~33~

34 3 1
                                    

Czy może być coś lepszego od przytulanek na moim łóżku wraz z wspaniałym chłopakiem ?

Tak !

Ciasto czekoladowe !

Zostało 10 dni do ślubu, a ja muszę dziś jechać odebrać moją suknię i kupić dodatki. W prawdzie nie tylko ja robię wszystko na ostatnią chwilę. Siedząc w kuchni i zajadając się ciastem czekoladowym przeglądałam wraz z Erykiem katalog z muszkami. Tak, z muszkami. Po co komuś taki katalog ? Przecież to można kupić w sklepie.

- Ann. Proszę ! Jaki będziesz mieć kolor sukni ?

Oczywiście, że mu nie powiem. Musi się on nieźle nagłówkować. Kilka minut wcześniej w kuchni był Natan, ale on także nie znał odpowiedzi na pytanie Eryka. Nie ma tak łatwo !

Dochodzi 14. Muszę się już zbierać.

- Muszę jechać- oznajmiłam Erykowi.

- Może Cię podwieźć ?- zapytał trochę zły Eryk.

- Nie. Dziękuję, kochanie. Główkuj nad kolorem dalej.

Skierowałam się do mojego auta. W prawdzie zapomniałam wspomnieć, że z tymi muszkami to już tradycja rodzinna. Zapoczątkowała ją moja praprababka od strony taty. Babcia zawsze mówiła, że to jest test. Jeżeli nasz partner trafi z kolorem to jest nas wart, a jeśli nie to przepadło. Tata zawsze trafiał z kolorem muszki. Nie myślcie, że chciało mu się myśleć i zgadywać. Zawsze pomagają mu małe skrzaty. Tak, te skrzaty to ja i moje siostry. I tym razem było tak samo. Tyle, że nie musiałyśmy się zakradać do garderoby mamy.

W holu zobaczyłam siedzącego samotnie na schodach Franka.

- Hej młody- mówiąc to usiadłam obok niego.

- Hej- odpowiedział smutny.

- Co się dzieje ?

- Felicja jest u lekarza. Wróci za dwie godziny. Nie mam co robić- odpowiedział ze smutkiem po raz kolejny.

- Hmm. W prawdzie poszukuję towarzysza do pewnej przygody. Nie znasz kogoś takiego ?- gdy wypowiadałam ostatnie słowa w jego oczach pojawiły się wesołe ogniki.

- A jaka to przygoda ?- zapytał wyraźnie uradowany.

- Trzeba odebrać suknię dla pewnej dziewczyny, a później zjeść wielkie lody !

- Ja chcę ! Ja mogę jechać z tobą !- krzyczał radośnie.

- Ok. No to w drogę.

Szybko pobiegliśmy w stronę auta. Byliśmy już w drodze, gdy Frank zapytał o co chodzi z tymi muszkami. No więc opowiedziałam mu wszystko.

- Tylko nikomu nie mów jaki mam kolor sukni. To niespodzianka. Ok ?

- Ok !- krzyknął uradowany.

Gdy byliśmy już w sklepie (jeżeli mogę to tak nazwać) Frank poprosił abym przymierzyła suknię i mu się pokazałą. Zrobiłam jak prosił.

- Wow. Wyglądasz pięknie- odpowiedział gdy już mu się pokazałam.

- Ok. Idę to zdjąć. Tylko nigdzie nie odchodź.

- Będę strzegł tej płytki jak oka w głowie- odpowiedział roześmiany. Ten dzień nie mógł być idealny. Gdy wyszłam z przymierzalni z zapakowaną torbą to doznałabym zawału gdybym mogła. Otóż Frank stał tam gdzie stał, ale osoba, która przed nim kucałą nie powinna tu się nigdy zjawić.

- O, Ann. Jak pięknie dziś wyglądasz. Co u ciebie słychać ?- zapytał ze złowieszczym uśmiechem na twarzy.

- Odsuń się od niego- wysyczałam przez zęby.

- Ale przecież my się już poznaliśmy, prawda Frank ?

Ten tylko niepewnie pokiwał główką i szybko podbiegł do mnie. Złapałam go za rękę i szybko skierowałam się do wyjścia. Niestety on szedł za nami. Gdy byliśmy już na parkingu to otworzyłam auto i wpóściłam Franka na tylnie siedzenie. Podałam mu mój telefon wraz

z listą kontaktów.

- Gdyby coś się działo to wiesz co robić- powiedziałam cicho. On tylko pokiwał głową. Włożyłam torbę i zamknęłam drzwi. Gdy szłam aby wsiąść do auta zostałam przyparta do maski mojego auta.Spanikowana rozejżałam się po parkingu. Jak na złość nikogo nie było. Zaczęłam się szarpać, niestety uściszk jeszcze bardziej rósł.

- Zostaw mnie !- zaczęłam krzyczeć.

- Nie.

- Masz mnie puścić.

- Mówiłem, że pożałujesz. Przyszedł czas zapłaty.

Zaczęłam się jeszcze bardziej rzucać.

Frank pov's

Gdy stałem i czekałem na Ann podszedł do mnie jakiś pan. Skąś go kojarzyłem, ale nie mogłem sobie przypomnieć skąd. Dopiero gdy pojawiła się Ann sobie przypomniałem. Zacząłem się bać. Gdy tylko nadarzyła się okazja to podbiegłem do niej. Szybko wyszliśmy ze sklepu i udaliśmy się do auta. Ale on nadal za nami szedł. Wiem, że coś się święci. Gdy tylko wsiadłem do auta i Ann podałą mi swój telefon wiedziałem co mam robić. Wybrałem szybko numer i nacisnąłem zieloną słuchawkę. Po trzech sygnałach odebrał.

- Halo ?- w tle było słuchać odgłos silnika chyba prowadził.

- Dylan !

- Frank ? Co się dzieje ? Gdzie jest Ann ?- zapytał zdezoriętowany.

- On tu jest ! Zaraz zrobi jej krzywdę ! Przyjedź szybko !

- Spokojnie. Kto i gdzie ?

- Timon !

- Frank, gdzie jesteście ?- zapytał wystraszony.

- Na tym parkingu niedaleko lodziarni Bena.

- Już jadę. Nie wychodź z auta.

Po chwili było słychać dźwięk przerwanego połączenia. Ann coraz bardziej się rzucała. Niech on się pośpieszy. Na moim puliku poczułem łzy. Zacząłem płakać.

Ann pov's

Szarpię się z nim coraz mocniej. Krzyczę ale nikt nie słyszy. Powoli tracę siły. Po chwili poczułam ostry ból na moim poliku. Upadłam na ziemię uderzając głową o beton. Czy to będzie to czego od zawsze się bałam ? Zostanę zgwałcona na ulicy, w biały dzień, na oczach małego dziecka ? Resztkami sił brubuję się bronić. Timon zręcznie dobiera się do mnie. Nie mam już sił. Pozostało mi tylko się poddać ? Po chwili słyszę głośny pisk opon. Czyżby nadchodziło wybawienie ? Niestety moje oczy są coraz cięższe. Słyszę tylko jak auto zatrzymuje się niedalego, a reszta to tylko szumy, a następnie cisza.

Frank pov's

Minęło kilka minut. Wiem co się dzieje przed maską. Widziałem jak dostała z liścia i upadła na ziemię. Jestem coraz bardziej przerażony. Gdzie on jest ? Minęłło tyle czasu. Aby zdążył.

Po chwili słyszę pisk i spoglądam w stronę wjazdu. Z driftem wchodzi w zakręt auto. To Dylan ! Zdążył. Szybko podjeżdża do nas i wyskakuje z auta. Na jego twarzy widać przerażenie i złość. Podbiega do nich i szybko powala Timona. Dylan sprawnie unieruchomił go na ziemi. Po chwili w podobnym stylu pojawiło się drugie auto. Tyle, że to wóz policyjny. Policjanci szybko znaleźli się przy moim bracie i odciągnęli go od Timona. Ten leżał na ziemi z rozwalonym nosem i rozciętą wargą. Szybko wysiadłęm z auta i podbiegłem do Ann. Leżała na ziemi nieprzytomna. Jej włosy przybrały kolor bordo. To krew !

- Ann, otwórz oczy !- krzyknąłem z całej siły. Po chwili pojawił się obok mnie Dylan.

- Do mojego auta, już- krzyknął. Nie przestraszyłem się, zrobiłem to co mówił. Gdy już siedziałem na tylnim siedzeniu obok mnie Dylan położył Ann. Szybko usiadł za kierownicą i ruszyliśmy w stronę szpitala.


To nie tak mój koszmarze...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz