Nie mogła dłużej powstrzymywać tych wszystkich uczuć, nie mogła już dłużej powstrzymywać cisnących się do oczu łez i patrzeć na jego szczęście. Nie chodziło tutaj o to, że nie cieszyła się jego z jego sukcesu, bo było zupełnie inaczej. Chodziło tutaj o to, że nie będzie go widziała, nie chciała czuć tej tęsknoty.
Nie chciała tego robić.
Pożegnała się, więc z wszystkimi, kiedy była jeszcze w stanie mówić normalnie i jej głos się nie załamywał.
Unikając bacznego wzroku Vee jak tylko mogła, Luke widocznie zmartwiony chciał ją odprowadzić jednak odmawiała mu tak bardzo aż wreszcie wygrała.
Jednakże Michael nie dał tak bardzo się zmanipulować i powiedział stanowczym, nieznoszącym tonem sprzeciwu, że pójdzie z nią, chociaż kawałek. Luke odetchnął z ulgą, że mały człowieczek nie będzie szedł sam po ciemku żegnając się z przyjacielem.
Zwiesiła głowę na dół zamykając oczy jak najmocniej się dało, ale nawet i to nie mogło pohamować jej łez. Będąc w połowie drogi nie mogła opanować swoich uczuć oraz emocji i wybuchła płaczem, dosłownie przerażając Michaela, który szedł obok w ciszy nie wiedząc, kiedy ma spytać, co się z nią dzieje. Spodziewał się wybuchu złości, chęci szczerej rozmowy, ale nie tak bardzo silnego płaczu.
Nie wiedząc, co robić automatycznie przytulił ją mocno do siebie powodując tylko, że rozpłakała się bardziej.
- Michael to wszystko jest takie popieprzone.. – Wyłkała w jego bluzę
Widział, że coś jest nie tak, ale nie wiedział, że aż tak bardzo. Nakierował, więc zrozpaczoną dziewczynę na krawężnik gdzie ponownie ją do siebie przytulił i cierpliwie czekał aż się troszkę uspokoi i zacznie rozmawiać.
Cały czas głaskając ją w geście wsparcia, coraz bardziej nie był w stanie oglądać jej w takim stanie. Zawsze uśmiechnięta, tryskająca energią teraz na jego oczach się rozpadała.
- Tak bardzo mi na nim zależy Mikey, tak bardzo go uwielbiam, ale muszę to zrobić. Wyjeżdżacie na długo i będzie tak coraz częściej.. nie chce go hamować..
I już doskonale ją rozumiał.
Nie chciał ingerować w ich prywatne życie, jako przyjaciel obojga postanowił się nie wtrącać a zwyczajnie być przy niej w tym najgorszym momencie gdyż widział, że podjęła już decyzję, której nie chciała tak bardzo.
- On mnie znienawidzi Michael, wiesz, że wtedy stracimy kontakt? – Musiała zaczerpnąć oddechu – Dziękuję Ci za bycie tak bardzo najlepszym przyjacielem-koteczkiem na świecie, za wszystko.
- Nie mów tak mały karle! – Teraz to on miał ochotę zacząć płakać. – Oczywiście, że będziemy mieć kontakt! Wszyscy, Ty i Luke tak samo. Robisz głupotę, że stawiasz zespół ponad wasze szczęście, ale z drugiej strony cholera...
Wtulili się w siebie bardziej, płacząc, bo oboje wiedzieli jak bardzo ciężki będzie jutrzejszy dzień.
W porównaniu do Marthy, nie przemoczył całej poduszki łzami. Stresował się wyjazdem, myśląc czy wszystko ma już spakowane i niczego nie zapomniał. Zastanawiał się jak będzie to wszystko wyglądało, kiedy już podpisze kontrakt i razem z chłopakami wejdą do studia, aby nagrywać nowe piosenki.
Może będą mieli tekściarzy?
Albo zamkną ich w jakimś pokoju i dopiero wtedy, kiedy napiszą kilka dobrych piosenek to ich wypuszczą?
Kiedy dzień ciężki się skończy wtedy zadzwoni do niej, aby opowiedzieć, co się wydarzyło.
Jak tak sobie to wyobrażał to było naprawdę idealnie. Wszystko się ze sobą zgadzało.
Gdy w planach miał już zasypiać, telefon wydał z siebie cichy dźwięk nadchodzącej wiadomości. Nadawcą był jej krasnal.
Od: Mały krasnal
Musimy się jutro spotkać.. to ważneJego wszystkie mięśnie momentalnie się spięły a żołądek zawiązał się w supeł.
Skarbie, co się dzieje?
Musiała być silna, chociaż na chwilę. Nie mogła płakać od razu na wejściu.
Czekała na niego wieczorem w parku na ławce ustawionej tyłem do dróżki, była najbardziej oddalona, ustawiona na rozchodzące się widoki w parku. Zagryzała z całych sił wargę. Musiała być silna. Nie robiła tego dla siebie. Walczyła sama ze sobą, aby tego nie robić, ale nie mogła być w centrum. Taka szansa, jaką dostał ten głupi chłopak nie zdarza się drugi raz.
Popatrzyła na zegarek, Luke powinien tutaj za chwilkę być.
Przechodziły ją nieprzyjemne dreszcze, ale nie wiedziała czy to z zimna czy też ze strachu.
Za każdym razem, kiedy myślała, że nie ma czym więcej płakać, nowa partia łez moczyła jej policzki.
Kiedy wreszcie usiadł obok na ławce chcąc ją przytulić stanowczo się odsunęła kręcąc głową. Pierwsza łza spłynęła po jej oczliku a ona powiedziała do niego cichym, łamiącym się głosem.
- Proszę nie utrudniaj mi tego..
Nagle zrozumiał, o co chodziło, dlaczego ostatnio była taka przybita. Fakty łączyły się w całość. W całość której nie chciał.
Chciał się do niej zbliżyć, objąć, cokolwiek aby tylko nie pozwolić mówić jej dalej. Wiedział, że zachowuje się samolubie, ale to było silniejsze. Przecież w kieszeni miał dla niej wisiorek..
- Nie chcę tego robić, naprawdę nie chcę – pociągnęła nosem patrząc gdzieś w dół. – Zależy mi na Tobie chyba najbardziej na świecie, jesteś najlepszą niespodzianką, jaka mnie spotakała w tym studiu. Kocham spędzać z tobą czas Luke, kocham się z Tobą nudzić, rozmawiać późno w nocy o najmniejszych błahostkach.
- Więc tego nie rób.. – Powiedział, kiedy wycierała mokre policzki
- Muszę. Musisz skupić się na swojej szansie, którą dostałeś, Luke nie oszukuj się ja będę tylko zawadzać.
Potok łez popłynął po jej policzkach, dopiero zauważył jak bardzo miała przekrwione i podpuchnięte oczy, kiedy zaczęła wstawać. Musiała płakać bardzo długo, wyglądała strasznie.
Wtuliła się w niego na krótką chwilę, aby wyszeptać ciche przepraszam.
Zostawiła go na ławce, gdzie schował twarz w dłonie.
Wizja kariery przestała być już taka zachwycająca.
W pewnym momencie poderwał się na równe nogi i krzyknął do oddalającej się jej postaci.
- Błagam przyjdź jutro na lotnisko! Ten ostatni raz..
* * *
Czasami tak w życiu bywa, że nie wszystko idzie po naszej myśli a nasze idealne scenariusze zwyczajnie w świcie się nie spełniają.
Są to idealne wyobrażenia o przyszłości, które często nas zaślepiają nie dając możliwości realnego myślenia.
Nie chciał wypuszczać ją ze swoich ramion, nie chciał pozwolić jej odejść. Miał ochotę właśnie teraz rzucić wszystko, podrzeć bilety lotnicze i wykrzyczeć, że nigdzie nie chce jechać.
Włożył jej do ręki wisiorek z małym serduszkiem i zacisnął jej zimną dłoń.
Pocałował jej spierzchnięte usta szepcąc, że nie zostawia jej bez niczego.
For a while we pretended
That we never had to end it
But we knew we'd have to say goodbye
You were crying at the airport
When they finally closed the plane door
I could barely hold it all inside
Będąc już w samolocie, wtulił się w swojego przyjaciela, później długopis w jego dłoni sam zaczął pisać słowa.
I can fly a thousand oceans
But theres nothing that compares to
What we had and so i'll walk alone
I wish I didn't have to be gone
Maybe you've already moved on
But the truth is that I don't want to know
Chciał po prostu być przy niej.
Every night I almost call you just to say it always will be you, wherever you are
MAM NADZIEJĘ, ŻE PŁACZECIE.WYPISZ SWOJE EMOCJE CZYTELNIKU W KOMENTARZU.
CZYTASZ
Breathe | l.h| ✔
FanfictionPo prostu oddychaj Hemmings, zapomnij o wszystkim i ciesz się chwilą. okładka: sheerenxx