Rozdział 27 / Felix

141 21 1
                                    

Felix.

Zapamiętajcie to. Zapamiętajcie osobę która nosi to imię. Zapamiętajcie jego wygląd, jego zapach. Jego. Jak łatwo jest kogoś stracić? Mogę to streścić w tych kilku kartkach. Jeśli będą na nich mokre krople,nie przestraszcie się. To tylko moje łzy. Kochanie, jeśli to czytasz, to znaczy, że już jest dobrze. Proszę, obiecaj mi, że to przeczytasz. Potrzebuję cię, cholernie cię potrzebuję, więc proszę, wróć do mnie. Tęsknię za Tobą i nie wiem czy dłużej wytrzymam, czuję, że to moja wina. To mój błąd, za to Cię strasznie przepraszam. Przepraszam za to, że nie powiedziałam Ci, że kocham Cię za to jaki jesteś. Przepraszam, za wszystko co zrobiłam i zrobię. Nigdy nie chciałam Cię skrzywdzić. Kocham Cię i chcę, żebyś o tym wiedział. Na Zawsze, Felix. Kocham Cię.

Cassie.

***

Tak,ten list zostawiłam Felixowi w szpitalu. Może nie powinnam się tym dzielić, ale jeśli tego nie zrobię, to tak, jakby on odszedł na zawsze. Pamięć, to nieśmiertelność i chcę, żebyście to zapamiętali. Zaczęło się bardzo niewinnie, zbyt niewinnie, żeby nie rozwinęła się z tego katastrofa.

***

-Hej słonko. - powiedziałam, dając Sandmanowi buziaka w policzek

-Hej.- powiedział, posyłając mi jeden ze swoich uśmiechów - Co robisz?

Pokazałam Felixowi gazetę, w której były artykuły o gwiazdach muzyki. Na okładce był Shawn Mendes, a ja westchnęłam na jego widok. Sandman stanął za mną i wlepił wzrok w gazetę.

-Wcale nie jest taki... super - stwierdził

-Jest. - zaprzeczyłam podpierając brodę - No zobacz, jakby go tak pokazać Charliemu to też by się zachwycił.

-Porównujesz swój gust do Charliego? - zapytał Sandman

-Nie, Felix wiesz o czym mówię. - powiedziałam - Jest bardzo utalentowany, przystojny i wysportowany...

Odłożyłam gazetę i usiadłam obok chłopaka. Był zamyślony i marszczył brwii. Lekko zakłopotany wzrok przeniósł na mnie. Gdyby tylko wiedział, że przecież dla mnie jest idealny, nie skończyło by się tragicznie. Uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło, wziął kurtkę i wyszedł. Gdybym dziś zobaczyła tą gazetę, wrzuciłabym ją do kominka.

***

Niewiele czasu później, jednak za późno niż mogło by się wydawać:

-Z Felixem wszystko OK? - zapytała Ky, wpychając kanapkę do buzi -Wydaje się inny... Zaczął więcej ćwiczyć czy trener wrócił?

Wzruszyłam ramionami. Też to zauważyłam, ale zachowywał się normalnie względem mnie i innych, więc stwierdziłam, że nie ma powodów do paniki. Przeniosłam wzrok na Oscara, ale on się nie zmienił. Wciąż był ten sam, no może prawie. Powiedzmy, że zrobiło mu się więcej miejsca na kanapki. Jednak, to była wina Kylie i jej ciągłego jedzenia.

-Nie wiem, raczej tak. - powiedziałam wlepiając wzrok w otwierające się drzwi - Sama go spytaj. - stwierdziłam podbiegając do wchodzącego Felixa

Pocałowałam chłopaka i zawiesiłam na nim ręce. Poczułam ciepło jego idealnych warg i nie obchodził mnie wzrok reszty. Po prostu był i to się dla mnie liczyło. Jego ręce pasujące do moich bioder, czasem błądzące po moich plecach i ciepło jego ciała.

-Heeej - powiedział odrywając się delikatnie - W porządku?

-Nie było cię pół godziny, jak miało być w porządku? - zapytałam przekornie -Gdzie byłeś?

-W aptece... po... tabletki na ból głowy. - gdybym tylko wiedziała, że kłamie

Oscar posłał mu dziwne spojrzenie i wtedy zaczęłam się niepokoić. Ale głos Felixa był spokojny, opanowany i wydawał się szczery. Chciał dobrze, ale nie wiedział jak to się skończy. Oboje popełniliśmy błąd. Błąd który kosztował nas więcej, niż moglibyśmy się spodziewać.

***

-To się nie dzieje naprawde! - powiedziałam, nie, ja krzyczałam

Miałam oczy pełne łez. Bałam się. Bałam się o Felixa. Tutaj zaczyna się to co chciałam Wam powiedzieć. Byłam w szpitalu, razem z całą resztą, jednak czułam się tak samotna jak nigdy. Przemykałam się obok ludzi, zupełnie jakby byli zwykłymi duchami. Sala 349, sala Felixa. Zatrzymałam się przed drzwiami. Odetchnęłam i nie czekając na resztę wbiegłam do pomieszczenia. Widok, który zastałam, był najgorszym w moim życiu. Kiedy go zobaczyłam,wybuchłam płaczem. Zupełnie zignorowałam stojącego z kartą doktora i upadłam na kolana. Na brzuchu miał zawiązany bandaż z plamą krwi. Był cały spocony i podłączony do jakiejś aparatury. Poczułam na sobie ręce brata podnoszące mnie do góry, a potem tylko jego ciepły uścisk. Drżał, też się bał.

-Przedawkował sterydy. - powiedział doktor, wyrywając mnie z myśli

Odwróciłam się i spojrzałam w oczy doktorowi. Chyba zauważył, że mi na nim zależy. Poklepał mnie po ramieniu i wyszedł. Wciąż trzymałam dłoń Oscara i starałam się nie zapomnieć o oddychaniu.

-On z tego wyjdzie. - powiedziałam do siebie - Powiedzcie, że on z tego wyjdzie!

-Ciiii....- uspokajał mnie brat, wyprowadzając mnie z sali - Już dobrze.

Obawiam,się, że nie mam dobrych wieści. Minął już tydzień, a sytuacja jest bez zmian. Felix wciąż jest w śpiączce, a ja czuję się jakbym była razem z nim. Rzeczywistość zniknęła, a moje życie legło w gruzach. Sama miałam ochotę wziąć te sterydy i położyć się koło niego. Jak ja za nim tęsknię. Felix tęsknię za Tobą.To wszystko co miałam do powiedzenia. Kocham Go i to wszystko co wiem, to jedyne w co wierze.
****








Zacznijmy od początku /TFC/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz