-Cassie? - zapytałem
-Co? - rzuciła Cas odwracając się w moją stronę - Felix, mów mi od razu! Stresujesz mnie.
Uśmiechnąłem się i powoli wstałem z łóżka. Wciąż byłem osłabiony, jednak za wszelką cenę nie chciałem dać po sobie tego poznać.
-Dlaczego siedziałaś przy mnie cały ten czas? - zapytałem zatapiając się w jej błękitnych oczach - Mogłem się nie obudzić, więc po co marnowałaś na mnie tyle czasu?
Cassie spojrzała na mnie z lekkim zaskoczeniem. Podeszła i usiadła koło mnie. Jej palce wplotły się w moje i przekierowała na mnie swój wzrok. Chwile mijały, a ja nie wiedziałem czego mam się spodziewać w odpowiedzi.
-Szukałam miejsc by uciec i się schować. Nigdy cię nie zapomnę, Bóg wie że próbowałam. - zaczęła dziewczyna mocniej ściskając moją rękę - Chciałam zobaczyć cię bez zamykania moich oczu.Traciłam mój cholerny rozum. Pytasz dlaczego to zrobiłam... Uciekałam od łez, uciekałam od płaczu. Czekałam na tą chwilę, aż otworzysz oczy. Po prostu nie mogłam wyobrazić sobie życia, bez ciebie. Musiałam wierzyć, że się obudzisz.
Kiedy byłem w szpitalu słyszałem różne krzyki. Kiedy ustały, nawarstwiła się ciemność. Czasem czułem, że ktoś trzyma moją rękę. Chciałem otworzyć oczy, ale nie byłem w stanie. Coś mi nie pozwalało. Czułem ciepłe dłonie w moich włosach, delikatny dotyk który pochodził właśnie od niej.
-Lubię nasze szczere rozmowy. - powiedziałem lekko się uśmiechając - Pamiętasz, jak powiedziałaś "zacznijmy od początku", pierwszy raz na lotnisku w Polsce?
-No tak. - zaśmiała się Cassie - Wtedy kiedy spotkałeś Bradley'a.
-To może teraz do końca?
-Nie rozumiem.
Przybliżyłem się do dziewczyny i złączyłem nasze usta w pocałunku. Za oknem był śnieg, było zimno, anulowano nasze koncerty, a ja wciąż byłem obolały. Ale w tamtej chwili, to wszystko przestało mieć znaczenie.
***
Wybiegłam i rozejrzałam się wokoło. Śnieg sięgał po moje kostki i było mi zimno. Jednak ruszyłam przed siebie. Każdy ma własne demony, które może próbować ukryć. Czasem one wychodzą na zewnątrz i szukają ujścia. Kiedy widzę, że nadchodzi wojna chcę walczyć. Kiedy przychodzi walczyć z moim własnym ogniem, staram się go ugasić. Popełniam błędy i robię głupstwa, mam 16 lat. Ale teraz, kiedy jestem już załamana, a ty już o tym wiesz... czy potrafisz zajrzeć głębiej mnie? W środku moje serce wcale nie jest takie czarne. Jest tyle rzeczy które próbują nas rozdzielić i to jest wystarczającym powodem, żeby zostać.
Może zapomnijmy na chwilę, kim jesteśmy i po prostu dajmy ponieść się emocjom. Jest lepiej i jest gorzej. Ale ja nie wierzę w happy-endy. Wierzę w to, co nas łączy.
Tyle razy przyszło płakać i nikomu nie pokazywać łez. Każdego dnia wstawać i zakładać uśmiech. Krew która we mnie płynie jest zrobiona z błędów. I może głęboko w środku jestem zupełnie inna niż myślą. I pewnie nigdy nie będę taka, jaka byłam dla ciebie wcześniej. Nawet jeśli wydajesz się bez uczuć. Nawet kiedy mówisz, że nie czujesz nic – nie wierzę w to. Może dlatego, że cię znam? Może to właśnie to w co chce wierzyć?
-Kylie! – zawołałam biegnąc w stronę sylwetki
To co nas łączyło w tamtej chwili, to był ciągły bieg. Raz to ja uciekałam, raz ty. Nie mogłyśmy się złapać, nie mogłyśmy się dogonić. Ale jeśli łączą nas rzeczy których nie powinnyśmy robić, słońce, zróbmy to jeszcze raz.
Potknęłam się i upadłam na Ky, która jęknęła dotykając śniegu. Miałam okazję popatrzyć w te jej zadziorne oczy.
Chciałam powiedzieć, jak bardzo ją kocham. Że jej potrzebuje. Że nie obchodzi mnie kim jesteśmy. Wtedy zniknęła z moich oczu, a ja zobaczyłam swój pokój. Felix spał koło mnie w świątecznej piżamie, a na stole widniała mała choinka. Święta – pomyślałam.
-Felix, Felix obudź się. – potrząsnęłam lekko chłopakiem
Sandman otworzył oczy i popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem. Przetarł twarz i podniósł się.
-Cas, coś nie tak? – zapytał z najbardziej uroczo – zaspaną miną świata
-Powiedz, mi czy ja nienawidzę Ky? – zapytałam z przejęciem – Czy ja się z nią kłocę? Felix ja nie wiem co się dzieje w moim życiu. Co jest naprawdę, a co jest tylko złym snem.
Felix spojrzał na mnie jakbym przedawkowała soczek pomarańczowy. No tak, bywam czasem... sobą? Niezdarną, impulsywną, zbyt uczuciową pindą. Tak czasem bywa. Ale skoro mam przy sobie ludzi którzy mnie kochają, to chyba nie jestem najgorsza?
-Cassie... - zaczął Sandy – Ky śpi u siebie w pokoju, a jeszcze wczoraj wieczorem przytulałyście się na dobranoc, a kłóciłyście się o pierniki. Śniło ci się. Cassie są święta, to czas pokoju w którym się wybacza. Dlatego ja już dałem spokój Berry... Cas idź spać jest piąta rano. Kocham cię. – dodał całując mnie w czoło
Święta. Moje życzenie na święta? Zapomnieć wszystkie błędy w życiu. Spojrzałam na śpiącego chłopaka i zrobiło mi się lepiej. Pomyślałam o Mii, o Jane, o Sky. O każdej z nich. Były dla mnie wszystkim. Całym życiem. Bez nich, nie mogę być szczęśliwa. Dają mi siłę na każdy kolejny dzień. Choinka, najlepsze pierniki i kolędy nie dają mi poczucia świąt. Czuję święta tylko wtedy kiedy moi bliscy są w komplecie. Dość biegania. Dość ran. Mam dzień na zapomnienie tego wszystkiego. Każdy popełnia błędy, ale niektórzy potrafią kochać ponad nie.
Need you like air
Hate you like snow
If you love someone
Don't let them go
Dziękuję za każdy głos, za każde wejście :*
Pamiętajcie, że macie szansę naprawić wszystko co było złe. Są święta, to idealna okazja, żeby skleić nie tylko pierniki, ale również serca.
Najbardziej w świecie Was kocham!
Wesołych świąt Kochani <3
CZYTASZ
Zacznijmy od początku /TFC/
FanfictionZacząć od początku, nie znaczy zapomnieć o tym, co było wcześniej tylko to zaakceptować i iść dalej z lepszym doświadczeniem. Historia z udziałem zespołu The Fooo Conspiracy. Druga część - Zostańmy do końca ^^