Bo cza­sem żeby coś zdo­być, trze­ba się te­mu poddać.

344 33 2
                                    


- Myślę, że potrzebujemy Twojej pomocy - brzęczy w głośniku - Nie dzwoniłbym, gdyby tak nie było, Irati, ale to jest sytuacja typowo kryzysowa. 

 Nie uwierzyłabyś, gdyby ktoś Ci wcześniej powiedział, że w środku nocy zostawisz na stoliku w swojej izolatce wypowiedzenie i wystrzelisz jak z procy z plecakiem wypchanym solą kuchenną, eleganckim kostiumem i całą gamą żelastwa najróżniejszego pokroju. Że z nieskrywaną ulgą wskoczysz do samochodu i odjedziesz, zostawiając niewyprane pranie, nieugotowane posiłki, nieswoje dzieci, niezrobione zakupy i niewyprowadzonego psa. Że znowu zrobisz zamach na swoje życie. Że znowu ich zobaczysz. Zmęczonych szukaniem rozwiązań, zmęczonych ratowaniem wszystkich z wyjątkiem siebie, pozbawionych nadziei, blasku w oczach, sił, rodziny i gotowych odpowiedzi na każde pytanie. Że wysiądziesz na miejscu spotkania ze łzami w oczach, jednocześnie niosąc na jednym ramieniu wszelkie możliwe narzędzia zbrodni. Ale przede wszystkim, że stojąc z nimi twarzą w twarz nie będziesz w stanie mówić, a kiedy odzyskasz ten dar, wydusisz z siebie:

- Tęskniłam - a kilka sekund potem - przepraszam.

Bo nigdy nie tęskniłaś. I nigdy nie zdobyłaś się na przeprosiny, chociaż zaszkodziłaś wielu osobom.

- Gdzie jest Castiel?


po­wie­dział: czas wszys­tko mi odbiera


- Zauważyłeś jak przez ostatnie lata to wszystko się pozmieniało? Kiedyś było jasne kto był naszym wrogiem. Chciałeś chronić ludzi za wszelką cenę. Ścigałeś demona, wampira, wilkołaka, nawet ducha. Zmieniliśmy się. Nie tylko czasy. Również my od środka. Teraz mamy wspólne cele z Królem Piekła, wzywamy duchy naszych przyjaciół, bratamy się z potworami, a z czarownicami idziemy na układy. Trzymamy je w piwnicy i kupujemy im batoniki. Łatwiej przychodzi nam zdradzić brata niż zaszkodzić interesom podziemia. Pamiętasz czasy, kiedy wystarczyło się sprać po mordach, żeby był spokój? Powiedzieć sobie kilka gorzkich słów, rozjechać się na tydzień a nawet dwa. Potem za sobą zatęsknić do tego stopnia, żeby wrócić. Tak bardzo brakuje mi przeszłości. Takiej, kiedy trzymając w dłoniach sól i srebro byłeś najsilniejszym człowiekiem na świecie. Po pracy szedłeś do baru i nie obchodził Cię żaden mrok, żadne zatargi z Niebem i Piekłem. Dopijałeś trunek, na jaki było Cię stać, a przy Twoim boku nie sączył swojego płynnego piekła żaden Brytyjczyk z czerwonymi oczami - mruczy Sam, przechylając swoją szklankę i obserwując refleksy światła, mrugające w taniej whisky.

- Chyba oszaleliśmy, Dean. Pogrzebaliśmy dziesiątki przyjaciół, zużyliśmy tysiące kul, połamaliśmy setki noży i jesteśmy mniej ludzcy niż ktokolwiek na tym świecie. Robimy sobie na przekór, okłamujemy swoje otoczenie, tracimy nadzieję. Mamy tajemnice - wtórujesz mu, dla odmiany odsuwając od siebie własne źródło upojenia z mocnym postanowieniem, że więcej już nie pijesz.

- Niech mnie, Irati - bełkocze cicho - nie mam pojęcia co robić.

- W tak czarnej dupie jeszcze nigdy nie byliśmy - mówisz, dopijając jednak swój ognisty napój, po czym ponownie zarzekasz się, że już więcej tego palącego dziadostwa nie tkniesz.

- Obawiam się, że to przystanek końcowy. Jeden gong i wysiądziemy wszyscy.

- Ja chyba już wysiadam - zapewnia Sam. Alkoholizm z okazji uwolnienia Mroku nie jest pomysłem dobrym, ale niestety jedynym. Smętnie powłócząc głowami, wzrokiem odprowadzacie łosia w kierunku pożądanym, zauważając, że prosta trasa pokonywana setki razy rzuca nagle nieoczekiwane wyzwanie.

- Zapijmy się na śmierć - proponuje Dean, ale jeszcze nie dajesz sobie rady z uformowaniem odpowiedzi, gdy wspaniale dobrany zestaw słów wyrywa Cię z letargu - zabiłem Śmierć - przypomina sobie.

- A więc to najczarniejsza dupa w naszej historii.

- Mylisz się - rzuca cicho - ktoś będzie musiał posprzątać łazienkę.

Z tą świadomością nawet największy Mrok trochę traci na mroczności. Komnata tajemnic to całkiem inny wymiar zagrożenia.

***



|Stay strong| Supernatural FanFictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz