- Ale... jak to się rozwodzicie ? - nogi się pode mną ugięły, gdy usłyszałam słowa moich rodziców.
- Kochanie.. po prostu czasem ludzie przestają coś do siebie czuć i nie ma sensu na siłe być w związku. Jesteś już dużą dziewczynką, powinnaś to zrozumieć. - odpowiedziała mi mama, a tata tylko przytaknął kiwnięciem głowy. Jak oni sobie to wyobrażają ? Myślą, że tak po prostu to zaakceptuje, a dla mnie to jest koniec świata.
*
Był 7 października. Ostatni dzień mojego starego życia, ale również pierwszy dzień nowego - dla moich rodziców podobno lepszego. Mama szykowała się właśnie na rozprawę rozwodową, a ja jadłam śniadanie w kuchni. Nie zamierzałam tam z nią jechać, bo po co ? Żeby patrzeć jak moje życie się sypie? O nie, to nie dla mnie. Na szczęście moja przyjaciółka Emily widzi jak to przeżywam i zaproponowała mi zakupy, a potem babski wieczór.
- Skarbie, ja wychodze! Trzymaj za mnie kciuki, żebym wreszcie dostała ten rozwód.
- Okej, powodzenia życzę. - odpowiedziałam sztucznie się uśmiechając bo w głębi duszy modliłam się aby nie dostali tego rozwodu.
Po tym jak mama wyszła z domu, postanowiłam, że pójdę szykować się na spotkanie z Emily. Udałam się do łazienki aby wziąć prysznic i wykonać delikatny makijaż. Potem ubrałam się dość lekko, bo na dworze mimo tego, że była jesień, wciąż było ciepło. Ubrana ruszyłam na dół, założyłam moje białe superstary i udałam się na przystanek autobusowy. Po drodze słuchałam moich ulubionych smutnych piosenek, bo co lepszego może być na najgorszy dzień w życiu. W odtwarzaczu zaczęły rozbrzmiewać pierwsze takty little things, a w moich oczach automatycznie pojawiły się łzy. Ta piosenka zawsze towarzyszyła mi w najgorszych chwilach. Po paru minutach byłam już pod centrum handlowym, w którym byłam umówiona z moją przyjaciółką. Wysiadłam z autobusu i ruszyłam w stronę centrum, aby po chwili znaleźć się w środku. Miejscem naszych spotkań od zawsze był starbucks i tak było również tym razem. Już po chwili stałam przed wejściem do kawiarni i wypatrywałam rudych loków mojej przyjaciółki, a zarazem wybawienia z dzisiejszej depresji. Dziewczyna od razu mnie zauważyła i gestem ręki zawołała do swojego stolika.
- Hej Sarah, jak się trzymasz ?
- Hej, nie najlepiej ale nie chce o tym dzisiaj myśleć. - nie chciałam żeby Emily się nade mną użalała.
- I właśnie dlatego zabieram Cię dzisiaj na impreze. Musisz się rozerwać! - ogłosiła moja ruda przyjaciółka.
- Nie wiem czy ja..
- Oj nie marudź Sarah! Dzisiaj jesteś pod moją opieką, więc ja zarządzam naszymi planami bejbe.
Czy ona zawsze musiała być tak uparta ? Oczywiście, że zgodziłam się na jej "propozycje", jeśli można to w ogóle tak nazwać. Po wypiciu kawy pojechałyśmy do Emily, żeby przygotować się na imprezę. Dziewczyna uparła się, że zrobi mi loki i pełny makijaż. Tak więc, po paru godzinach stałyśmy gotowe w jej drzwiach i żegnałyśmy się z jej mamą.
- Do widzenia pani Morgan! - pożegnałam się z mamą rudej.
- Do widzenia dziewczynki! Tylko nie wróććie zbyt późno! Max uważaj na nie, proszę.
Brat Emily - Max został poproszony aby jechać z nami do tego klubu. Miał nas "pilnować", ale wiadome było że jedzie tam aby poflirtować z łatwymi dziewczynami. Był typem bad boya i wszystkie na niego leciały.
- No siemka Sarah, ślicznie wyglądasz! - skomplementował mnie Max, który miał czelność zarywać do przyjaciółki swojej siostry...
- Cześć Max, dziękuje. - odpowiedziałam krótko aby nie wdawać się z nim w dyskusje.