorowaliśmy.
- Przepraszam - dodałam. - Wiem, wychowywałeś mnie, żebym była silna. Ale ja już nie mogę, nie jestem w stanie. Zawiodłam cię.
Jego wyraz twarzy złagodniał.
- Ashley, nie zawiodłaś mnie - powiedział delikatnie. Rzadko używał takiego tonu wobec mnie. - W zasadzie, to jestem z ciebie dumny.
Zdziwiłam się.
- Dumny?
Pokiwał głową.
- W końcu mi się postawiłaś. - Rzucił spojrzenie Danowi. - Danielu, skontaktuję się z tobą później. Jednak w zaistniałej sytuacji chyba rozumiesz, że będzie to spotkanie dotyczące rozwiązania umowy.
Przed długi czas chłopak patrzył z niedowierzaniem, kręcąc głową. W końcu wstał i bez słowa gabinetu, trzaskając drzwiami.
- Więc - mój ojciec rozluźnił się w fotelu - usiądź, Blake. Trochę sobie tutaj posiedzimy.
Zerknęłam niepewnie na chłopaka.
- Posiedzimy? - Nie byłam pewna, czy to dobrze, czy źle.
- No tak. Nawet jeśli Richard się tu teleportuje i tak nam trochę czasu zajmie omawianie waszej inicjacji - wyjaśnił starszy Black. - Wytrzymacie jeszcze trochę w niekompletnym połączeniu?
Blake spotkał mój wzrok i uśmiechnął się lekko, zajmując miejsce w fotelu obok mnie.
- Wytrzymamy - stwierdził, unosząc moją dłoń do ust i całując.*****
Hej,
Odnośnie pytań co do drugiej części historii... Historia Blake'a i Ashley zostanie zamknięta. Jednak pojawią się jako bohaterowie drugoplanowi w historii o Białym Kle.Daniela
CZYTASZ
Miłość według czarownicy ✓
МистикаAshley to czarownica o jasno ustalonych zasadach. Już od najmłodszych lat marzyła, aby mieć rodzinę, którą stworzyłaby ze swoim partnerem duszy. Jednak przez klątwę rezygnuje ze szczęścia sądząc, że lepiej będzie, jeśli Blake, jej partner, ucierpi p...