Wstęp.

92 9 0
                                    

Witam Was i Ciebie i z góry dziękuję za poświęcony mi czas.To wiele dla mnie znaczy bo wszystko co będę tu pisać będzie bardzo osobiste.Chciałabym, aby każdy z was wyniósł coś z każdego słowa, z każdej linijki, z każdego wpisu. 

Kim jestem? Jestem nastolatką wkraczającą w dorosłe życie po wielu przejściach, które wywróciło moje życie do góry nogami w tą i z powrotem 5 tysięcy razy. Mam 19 lat. Nie mam pojęcia co więcej mogłabym powiedzieć o sobie, myślę, że w zaistniałej sytuacji imię, miasto, adres zameldowania, telefon i numer buta będzie zbędny. Nie będę też szczegółowo pisać historii całego życia bo 19 lat bo to trochę długo zajmie. 

Zacznę od jednego z pierwszych przewrotnych momentów mojego życia.Byłam w gimnazjum. Pierwsza bądź druga klasa. Zadawałam się z osobami w moim wieku z mojego osiedla ale głównie z osobami starszymi. W naszym gronie królowały papierosy, alkohol, narkotyki lżejsze jak i cięższe w dużych ilościach każde. Nie każdy, w tym ja był skory do zażywania aczkolwiek patrzenie na to było na tle dziennym. Ciągnęło to się dość długo, miałam te osoby za przyjaciół. Przesiadywaliśmy zimą na klatkach schodowych. 

Pewnego dnia przyjaciółka do mnie zadzwoniła żebym przyszła. Była ciężka zima, nie zastanawiając się wtedy ubrałam się i zaczęłam brnąć przez śnieżycę. Dzień wcześniej podpadłam jednej znajomej, nie znałam jej tak długo aczkolwiek myślałam, że całkiem dobrze się dogadywałam.Wpisałam kod, wjechałam windą, weszłam na klatkę, czekała na mnie ta znajoma (Monika) z moją tamtejszą przyjaciółką (Agatą). Agata stanęła przy wyjściu, z góry zeszło kilkanaście osób z dołu również, znaleźli się tam moi przyjaciele, mój chłopak, moi wrogowie. Agata zawsze była guru naszej ekipy, starsza, olewała szkołę, ćpała, wielka buntowniczka i każdy chciał jej zaimponować, Monika wydaje mi się również. Tak więc, stanęła przede mną i zapytała SOLO albo BASTA. Dla większości które nie orientują się co oznaczają te terminy: SOLO- bójka, BASTA-bastuje i decyduję się tylko na obronę.Mimo, iż dziewczyna miała wymiary 2m na 2m i szybciej było ją przeskoczyć niż obejść, zdecydowałam, że nie mam powodów by ją bić. Wybrałam basta. Wzięła klucze w swoje pięści tak żeby kilka wystawało spomiędzy jej palców i....zaczęło się... Nic więcej nie pamiętam. Tylko śmiech i moment kiedy wychodziłam z klatki. Przejrzałam się w szybie od windy i się przeraziłam. Wyszłam przed klatkę i zastanawiałam się co zrobić, przecież nie mogę powiedzieć mamie. Stałam tam w kompletnym szoku kilka dobrych chwil bo oni zdążyli zejść i szepnąć mi do ucha "niech tylko ktoś się dowie a Cie kurwa zabiję". 

 Poszłam do przyjaciółki, takiej szczerej i zaufanej i powiedziałam co się stało. Wymyśliłyśmy historyjkę, poszłyśmy do mojego domu, pojechałyśmy do szpitala.Pęknięta brew. Zdziwiona byłam bo wyglądałam jakby tir przejechał po mojej twarzy.

Tydzień później poszłam na kontrolę i zgłosiłam Pani doktor, że boli mnie nos i wystaje mi kość i że musi być złamany. Okazało się, że miałam rację. 

Szpital.Operacja.Nie obyło się bez wizyt i gróźb. Byłam wyniszczona psychicznie.Wracam do szkoły, z popularnej osoby, z cwaniary stałam się szkolnym pośmiewiskiem. Pluli na mnie, przychodzili do szkoły, grozili mi. Wszyscy o tym wiedzieli. Kilka tygodni później wracam do domu, jestem blisko bloku i słyszę krzyk mamy, woła mnie. Wchodzę do domu i słyszę, że była policja. Monika groziła mojej koleżance, która to zgłosiła i wspomniała o mnie.                                                                                     Płacz mamy, zwątpienie, cierpienie, byłam zmieszana. Ciągle pytania: dlaczego? dlaczego mi nie powiedziałaś? Powiedziała, że musimy coś z tym zrobić, że nie pozwoli mi zrobić krzywdy, obydwie płakałyśmy. Wcześniej byłyśmy sobie obce. Mimo, że protestowałam poszłyśmy na policje, złożyłam zeznania.Jak łatwo się domyślić, taka postawa nie była pochwalana w tym gronie. Została mi przylepiona naklejka "frajer" i zaczęłam być potępiana w szkole jeszcze bardziej a wizyty moich "przyjaciół" w szkole były coraz częstsze. Został zamontowany w szkole domofon aby temu zapobiec. Nic to nie dało. Doszło do tego, że kilku policjantów musiało mnie odstawiać do domu, oczywiście nie w mundurach, nie za rączkę tylko incognito kilka kroków za mną. Wchodzili również na klatkę, kilka pięter wyżej. Zaczęłam dostawać groźby smsem, przez internet, GG. 

Byłam wrakiem człowieka. Okazało się, iż Monika nie była typową blokerką z biednej dzielnicy, jej tata miał udziały pod ziemie z galerii handlowej, ściągnęli Panią adwokat z Warszawy, być może przekupili Panią Sędzię, bo wszystko było za tym żebym wygrała sprawę, przegrałam.Musiałam chodzić lata do psychologa, który nic nie dał. Problemy poszły jak lawina, ta lawina trwała kilka lat i trwa do dziś. Napiszę wam o tym w następnym poście, jeśli będzie ktoś chciał.


Wstęp.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz